Rosja skutecznie atakuje ukraińską infrastrukturę krytyczną. "Brak decyzyjności na temat tego, żeby przekazać taką pulę amunicji, jaka jest Ukraińcom potrzebna, spowoduje, że w pewnym momencie Ukrainy nie będzie miał kto bronić" - mówił w Radiu RMF24 kmdr Maksymilian Dura, ekspert portalu Defence24. W rozmowie z Tomaszem Terlikowskim podkreślał, że obecne działania Rosji są możliwe przede wszystkim z powodu braków amunicji po stronie ukraińskiej.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Rosjanie zbombardowali jedną z największych elektrowni w Ukrainie. Tomasz Terlikowski pytał komandora Maksymiliana Durę czy to właśnie one staną się teraz głównymi celami ataków.
Ukraińcy bronili się dosyć skutecznie i rzeczywiście były ataki na infrastrukturę energetyczną oraz na elektrociepłownie, ale nawet w zimie Rosjanom nie udało się tego zrobić. Teraz Rosjanie po prostu wykorzystują sytuację kompletnego braku amunicji przeciwlotniczej i niszczą to, co chcieli zniszczyć - tłumaczył komandor. Za winnych takiego stanu rzeczy uznał amerykańskich republikanów.
Prowadzący przywołał słowa oficerów, którzy uważają, że jeżeli sytuacja się nie zmieni, Ukraina nie będzie miała się czym bronić. Komandor Dura zwraca uwagę na ważny sygnał słabnącej obrony, jakim był udany atak Rosjan na elektrociepłownię Trypilską.
Ona została zaatakowana w obwodzie kijowskim. To był obwód, który był bardzo dobrze broniony systemami przeciwlotniczymi, tymi najlepszymi (...) Tym razem się to nie udało, co oznacza, że nawet ta bardzo silna obrona Kijowa w tej chwili jest już słabsza - zauważył ekspert.
Drugi ważny sygnał, o którym należy pamiętać, to jest to, czym trafiono tę elektrociepłownię, a trafiono pociskiem, który jest pociskiem poddźwiękowym (...), który jest łatwy do zestrzelenia [ukraińskie media poinformowały, że elektrownię zaatakowano pociskami CH-69, które prawdopodobnie wyposażono w technologię stealth] i Ukraina sobie z tym wcześniej radziła. To oznacza, że nawet obrona Kijowa w tej chwili już nie jest tak szczelna, jak powinna być i brakuje pocisków - dodał komandor.
Sytuacja jest naprawdę trudna. Amerykanie robią prezent Rosjanom i powodują to, że Ukraina jest w coraz gorszej sytuacji. Nawet zimą, kiedy opłacało się niszczyć elektrociepłownie, nie udało się tego zrobić. A teraz im się udaje między innymi dzięki Trumpowi - stwierdził Dura, odwołując się do pata w amerykańskim Kongresie, spowodowanego przez grupę republikanów, którzy torpedują procedowanie pakietu wsparcia wojskowego dla Kijowa.
W mediach coraz częściej pojawiają się głosy, że Rosja jest coraz bliżej tego, aby zająć Charków - drugie co do wielkości miasto Ukrainy. Mimo trudnej sytuacji na froncie komandor Dura uważa, że mówienie o pełnym przejęciu inicjatywy przez Rosjan może być przesadzone. Zaznaczył, że rosyjska ofensywa trwa, ale przebiega powoli, bo Ukraińcy umiejętnie się bronią. Dodał jednak, że wojska Władimira Putina mogą stopniowo przełamywać linie defensywne sił Kijowa.
Przy takiej przewadze artyleryjskiej, jaką w tej chwili posiadają Rosjanie, przy użyciu bomb szybujących, które oni wykorzystują do niszczenia pozycji ukraińskich, nie ma szans, żeby utrzymać jakąkolwiek pozycję i każda pozycja zostanie złamana. Tych ludzi się wycofuje i w tym momencie w tamto miejsce wchodzą Rosjanie - tłumaczył ekspert. Podkreślał, że brak amunicji zmusza Ukraińców do powolnego wycofywania się z terenu.
Jeżeli byłyby systemy artyleryjskie, to Rosjanie by nawet nie podeszli do pozycji ukraińskich. A podchodzą. Także prezent dla Rosjan jest wielki. Oni się będą posuwali non stop, ale można to natychmiast zatrzymać, przekazując Ukraińcom po prostu odpowiednią ilość amunicji - mówił komandor, wskazując na sposób, który rozwiązałby problem.
Komandor Maksymilian Dura zauważa, że w rosyjskich nalotach giną zmotywowani do walki Ukraińcy. Pozyskanie nowych żołnierzy na ich miejsce może stanowić duży problem.
Kwestia obrony terytorium Polski i państw NATO przed rosyjskimi rakietami staje się coraz bardziej aktualna. Czy musimy być przygotowani na to, że kiedyś mogą stanowić poważne zagrożenie dla naszego kraju?
To są rakiety manewrujące, one mogą w każdej chwili zmienić kurs i polecieć w zupełnie innym kierunku. Mogą np. lecieć wzdłuż polskich granic i nagle zahaczyć w okolice Rzeszowa - tłumaczył komandor. Jego zdaniem każdy system rakietowy zbliżający się do terytorium Polski, powinien być zestrzeliwany.
My powinniśmy zrobić strefę buforową, w której żadne loty i to ze strony ukraińskiej i rosyjskiej nie byłyby dopuszczalne ze względu na naruszenia polskich granic. My tego nie robimy. Podrywamy cały czas samoloty myśliwskie, jakby one rzeczywiście mogły zestrzelić takie rakiety, co jest bardzo trudne z powietrza, a poza tym niebezpiecznie dla tych ludzi, którzy są na dole - mówi Dura.
Mamy cały czas nadzieję, że Rosjanie będą na tyle mili, że rakiety wlecą na teren Polski, a potem wrócą i uderzą w kogoś w Ukrainie (...) z naszego terytorium, co już jest skandalem, dlatego że w tym momencie stajemy się czymś takim jak Białoruś, która pozwalała, żeby z jej terytorium atakowano Ukrainę. Po drugie, nigdy nie mamy pewności, że ta rakieta rzeczywiście przeleci. Zastanówmy się nad tym, co z tymi rakietami robić. Moim zdaniem należałoby je zestrzelić i najlepiej nad terytorium Ukrainy - dodał ekspert.
Tomasz Terlikowski dopytywał, czy Polska może samodzielnie podjąć decyzję o zestrzeliwaniu rakiet. Jak zaznacza ekspert, wszystko musi odbywać się za zgodą NATO. Zdaniem eksperta Polacy mają prawo do obrony własnego terytorium i powinni postawić Rosji ultimatum.
To powinno być głośno i oficjalnie powiedziane Rosjanom "Słuchajcie, ponieważ już trzykrotnie naruszyliście nasze terytorium, trzykrotnie wasze rakiety wleciały w teren Polski, to my w tym momencie każdą rakietę, która doleci do naszych granic i będzie się niebezpiecznie zbliżała, będziemy ostrzeliwali" - mówił komandor. Jego zdaniem Sojusz prawdopodobnie przystałby na takie rozwiązanie.
Myślę, że NATO naprawdę by poszło na to, żeby jednak w jakiś sposób bronić terytorium, które nie jest tylko terytorium polskim, ale terytorium NATO - stwierdził komandor Maksymilian Dura.
opracowanie: Milena Brosz