Choć do wyborów samorządowych zostały niespełna dwa tygodnie, kampania w Warszawie do niedawna przebiegała poniżej oczekiwań. "Nie chcę powiedzieć, że kandydaci nic nie robią, bo szczególnie w soboty i niedziele są bardzo aktywni, ale mogliby robić więcej w pozostałe dni tygodnia. Widzę niewykorzystany potencjał"– komentuje w rozmowie z Interią dr Olgierd Annusewicz, politolog i ekspert ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego.
Kampania w Warszawie skupia na sobie największą uwagę spośród wszystkich pojedynków prezydenckich w miastach. Wydawało się, że będzie wyjątkowo intensywna i barwna.
Tymczasem - zdaniem dr. Olgierda Annusewicza - do niedawna przebiegała poniżej oczekiwań. Właściwie dopiero ostatnie dwa weekendy przyniosły jakieś ożywienie, przy czym w tygodniu widoczność kandydatów trochę maleje.
Dla Jakiego i Trzaskowskiego, ale także dla PiS i PO stawka wyborów jest ogromna. Spodziewałem się, że rzucą wszystkie siły i środki na kampanię. Jestem trochę zawiedziony, tym jak to wygląda. Wypada blado, a mogłaby być dużo ciekawsza. Nie chcę powiedzieć, że kandydaci nic nie robią, bo szczególnie w soboty i niedziele są bardzo aktywni, ale mogliby robić więcej w pozostałe dni tygodnia. Muszą też dostrzec, szczególnie Rafał Trzaskowski, że kampania to nie tylko akcje, wydarzenia i spotkania ale też zadbanie o ich medialny oddźwięk. To dotyczy też innych kandydatów. Widzę niewykorzystany potencjał. Być może plan jest taki, że kampania nabierze rozpędu w dwóch ostatnich tygodniach, które przed nami - mówi ekspert w rozmowie z Interią.
Może to wynikać z tego, że choć oficjalnie rozpoczęła się w połowie sierpnia, to tak naprawdę kampania trwa od wiosny, a w przypadku Rafała Trzaskowskiego od jesieni zeszłego roku.
W stolicy słabo widoczne są też działania pozostałych kandydatów.
Każdy z nich ma coś do ugrania w tych wyborach. To nie jest tak, że jak nie mamy szans, to nic nie robimy. Jedni grają o byt polityczny, inni o zbudowanie nazwiska - tłumaczy.
Spośród kandydatów z dołu stawki ekspert wyróżnia działania Jakuba Stefaniaka, kandydata PSL na prezydenta i Andrzeja Rozenka z SLD.
Na tle innych prowadzą stosunkowo intensywną i ciekawą kampanię, jak na szanse, które mają. Obaj wiedzą, że nie wygrają wyborów, jednak jeden gra na zbudowanie rozpoznawalności, drugi wie, że swoją kampanią wspiera kandydatów na radnych. Stefaniak zaskakuje tym, że ludowy kandydat może mieć ciekawe pomysły na Warszawę, Rozenek ma chyba najlepsze w tej kampanii hasło wyborcze, do którego przy każdej okazji nawiązuje - mówi dr Annusewicz.
Jaki i Trzaskowski postawili przede wszystkim na aktywność w terenie. Pokazują się na różnych spotkaniach w dzielnicach i na osiedlach, jeżdżą metrem, organizują koncerty. Jeden i drugi ma za sobą duże konwencje.
Ludzie związani z Patrykiem Jakim w mediach społecznościowych kreują wrażenie, że kandydat PiS jest wyjątkowo aktywny i ciągle w ruchu, a Trzaskowski niewiele robi.
To jest kontynuacja strategii, która sprawdziła się Jakiemu na początku: "pokazuję, że jestem aktywny, że mi zależy, że gryzę glebę, robię wszystko, żeby się udało". To w jakimś stopniu powinno nadal działać - mówi ekspert.
Ale Trzaskowski odrobił lekcję z pierwszej części kampanii. Trudno jest już dzisiaj zarzucić mu "lenistwo", które mu kilka osób zarzucało jakiś czas temu. Jest go więcej. Zniknął też gdzieś - zdaniem wielu - zbyt luźny styl, zmieniono nawet billboardy, na których możemy obecnie zobaczyć kandydata w garniturze i pod krawatem. Ale jego spotkania z wyborcami mogłyby być bardziej widoczne. Gdzie są transmisje online ze spotkań, gdzie są setki zdjęć wrzucane na Twittera i Facebooka? Tego nie widzę - mówi dr Annusewicz.
Zdaniem naszego rozmówcy, ważną zmianą - która także pojawiła się w ostatnich dniach - jest korzystanie z innych niż tylko kampania bezpośrednia narzędzi komunikacji wyborczej.
Kampania bezpośrednia jest bardzo ważna i niezbędna w kampanii samorządowej, ale w tak dużym okręgu wyborczym, jakim jest Warszawa, jest to niewystarczające. Nie wszyscy oglądają TVN24, Polsat News i TVP Info. Są ludzie, którzy cały dzień pracują w biurze i nie mają siły na oglądanie nawalanek politycznych w telewizji. Oni mogą nawet nie wiedzieć, kto kandyduje. Ta grupa była dotąd pomijana w strategiach kampanii, na większą skalę zmiany zaszły dopiero w ostatni weekend - mówi ekspert.
W ocenie dr. Annusewicza, na ulicach Warszawy słabo widoczne są też billboardy kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Na reklamach, które już wywieszono, Patryk Jaki prezentuje się bez znaczka partyjnego.
Jaki sobie policzył albo wymyślił, że jakaś część wyborców może na niego zagłosować, jeśli nie będzie go kojarzyła z PiS-em. Nie wiem, na ile ten ruch będzie skuteczny - mówi politolog.
Kandydaci PiS i Koalicji Obywatelskiej jeszcze kilka dni temu prześcigali się w składaniu obietnic wyborczych. W ostatnich dniach wyraźnie widać mniejszą aktywność obu na tym polu - co akurat nasz rozmówca chwali.
Na ile obietnice mają znaczenie w tej kampanii? - Obawiam się, że wbrew pozorom, mają niewielkie znaczenie. To jest pojedynek na osobowości, sympatie do polityków. Na to, czy Jaki ma większy elektorat negatywy, który pójdzie do wyborów i zagłosuje na Trzaskowskiego, nie ze względu na to, jaki fajny jest Trzaskowski tylko dlatego, żeby nie wygrał Jaki. I w drugą stronę, Trzaskowski stara się mobilizować swój elektorat strasząc Jakim, Jaki przy każdej okazji podkreśla, że Trzaskowski oznacza kontynuację rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz - tłumaczy ekspert.
Jak przekonuje dr Annusewicz, obietnice mają przede wszystkim służyć temu, żeby kandydaci mieli o czym mówić, i niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
Gdyby każdy z nich chciał obiecać coś bardzo konkretnego, to zaproponowałby na przykład darmowe wejście na basen dla wszystkich dzieciaków w mieście albo bilety ulgowe w komunikacji miejskiej dla dorosłych zameldowanych w Warszawie. To byłyby propozycje, które można by zaraz po wyborach podpisać. Jak Patryk Jaki mówi, że jego pierwszym krokiem po wygranej będzie decyzja o uruchomieniu budowy trzeciej i czwartej linii metra to ja - jako politolog - trochę się śmieję. Co zrobi? Weźmie kartkę i napisze na niej: niniejszym uruchamiam budowę? Przecież to tak nie działa - tłumaczy ekspert.
Na 12 października zaplanowano telewizyjną debatę z udziałem wszystkich kandydatów. Czy bezpośrednie starcie może coś zmienić w kampanii?
Debata mogłaby coś zmienić, jeśli będzie duża oglądalność, przede wszystkim wśród warszawiaków i to tych nadal niezdecydowanych. Ale kandydaci będą mieli w niej też bardzo mało czasu na wypowiedzi - to wystarczy tylko na zrobienie dobrego wrażenia, które jednak będzie na wagę złota w ostatnim tygodniu kampanii wyborczej - przewiduje dr Annusewicz.
***