Izrael wściekle atakuje przechodzące przez Syrię konwoje przewożące broń dla organizacji wspieranych przez Iran. Naloty miały miejsce jeszcze przed wojną, ale od 7 października nasiliły się. Izraelskie wojsko przestało również traktować przewoźników w sposób "humanitarny". Ataki następuje nagle i niosą śmierć wszystkim zaangażowanym w transport. Źródła Reutersa donoszą także o ultimatum, jakie Izrael postawił Baszszarowi al-Asadowi. Zostało potraktowane na tyle poważnie, że nawet Hezbollah postanowił wycofać się z koncepcji większego konfliktu.

REKLAMA

Hasan Hakaszah zlikwidowany

Tylko dziś wojsko izraelskie poinformowało w poniedziałek o zabiciu w centralnej Syrii osoby odpowiedzialnej za ataki rakietowe Hamasu na Izrael.

"Siły Obronne Izraela zlikwidowały Hasana Hakaszaha w (mieście) Bajt Dżinn w Syrii. Był centralną postacią odpowiedzialną za rakiety wystrzeliwane przez Hamas z terytorium Syrii w stronę Izraela w ostatnich tygodniach" - poinformowało wojsko izraelskie.

Reuters informuje o "bezprecedensowej" fali śmiercionośnych ataków na konwoje w Syrii. Celem są ciężarówki, infrastruktura i ludzie zaangażowani w dostarczanie broni sfinansowanej przez Iran dla regionalnych organizacji militarnych.

Oficer syryjskiego wywiadu wojskowego, na którego powołuje się agencja informacyjna, donosi, że Izrael po atakach Hamasu 7 października zmienił swoją strategię.

Chociaż do momentu wybuchu wojny siły izraelskie prowadziły naloty na powiązane z Iranem cele w Syrii, w tym na obszary, gdzie działa libański Hezbollah - teraz, jak twierdzą obserwatorzy "reguły gry" uległy zmianie.

Wcześniej ataki były nieco "ostrożniejsze", bo według niepisanych zasad Izrael wzbraniał się przed zadawaniem Hezbollahowi ciężkich strat w ludziach.

"Oddawali strzały ostrzegawcze - trafiali w pobliżu ciężarówki, nasi ludzie wysiadali z ciężarówki, a potem uderzali w ciężarówkę" - opisuje wcześniejsze izraelskie naloty na transfery broni informator Reutersa.

"Teraz to już koniec. Izrael przeprowadza teraz bardziej śmiercionośne i częstsze naloty na irańskie transfery broni i systemy obrony powietrznej w Syrii. Bombardują wszystkich bezpośrednio. Bombardują, aby zabić" - dodaje.

W ciągu trzech miesięcy w wyniku zintensyfikowanej kampanii powietrznej w Syrii zginęło 19 członków Hezbollahu. W tym samym okresie w wyniku izraelskiego ostrzału południowego Libanu zginęło także ponad 130 bojowników Hezbollahu.

Reuters powołując się anonimowego urzędnika izraelskiego informuje, że Hezbollah ponosi winę za tę eskalację, a Izrael wybrał strategię odwetu. Wszystkie działania Izraela w regionie mają - jak stwierdził urzędnik - "pokazać naszą determinację w obronie".

Izrael bezwzględny wobec Hezbollahu

Izrael może się obawiać, że zmiana strategii i duża liczba ofiar po stronie Hezbollahu może spowodować odwet. Narażone są zwłaszcza izraelskie wioski przygraniczne.

W telewizyjnym przemówieniu wygłoszonym 5 stycznia szef Hezbollahu Hasan Nasr Allah powiedział, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy grupa straciła "wielu bojowników w wyniku izraelskiego ostrzału w Syrii w kilku miejscach".

"Przed operacją "powódź Al-Aksa" (ataki z 7 października) mieliśmy zasadę - jeśli zabiją, któregoś z nas w Syrii, zareagujemy na froncie libańskim. W praktyce, teraz te warunki uległy zmianie. Dlaczego? Bo cały front płonie" - odgrażał się Nasr Allah.

Izraelski atak dronów z 8 grudnia zgładził trzech bojowników Hezbollahu, którzy odpowiadali za planowanie operacji na północy Izraela. Dalej w południowej Syrii uderzono w dwóch członków organizacji odpowiedzialnych za transfery broni z Iranu.

Cztery kolejne osoby zginęły pod koniec grudnia. Naloty dosięgają też Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej. Łącznie wyeliminowano 3 ważnych członków organizacji, w tym człowieka odpowiedzialnego za koordynację wojskową między Syrią i Iranem.

Izrael pogroził Asadowi

"Izrael mówi (prezydentowi Syrii) Baszszarowi al-Asadowi: pozwalacie Irańczykom i Hezbollahowi na transfer broni i ukrywanie się, więc przerwiemy wam łańcuchy dostaw i znajdziecie się w trudnej sytuacji" - mówi źródło wywiadu syryjskiego, na które powołuje się Reuters.

Izrael uderza bowiem także w regularną infrastrukturę państwową w Syrii. 28 grudnia przeprowadzono tam atak na jedną z baz obrony powietrznej. Nowy sprzęt został całkowicie zniszczony przez izraelskie siły, zanim zdążono go zainstalować.

Lotniska w stolicy Syrii, Damaszku i północnym Aleppo, przez które Iran przerzuca broń są bez przerwy atakowane, do tego stopnia, że ruch lotniczy jest tam często po prostu wstrzymany.

"Nie chcemy chodzić w konfrontację lub otwartej wojnę z Izraelem" - powiedział Reutersowi oficer syryjskiego wywiadu. A sam Izrael oficjalnie również podkreśla, że nie zależy mu na otwieraniu frontu w Syrii czy Libanie. Faktem jednak jest, że ostatnie ataki spowodowały zamierzony efekt. A Asad został skutecznie zniechęcony do wsparcia Hamasu.

Poza punktowymi śmiercionośnymi atakami, Izrael miał przekazać swoją groźbę strasznego odwetu przez pośredników ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Słowa zawarte w tym komunikacie musiały brzmieć wyjątkowo złowrogo, skoro - jak mówi źródło Reutersa - "odbiły się echem wśród przywództwa Hezbollahu".

"Hezbollah potraktował to zagrożenie poważnie, ponieważ kosztowałoby go to wszystko, co zbudowali w Syrii w ostatnich latach" - stwierdził anonimowy informator.