„Nie było zewnętrznego finansowania spółki Amber Gold” - wynika z opinii finansowo-księgowej Ernst & Young Audyt Polska dla prokuratury. Spółka Marcina P. pozyskała z lokat od klientów prawie 851 mln zł, z czego tylko ponad 10 mln zł zainwestowała w złoto.

REKLAMA

Izabela Janeczek z łódzkiej prokuratury, która prowadzi śledztwo ws. Amber Gold powiedziała, że z analizy sporządzonej przez biegłych wynika, iż nie było zewnętrznych źródeł finansowania spółki, a wpłaty na jej rachunki były dokonywane w głównej mierze od klientów zakładających lokaty. Biegli sporządzili swoisty bilans spółki. Wynika z niego, że głównym zasobem finansowym spółki były lokaty od klientów. Nie było wpłat pochodzących od innych osób, a tylko od zakładających lokaty. Nie było w ogóle zewnętrznych źródeł finansowania - wyjaśniła. Jej zdaniem na razie nie ma dowodów wskazujących na to, by w spółce dochodziło do prania brudnych pieniędzy.

Z bilansu sporządzonego przez biegłych wynika, że na konta Amber Gold wpłynęło prawie 851 mln zł z lokat zakładanych przez klientów. Niewiele ponad 10 mln zł przeznaczono na zakup złota, które miało być ich zabezpieczeniem. Lokaty były zawierane od października 2009 do sierpnia 2012 r., podczas gdy złoto kupowano tylko do lipca 2011 r.

Pieniądze z lokat były wydawane na różne cele: m.in. działalność lotniczą, w tym finansowanie linii OLT Express przeznaczono prawie 300 mln zł, ponad 214 mln zł wydano na bieżącą działalność spółki, w tym m.in. na zakup nieruchomości czy reklamę. Część została przeznaczona na wynagrodzenia za pracę. Ustalono, że prezes Amber Gold Marcin P. i jego żona wypłacili sobie w sumie 18,8 mln zł pensji.

Wszystko wskazuje na to, że od początku było to coś, co nazywa się piramidą na rynku finansowym i wygląda na to, że z takim zamiarem było to stworzone - podkreśliła prokurator Janeczek.

(mn)