"Pomnik smoleński powinien stanąć na Krakowskim Przedmieściu - w miejscu, które jest symbolem tamtej tragedii i dni, które po niej nastąpiły" - mówi w RMF FM prezydent elekt Andrzej Duda w pierwszym wywiadzie udzielonym mediom po zwycięstwie w wyborach. "Była propozycja spotkania z prezydentem Ukrainy Petro Poroszenko w czasie finału Ligi Europejskiej w Warszawie, ale przesunęliśmy to spotkanie na późniejszy termin" - ujawnia.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Michał Zieliński, RMF FM: Panie prezydencie, przede wszystkim gratuluję zwycięstwa w wyborach i dziękuję za to, że zgodził się pan udzielić pierwszego wywiadu radiu RMF FM. Nie będę pana prezydenta pytał o to, czy pan wierzył w zwycięstwo w wyborach, bo gdyby pan nie wierzył, to by pan ich nie wygrał. Ale chciałem zapytać, czy był taki moment podczas tej kampanii, w którym pomyślał pan sobie: "Rzeczywiście, mogę zostać prezydentem"?
Prezydent elekt Andrzej Duda: Oczywiście, że był taki moment. Przede wszystkim wtedy, kiedy ogłoszono wyniki pierwszej tury.
A czy była taka chwila, w której pomyślał pan: "Mogę nie dać rady. Za dużo do zrobienia, za mało siły"?
Oczywiście, że były takie momenty, kiedy czułem się rzeczywiście zmęczony. Zdarzało się nawet, że ci, którzy mnie znają, dzwonili i mówili mi: "Andrzej, wyglądasz na zmęczonego". Były takie momenty, bo rzeczywiście zadanie było ogromne i to był wielki trud, ale ja nie żartowałem mówiąc, że ci, którzy się ze mną spotykają, bardzo często ten wielki entuzjazm, który tym spotkaniom towarzyszył, rzeczywiście dodawały mi sił. Bez dwóch zdań. Jestem ogromnie wdzięczny wszystkim tym, którzy przyszli na te spotkania ze mną, bo dla mnie to był rdzeń tej kampanii, to był taki główny jej pień - właśnie te spotkania z moimi rodakami we wszystkich zakątkach kraju, które dawały mi po prostu ogromne wsparcie. To autentycznie dodawało sił.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
W najkrótszych słowach: jaki jest plan na pana prezydenturę? Tak, żeby nie zawieść tych dziewięciu milionów ludzi, a być może zyskać zaufanie kolejnych.
Przede wszystkim chcę zrealizować to, co mówiłem w kampanii, bo nie mam zwyczaju rzucania słów na wiatr. Natomiast chcę podkreślić jedno, tak jak mówiłem, że wyobrażam sobie tę prezydenturę - patrząc też na konstytucję, na możliwości, które konstytucja dzisiaj stwarza - jako prezydenturę aktywną, jako także prezydenturę otwartą. Nie będę siedział w jednym miejscu, chcę dalej spotykać się z moimi rodakami, chcę, żeby mieli takie poczucie bliskości z prezydentem Rzeczypospolitej - w końcu go wybrali. Jak pan redaktor powiedział, to prawie 9 milionów ludzi. Ja rzeczywiście lubię słuchać ludzi i wiele usłyszałem w czasie tej kampanii, co też dało mi bardzo dużo takich przemyśleń na temat tego, jaka jest dzisiaj sytuacja moich rodaków, jaka jest generalnie sytuacja w naszym państwie, jakie są też oczekiwania. No i rzecz najważniejsza - uważam, że to jest wielka rola, którą powinna w naszym kraju spełniać głowa państwa - próba szukania elementów wspólnych w obrębie społeczeństwa. Mimo wszystkich istniejących różnic, politycznych itd., szukanie tego, co jest dla nas wspólne, i mocne tego akcentowanie. W moim przekonaniu my ogromnie potrzebujemy odbudowania wspólnoty.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Panie prezydencie, rozumiem, że czyni pan z tego wzmacniania jedności, wspólnoty oś swojej prezydentury. Ale są takie sprawy w Polsce, które budzą emocje, dzielą społeczeństwo. Jedną z takich spraw jest kwestia smoleńska. Co pan sądzi na temat planowanej lokalizacji pomnika smoleńskiego?
Ja od samego początku mówiłem - zawsze, kiedy byłem pytany, i moje zdanie się absolutnie nie zmienia - uważam, że ten pomnik - upamiętniający ofiary tragedii smoleńskiej - powinien stanąć w miejscu, które jest symbolem dla Polaków. Symbolem tamtej tragedii, tamtego zdarzenia, tych dni, które nastąpiły później. Czyli powinien stanąć na Krakowskim Przedmieściu, koło Pałacu Prezydenckiego. Jeżeli będą ze mną prowadzone rozmowy, a wierzę w to, że tak będzie, to z całą pewnością będę się opowiadał za tą opcją. Myślę, że tak po prostu powinno być. Myślę też, że w gruncie rzeczy takie jest oczekiwanie większości polskiego społeczeństwa. To jest to miejsce, które się kojarzy, i wydaje mi się, że ono jest miejscem jak najbardziej godnym.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Na pewno wyborcy docenią chęć kontaktu z nimi. Ale jednocześnie na pewno będą zwracać uwagę na to, jak pan stara się realizować swoje obietnice przedwyborcze. Były one mocno krytykowane, głównie ze względu na koszty, które mają generować. Przede wszystkim reforma emerytalna te koszty może tworzyć. Czy ta reforma miałaby być prostym wycofaniem rozwiązań wprowadzonych kilka lat temu, czy chodzi raczej o otwarcie drogi do jakichś rozwiązań, które mogłyby sytuację uzdrowić, czyli na przykład zachęcać Polaków, skłaniać do tego, żeby pracowali dłużej, a nie ich do tego zmuszać?
Do tego można sprowadzić ten plan. Proszę też pamiętać o tym, że podpisałem porozumienie z Komisją Krajową Solidarności. Oni mają swój pomysł na rozwiązanie tej kwestii. Podobnie OPZZ - też ma swoją propozycję, zresztą zbliżoną treściowo do tego, co proponuje Solidarność. Nad tym z pewnością usiądziemy. To nie jest prosty powrót do poprzedniego rozwiązania, bo to jest połączenie wieku z długością okresu składkowego. Dziś jest to proponowane przez Solidarność na 40 lat, 40 lat składkowych, i wiek, więc raczej w tym kierunku będzie zmierzało to rozwiązanie, przy czym cieszę się, że pan redaktor to zaakcentował. Ja chcę dać ludziom możliwość wyboru. Jeżeli ktoś chce pracować dłużej - proszę bardzo, może pracować dłużej. To też jest kwestia kosztów. Ja podejrzewam, że wielu ludzi będzie chciało kontynuować zatrudnienie, niekoniecznie na emeryturę przechodzić, zbierając w ten sposób większy kapitał. Natomiast z pewnością będą osoby, które zdecydują się przejść na emeryturę wcześniej. Wiem to, bo rozmawiam. Są tacy, którzy nie mają siły, są tacy, którzy mają inne plany życiowe, np. kobieta, która mówi: "Chciałabym zająć się swoimi wnukami". Takich sytuacji będzie wiele, ale powtarzam: to nie jest tak, że to wygeneruje gigantyczne koszty, bo wszyscy nagle przejdą na emeryturę. Nie, na pewno jest duża grupa ludzi, którzy będą chcieli kontynuować zatrudnienie i ja chcę im dać takie prawo, taką możliwość.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Dużo o kosztach mówi się przy okazji innej propozycji - chodzi o podniesienie kwoty wolnej od podatku. Czy tutaj także mogłyby być przewidywane kroki ewentualnie równoważące straty czy też obciążenie budżetu, np. zwiększenie podatków dla najbogatszych albo wyższe podatki od towarów luksusowych?
Uważam, że w niesprawiedliwy sposób, w trakcie kampanii przede wszystkim, byli tacy ekonomiści, czy jacyś eksperci rządowi, czy dziennikarze również, którzy różne takie wyliczenia podawali, że to były wartości kosmiczne kompletnie. Tymczasem, proszę pamiętać, że to jest szacowane - przy założeniu kwoty 8 tys. złotych jako kwoty wolnej od podatku - na mniej więcej 12 mld rocznie. Biorąc pod uwagę chociażby to, jaka jest dzisiaj luka podatkowa, tak ściślej mówiąc: luka VAT, która - jak podaje w swoim raporcie PricewaterhouseCoopers - jest między 35 a 55 mld - to już samo usprawnienie systemu podatkowego, właśnie w sensie VAT-u, z pewnością spowoduje znaczący wpływ, choćby z samego podatku VAT, do Skarbu Państwa. Poza tym proszę pamiętać: jeżeli zostawimy ludziom więcej pieniędzy, to przede wszystkim zostawimy tym, którzy dzisiaj są w najtrudniejszej sytuacji. Tak że to nie jest takie proste rozliczenie, że to będzie kosztowało 12 mld i nic z tego nie będzie. Nie, ja mówię: podejdźmy do tego spokojnie. Ja będę przecież pracował z ekspertami, będzie Narodowa Rada Rozwoju, my się będziemy zastanawiali nad szczegółowymi rozwiązaniami.
Panie prezydencie, kiedy mówił pan - jeszcze podczas kampanii wyborczej - o możliwościach zwiększenia dochodów do budżetu, wspomniał pan o opodatkowaniu banków, które w Polsce w większości są zagraniczne, a także - między innymi - hipermarketów. Pojawiły się takie komentarze - zaraz po wyborach we Francji - że nowy polski prezydent może być zagrożeniem dla francuskich interesów. Nie obawia się pan, czy tego typu retoryka czy później tego typu działania nie sprawią panu jako prezydentowi kłopotu? Czy nie będzie ze strony państw, inwestorów sytuacji, w której doświadczy pan podobnych nieprzyjemności jak Viktor Orban na Węgrzech?
No tak, tylko musimy pamiętać o tym, że Viktor Orban został ostatnio świetnie oceniony, jego reformy, które uzdrowiły sytuację finansową Węgier, zostały świetnie ocenione. Jak się okazało, ta jego polityka wewnętrzna jest bardzo skuteczna.
Tak, ale przez kilka lat zmagał się ze sporymi problemami...
Panie redaktorze, to są interesy i to gigantyczne. Gigantyczne interesy, które są dzisiaj robione w naszym kraju. Ja nie widzę powodów do tego, żeby banki zarabiające gigantyczne pieniądze, obciążające Polaków najwyższymi w Europie opłatami, prowizjami bankowymi i transferujące w ogromnej części swoje zyski za granicę, nie miały także przyłożyć się do odbudowy naszej gospodarki, skoro czerpią pieniądze od swoich klientów - Polaków. Uważam, że podatek bankowy - różne są tutaj propozycje, jest wśród nich choćby podatek od aktywów - to są propozycje do rozważenia.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Pewnie nie Budapeszt będzie pierwszym celem podróży zagranicznej pana prezydenta. Czy są jakieś plany?
Objęcie urzędu prezydenta Rzeczypospolitej ma nastąpić 6 sierpnia, to jest jeszcze kilka miesięcy. Nikt nie jest w stanie przewidzieć dzisiaj, jaka wtedy będzie sytuacja na arenie międzynarodowej. Natomiast - abstrahując zupełnie od uwarunkowań, które będą - trzeba sobie jasno powiedzieć tak: nasze interesy dzisiaj - w tej skali międzynarodowej - koncentrują się wokół dwóch głównych sojuszy, w których jesteśmy: Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej, której jesteśmy członkiem. Więc jeżeli dzisiaj miałbym mówić, gdzie są nasze ważne interesy, to z całą pewnością mamy ważne interesy w Brukseli i z całą pewnością mamy ważne interesy w Waszyngtonie.
W ostatnich dniach, po pana wyborze na prezydenta Rzeczpospolitej mówi się sporo o kwestii obsady, przedłużenia lub nie kadencji prezesa Narodowego Banku Polskiego. Czy jakieś konkretne deklaracje może pan już złożyć w tej kwestii?
Oczywiście zapytać pan redaktor zawsze może. Ja się mogę uśmiechnąć.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
W ostatnich dniach pada wiele pytań o pana, panie prezydencie, stosunki z byłym już pana przełożonym, nie jest pan już członkiem PiS-u. Pana mama wczoraj wspomniała o tym, że Jarosław Kaczyński jest pana politycznym ojcem. Ale z drugiej strony w życiu każdego ojca i syna następuje taki moment, kiedy syn idzie na swoje. Czy to rozwinięcie myśli pana mamy wydaje się panu celne?
Można tak powiedzieć, że właśnie poszedł, bo Polacy go tam, na swoje, wysłali...
Chodzi mi o skutki tego rozstania...
...dokonując wyboru przy urnach. Nie zapominam o swojej politycznej biografii. Jestem już byłym członkiem Prawa i Sprawiedliwości, ale to przecież nie oznacza odejścia od wspólnej dla nas idei budowy sprawiedliwego i silnego państwa. Wręcz przeciwnie, sukces Prawa i Sprawiedliwości w jesiennych wyborach parlamentarnych będzie oznaczać zielone światło w Sejmie dla realizacji mojego programu wyborczego, który w wielu punktach pokrywa się z programem PiS-u. Ja konsekwentnie wystąpiłem z Prawa i Sprawiedliwości w dniu, w którym Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła oficjalnie wynik wyborów i to, że ja te wybory wygrałem - za co jestem ogromnie wdzięczny wyborcom. Ale dla mnie to oznacza, że teraz mam służyć polskiemu społeczeństwu, mam służyć narodowi - to jest w moim poczuciu w tej chwili jedyny ten, kto mi dyktuje, jak powinna być realizowana prezydentura, dyktowano mi to na tych spotkaniach, słuchałem tych oczekiwań, w związku z tym mówię, jaka jest moja wizja prezydentury - i ona jest w moim przekonaniu dostosowana to tego, jakie są dzisiaj oczekiwania polskiego społeczeństwa, bo można także tą prezydenturę tak właśnie realizować w oparciu o naszą konstytucję.
Będzie pan teraz głową państwa, ale jest pan prezydent także głową rodziny. Jest pan - przepraszam, proszę mi wybaczyć - zwykłym 40-latkiem, który lubi jeździć na nartach, chodzić po górach, czytać książki, spotykać się ze znajomymi. Z czego w miarę możliwości chciałby pan prezydent nie rezygnować?
Z rodziny na pewno nie. Córka jest już osobą dorosłą. Ona sama zdecyduje, czy będzie chciała zostać w Krakowie, czy będzie chciała jechać do Warszawy. Z tego, co do tej pory słyszę, to raczej będzie chciała kontynuować swoje studia, które zaczęła na Uniwersytecie Jagiellońskim, i do Warszawy nie pojedzie. Ma 20 lat, więc jest w takim wieku, że rodzice nie są jej niezbędnie potrzebni - zresztą przecież wielu młodych ludzi opuszcza dom rodzinny po to, żeby jechać gdzieś na studia - więc zostanie sama i będzie radziła sobie na pewno znakomicie. Natomiast ja nie chciałbym rezygnować z tej mojej największej pasji pozazawodowej, jaką jest narciarstwo. Myślę, że na nartach będę jeździł. Wprawdzie w kampanii obawiano się, żebym przypadkiem sobie czegoś nie zrobił i tak dalej, ale z całą pewnością będę chciał kontynuować swoją pasję narciarską - oczywiście w miarę możliwości, także czasowych, bo jednak obowiązki to obowiązki. Pasję narciarską można realizować trochę w ramach wypoczynku, trochę dla zdrowia, ale wtedy, kiedy jest na to czas.
Nie jest pan, panie prezydencie, kibicem piłki nożnej?
Jestem, ale nie fanatycznym.
Wczoraj w Warszawie rozegrany został finał Ligi Europejskiej. Miał go oglądać prezydent Ukrainy, wcześniej miał się spotkać z prezydentem Komorowskim i - jak podawały media - również z panem, z prezydentem elektem. Nie doszło do tej wizyty. Czy rzeczywiście padła taka propozycja i jaka była pańska odpowiedź?
Przesunęliśmy to spotkanie na inny termin, późniejszy. Natomiast w meczu kibicowałem naszym sąsiadom - nie udało im się wygrać, chociaż mecz był dobry i emocjonujący. Wynik 3:2 pokazuje, że dużo się działo na boisku.
Wiem, że pan prezydent od lat słucha Faktów RMF FM. Pozostanie pan naszym słuchaczem?
Tak, oczywiście. Prezydent musi słuchać - to raz. A dwa: jeżeli człowiek zajmuje się polityką, a zwłaszcza polityką na takim poziomie, musi mieć dobre źródła informacji. Ja bardzo dużo korzystam choćby z informacji, które są zamieszczane na Twitterze. Śmiałem się nawet w czasie naszych tweetUpów, że to jest dla mnie takie najszybsze źródło informacji, bo na Twitterze informacje polityczne pojawiają się błyskawicznie, w zasadzie w momencie, w którym się wydarzą. A radia bardzo lubię słuchać, na przykład jak jadę samochodem.
Kto będzie w pana kancelarii, panie prezydencie?
Nie zdradzę w tej chwili żadnych szczegółów. Proszę o wyrozumiałość, ale mam jeszcze na to czas i rzeczywiście układam sobie tą listę współpracowników. Powiem otwarcie: chcę, żeby to były po pierwsze osoby fachowe, na tym mi ogromnie zależy, żeby te zadania były realizowanie w sposób profesjonalny. Po drugie chciałbym, żeby to byli raczej ludzie młodego pokolenia, tacy - powiedzmy - myślący podobnie do mnie, bo wtedy dobrze układa się współpraca. Tak jak powiedziałem: układam sobie w tej chwili listę moich współpracowników, ale szczegółów - jeżeli pan redaktor pozwoli - jeszcze nie zdradzę.
Dziękuję bardzo za rozmowę i mam nadzieję na kolejne spotkanie.
Dziękuję.