Sprawca poniedziałkowego zamachu na berlińskim targu bożonarodzeniowym wciąż pozostaje na wolności. Pakistańczyk, zatrzymany przez policję tuż po ataku, został wczoraj wypuszczony. Wieczorem do zamachu przyznało się Państwo Islamskie. Wśród 12 ofiar śmiertelnych jest polski kierowca. Jego ciało znaleziono w ciężarówce, którą zamachowiec taranował ludzi. Polak został zastrzelony przed atakiem.
Związana z dżihadystami agencja prasowa Amak poinformowała wczoraj, że Państwo Islamskie przyznało się do zamachu w Berlinie. Żołnierz Państwa Islamskiego przeprowadził operację w Berlinie w odpowiedzi na wezwania do ataków na obywateli krajów międzynarodowej koalicji walczącej z ISIS - głosi oświadczenie propagandowej agencji.
Amerykańskie centrum monitoringu działalności dżihadystów w internecie SITE poinformowało na Twitterze, że to trzeci zamach z użyciem samochodu, do którego ISIS przyznało się za pośrednictwem agencji Amak w minionych miesiącach. Dwa wcześniejsze to zamach w Nicei, kiedy ciężarówka wjechała w tłum świętujący 14 lipca, zabijając ponad 80 osób, oraz przeprowadzony pod koniec listopada atak w kampusie uniwersyteckim w Columbus w Ohio. Tam pochodzący z Somalii student staranował ludzi samochodem i ranił ich nożem rzeźnickim. 11 osób zostało wówczas rannych.
SITE zwraca też uwagę, że po raz pierwszy IS wzięło na siebie odpowiedzialność za zamach, którego sprawca żyje w chwili publikacji takiego oświadczenia.
Wczoraj szef MSW Niemiec Thomas de Maiziere powiedział w telewizji ZDF, że Pakistańczyk podejrzany o dokonanie zamachu w Berlinie wyszedł na wolność z powodu braku dowodów.
Rzeczywiście, nie można wykluczyć, że sprawca zbiegł - powiedział de Maiziere dziennikarzom ZDF. Dlatego kontynuujemy śledztwo na pełnych obrotach. (...) Mamy punkty zaczepienia do pościgu. Nie tracę optymizmu co do postępów śledztwa - mówił szef resortu spraw wewnętrznych. Pozwólmy śledczym pracować - dodał polityk CDU.
De Maiziere powiedział, że wydarzenie w Berlinie było z pewnością "zamachem", zastrzegł jednak, że nie ma dowodów na islamsko-terrorystyczne podłoże tej zbrodni.
Prokurator generalny Niemiec Peter Frank sugerował już wcześniej, że zatrzymany obywatel Pakistanu podejrzany o skierowanie ciężarówki w tłum na jarmarku świątecznym w Berlinie może nie być sprawcą zamachu.
Nie wiemy ostatecznie, czy sprawca był jeden, czy było ich kilku. Nie wiemy też z ostateczną pewnością, czy on lub ona mieli wspólników. Badania nie zostały ostatecznie zakończone - powiedział Frank dziennikarzom w Berlinie.
Musimy być może oswoić się z myślą, że zatrzymany wczoraj wieczorem jako podejrzany obywatel Pakistanu ewentualnie nie był sprawcą lub nie należał do grupy sprawców - podkreślił prokurator.
Śledczy przyjmują, że zajście było zamachem o podłożu terrorystycznym - powiedział Frank.
40-tonowa ciężarówka wjechała w poniedziałek wieczorem w tłum uczestników jarmarku świątecznego na Breitscheidplatz w Berlinie. Domniemany kierowca został zatrzymany przez policję dzięki wskazówkom świadka. Twierdził on, że śledził domniemanego sprawcę od momentu opuszczeniu przez niego rozbitej szoferki tira.
Ciężarówka należała do polskiej firmy. Polski kierowca zginął pierwszy - od kuli. Jego ciężarówka prowadzona przez nieznanego obecnie zamachowca wjechała w tłum zabijając 11 ludzi. O życie 14 osób lekarze wciąż walczą. Kilkanaście kolejnych też pozostaje w szpitalach. Nie ustalono dotąd tożsamości pięciu ofiar.
(mpw)