Władze nieuznawanego przez białoruski reżim Związku Polaków mają nadzieję, że po dzisiejszej wizycie szefa białoruskiej dyplomacji w Warszawie, ich sytuacja poprawi się. Są jednak pewne obawy związane z przyjazdem Siergieja Martynowa.
Ta wizyta odbywa się w trudnym momencie - w kilka dni po brutalnym przejęciu przez białoruskie władze Domu Polskiego w Iwieńcu. Obawy Andżeliki Borys wiążą się z niebezpieczeństwem, że białoruskie władze wykorzystają przyjazd Martynowa propagandowo. Chodzi o legitymizację działań reżimu. Szefowa Związku uważa jednak, że ostatnie działania milicji wcale nie muszą oznaczać braku chęci porozumienia w sprawie nieuznawanego przez Mińsk Związku. Trudno przewidzieć. Znam zachowanie władz Białorusi - czasami są to zachowania nieadekwatne i niemające logiki - mówiła Borys. Przedstawiła też katalog tematów, które muszą być poruszone podczas spotkania w Warszawie. Zaprzestanie szykan, przywrócenie status quo Domu Polskiego w Iwieńcu, wskazanie drogi do legalizacji naszego Związku - wymieniała. Andżelika Borys poinformowała też, że przed wizytą Martynowa polskie władze kontaktowały się ze Związkiem, więc wszystko dzieje się za wiedzą działaczy.
To pierwsza od sześciu lat wizyta szefa białoruskiej dyplomacji w Polsce. Pięć lat temu reżim Łukaszenki rozpoczął otwartą wojnę ze Związkiem Polaków na Białorusi. Powołał swoich ludzi do władzy i zdelegalizował zarząd pod kierownictwem Andżeliki Borys. Od tamtej pory władze rozpoczęły szykanowanie polskich działaczy. Przejęły też większość Domów Polskich. Z kilkunastu, dziś w rękach Związku kierowanego przez Andżelikę Borys są już tylko dwie placówki. Ostatnio oprócz przejęcia Domu Polskiego w Iwieńcu, białoruskie władze nałożyły karę równowartości 40 tysięcy dolarów na firmę Polonica, która prowadzi w Grodnie polską szkołę. Ta kara oznacza likwidację placówki.