"Od ponad roku słyszę narzekania kobiet, że Euro 2012 to zbliżająca się nieuchronnie katastrofa" - mówi krakowska pisarka Karolina Macios, autorka powieści komediowej "Wdówki futbolowe". "Niejeden związek z mojej książki rozpadł się przez Euro albo w trakcie Euro. Ale nie bądźmy pesymistami" - dodaje.
Polska Agencja Prasowa: Odróżnia pani już Euro od mundialu?
Karolina Macios: Tak, teraz tak. Ale przyznam, że ta wiedza niewiele zmieniła w moim życiu. Co innego przezabawny świat kibiców, który otworzyli przede mną zacni znajomi. Dzięki ich opowieściom wszystkie przyśpiewki kibiców i anegdoty piłkarskie we "Wdówkach futbolowych" są prawdziwe. Czasami aż nie chce się mi wierzyć w ich prawdziwość... Sport nigdy mnie nie interesował, nie uprawiam go ani czynnie, ani biernie, ale prace "poszukiwawcze" podczas pisania tej książki były niezłą zabawą.
Kim jest wdówka futbolowa?
Kobietą pozostawioną przez mężczyznę na czas Euro i całego szału związanego z tym wydarzeniem, która musi sobie radzić sama z życiem. A właściwie to z mężczyzną, bo ten ma swój własny, dość specyficzny świat (tak przynajmniej twierdzą kobiety). Ta powieściowa wdówka, to taka słomiana wdówka. Ma na imię Marta. Pochodzi z krakowskiego Podgórza. Wdówkami są również niemal wszystkie kobiety, które spotyka na swojej drodze.
I ona próbuje wychować męża tak, aby nie oglądał meczów?
Mężczyzn nie da się wychować ani zmienić. Oczywiście na początku Marta próbuje to robić, ale w pewnym momencie rezygnuje i zajmuje się samą sobą.
Napisała pani tę książkę, bo sama czuje się pani taką wdówką?
Na szczęście mój mąż nie jest ogarnięty futbolowym szałem. Należymy też do tych nielicznych szczęśliwców, którzy potrafią żyć bez oglądania telewizji. Jednak opowieści wielu znanych mi kobiet zaskakująco się powtarzają. Okazuje się, że zazwyczaj cierpią straszne męki z powodu tego, że ich mężowie bardziej zapatrzeni są w piłkę nożną niż we własne partnerki. Narzekania kobiet, że Euro 2012 to zbliżająca się nieuchronnie katastrofa, słyszę już od ponad roku.
Dla wdówki Euro oznacza nadejście apokalipsy?
Właśnie. Bohaterka książki radzi sobie z "przedeurowym" szałem, ale tylko do pewnego czasu. W końcu spada na nią zbyt wiele spraw w jednym momencie. Wychowuje syna, ma męża, który, i owszem, jest głową rodziny, pracuje, ale po przyjściu do domu zapomina o całym świecie i siedzi przed telewizorem. Marta w dodatku jest w siódmym miesiącu ciąży. Ma wolny zawód, pracuje w domu, napisała książkę, która ku jej całkowitemu zaskoczeniu zaczęła się dobrze sprzedawać. Dostała też zlecenie na napisanie poradnika o tym, jak szczęśliwie przetrwać w związku... No i zupełnie niechcący ten poradnik staje się antyporadnikiem. W połowie Euro bohaterka wyjeżdża w trasę autorską, by promować swoją książkę. Wtedy wreszcie ma okazję odpocząć. Jest daleko od szanownego małżonka i od swojego dziecka. Spotyka się z innymi kobietami, przychodzącymi na spotkania autorskie na ogół dlatego, że ich mężowie siedzą w domach przed telewizorem i oglądają mecze.
Bohaterka wraca z trasy, kiedy w Polsce są rozgrywki finałowe. Jest zaskoczona, że mąż potrafi w tym czasie przyjść po nią na dworzec. Spotykają się, ale żadnych słodkich zakończeń - nie padają sobie w ramiona z radości. Nie przebaczają sobie. Właściwie to nie wiadomo, co się dzieje dalej, gdy wracają do domu. Zakończenie pozostaje otwarte.
Będzie kontynuacja? Dowiemy się o tym, co nastąpi w powieściowym Krakowie po Euro?
Na pewno nie będzie to kontynuacja "Wdówek...", o tym już dość.
Myśli pani, że nadchodzące Euro 2012 może zniszczyć czyjś związek?
Niejeden związek z mojej książki rozpadł się przez Euro albo w trakcie Euro, ale nie bądźmy pesymistami. "Wdówki" to w końcu taki poradnik z przymrużeniem oka - dla kobiet, jak przetrwać Euro z futbolowym entuzjastą w domu, i dla mężczyzn, którzy chcą wiedzieć, co myślą o nich kobiety w sytuacjach kryzysowych.
Jakie rady dałaby pani wdówkom?
Jeśli nie skutkują techniki perswazji werbalnej i niewerbalnej, to oznacza, że nic się nie da zrobić, i mężczyznę należy pozostawić samemu sobie. To prawda przekazywana z pokolenie na pokolenie, lecz zawsze o niej zapominamy. Po prostu należy wreszcie zająć się sobą.
Jak pani przetrwa mistrzostwa Europy w Krakowie?
Nie będzie mnie w Krakowie. Planuję urlop, najlepiej daleko stąd. Jeszcze nie wiem, dokąd pojadę, ale czas wolny mam już zarezerwowany.
Wróci pani po rozgrywkach finałowych w lipcu?
O ile da się wrócić.