Kanclerz Angela Merkel oświadczyła w w wywiadzie dla telewizji ARD, że nie zmieni swojej polityki wobec imigrantów i będzie nadal zabiegała o europejskie rozwiązanie kryzysu. Działania na własną rękę krajów UE są jej zdaniem błędem.
Moim psim obowiązkiem jest doprowadzenie do tego, że Europa znajdzie wspólną drogę - powiedziała Merkel w godzinnej rozmowie z dziennikarką ARD Anne Will.
Za swoje zadanie uznała "utrzymanie jedności Europy i humanitarne traktowanie imigrantów". Godność każdego człowieka, także każdego uchodźcy, jest nienaruszalna - przypomniała pierwszy artykuł niemieckiej konstytucji.
Moja polityka jest "dobrze przemyślana i logiczna" - zaznaczyła szefowa niemieckiego rządu. Jak dodała, nawet jej krytycy "nie kwestionują tej logiki, lecz nie wierzą jedynie w jej skuteczność". Chciałabym, żeby jak najwięcej osób w to uwierzyło, gdyż wtedy można będzie przenosić góry - zauważyła. Merkel powiedziała, że nic nie jest w stanie skłonić jej do zmiany kursu. Nie mam planu B - zapewniła.
Zdaniem Merkel podstawą planu, którego celem jest zmniejszenie liczby imigrantów przyjeżdżających do Europy, jest porozumienie z Turcją, a także działania zmierzające do zakończenia wojny w Syrii.
Niemiecka kanclerz skrytykowała niedawną decyzję Austrii o ograniczeniu do 80 dziennie liczby wniosków o azyl, a także pomysł zamknięcia granicy macedońsko-greckiej, co oznaczałoby izolację Grecji. Skrytykowała też węgierską inicjatywę referendum w sprawie przyjęcia uchodźców.
Merkel wypowiedziała się przeciwko ustaleniu górnego pułapu liczby imigrantów, których mogą przyjąć Niemcy. Takiego limitu domaga się m. in. współrządząca bawarska CSU. Kanclerz wyjaśniła, że "nie może obiecywać czegoś, co po trzech tygodniach może stać się nieaktualne". Jak wyjaśniła, nie może przewidzieć, ilu uchodźców przyjedzie w tym roku.
W zeszłym roku do Niemiec przyjechało zdaniem władz w Berlinie 1,1 mln imigrantów. Merkel powiedziała, że ta liczba jest zawyżona, gdyż część przybyłych była zarejestrowana podwójnie.
Merkel odrzuciła zarzut, że na początku września otworzyła granicę dla Syryjczyków koczujących w Budapeszcie. Jak zaznaczyła, "granice były wówczas otwarte, a ona jedynie ich nie zamknęła". To był gest wynikający z "imperatiwu humanitarnego" - podkreśliła szefowa niemieckiego rządu.
Merkel przyznała, że niemieckie społeczeństwo jest w sprawie uchodźców podzielone. Mianem "odrażających" określiła ataki na ośrodki dla azylantów. Nie zgodziła się z opinią, że rząd pomaga uchodźcom kosztem własnych obywateli, co prowadzi do protestów i do wzrostu poparcia dla skrajnej prawicy.
Poproszona o ustosunkowanie się do wyników sondażu z początku lutego, w którym 81 proc. Niemców wyraziło opinię, że rząd nie panuje nad kryzysem uchodźczym, Merkel zwróciła uwagę, że w tym samym sondażu ponad 90 proc. ankietowanych opowiedziało się za udzieleniem schronienia uciekinierom z Syrii.
(mpw)