Nie ma żadnego zagrożenia w związku z sytuacją w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej - zapewniła minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Szef Państwowej Agencji Atomistyki przestrzegł przed dezinformacją.
Rosyjskie wojsko przejęło kontrolę nad elektrownią atomową w mieście Enerhodar. W nocy po ostrzale na terenie elektrowni wybuchł pożar. Ogień ogarnął budynek szkoleniowy i laboratorium, poza obrębem elektrowni atomowej. Nad ranem został ugaszony.
Video of the battle from the last night for the #nuclear power plant in #Energodar. pic.twitter.com/hkpPdT3z1B
Z inicjatywy Polski i Kanady wczoraj odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Rady Gubernatorów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Rada Gubernatorów podjęła rezolucję, w której stanowczo potępiła działania wojsk Federacji Rosyjskiej i wezwała do natychmiastowego wstrzymania działań przeciwko obiektom jądrowym i materiałom jądrowym na terytorium Ukrainy - relacjonował.
W przypadku Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej mamy obudowę bezpieczeństwa, która ma przeciwdziałać uwolnieniom skażeń do atmosfery. Ona ma potrójne systemy bezpieczeństwa, które są potrójnie redundowane. W sytuacji, gdyby doszło do uszkodzenia jednego z tych systemów, kolejny system wchodzi w jego miejsce. Mamy wyśrubowane standardy bezpieczeństwa, które uwzględniają różnego rodzaju sytuacje, w tym np. uderzenie samolotem - tłumaczył Młynarkiewicz w rozmowie z dziennikarka RMF FM Magdaleną Grajnert.
Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa zapewniła, że Państwowa Agencja Atomistyki (PAA) jest w stałym kontakcie ze stroną ukraińską. Sytuacja jest monitorowana, nie ma żadnego zagrożenia - zaznaczyła.
Prezes Państwowej Agencji Atomistyki Łukasz Młynarkiewicz powiedział, że podczas ataku "nie doszło do uszkodzenia systemów ważnych dla bezpieczeństwa jądrowego". Dodał, że na terenie zaporoskiej elektrowni nie odnotowano wzrostu promieniowania. Tak samo w Polsce sytuacja radiacyjna nie odbiega od tego, co było przed agresją Rosji na Ukrainę.
Prezes przypomniał, że Agencja prowadzi stały monitoring sytuacji radiacyjnej w kraju - 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Dodał, że w ostatnich latach system został znacząco rozbudowany i zmodernizowany. To nowoczesny sprzęt dający wiarygodne informacje - zaznaczył.Młynarkiewicz poinformował, że na Ukrainie czynnych jest 15 reaktorów, z czego siedem w tej chwili pracuje. W elektrowni zaporoskiej pracuje jeden reaktor z sześciu - pozostałe są wyłączone.
Moskwa oraz Młynarkiewicz zaapelowali, aby nie ulegać dezinformacji. Należy podawać sprawdzone informacje oraz śledzić komunikaty autoryzowanych i uprawnionych do tego instytucji jak np. PAA. Szef Agencji zwrócił uwagę, że obok konfliktu zbrojnego, trwa wojna dezinformacyjna.
Minister podkreśliła, że komunikaty przekazywane przez państwowe instytucje są wiarygodne, "pozostałe informacje mogą być elementem prowokacji".
ALERTOd wczesny godzin porannych wysoki wzrost dziaa dezinformacyjnych w przestrzeni polskich social media dot moliwych zagroe #atom #Ukraina #wojna w kontekcie pyn #Lugola i moliwego promieniowania. pic.twitter.com/gPgnleFmvh
ibimspl4 marca 2022
Młynarkiewicz dodał, że nie ma konieczności przyjmowania przez ludzi preparatów zawierających stabilny jod. Takim preparatem jest np. płyn Lugola. Odradzamy tego rodzaju działania na własną rękę, bez wyraźnych komunikatów w tej materii. Przyjmowanie preparatów ze stabilnym jodem może mieć szkodliwe skutki dla zdrowia i życia osoby przyjmującej - ostrzegał.
Także zastępca dyrektora Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej Paweł Lipiński ostrzega przed przyjmowaniem płynu Lugola. Jak mówi, płyn Lugola, czyli roztwór wodny jodu, jak też inny preparat o podobnym działaniu, podaje się po to, żeby zablokować wchłanianie jodu przez tarczycę. Narząd ten nie rozróżnia, jakiego rodzaju jest to jod - promieniotwórczy czy pierwiastkowy. Można zatem narząd ten nasycić jodem pierwiastkowym, co zapobiega ewentualnemu wchłanianiu jodu promieniotwórczego.
Trzeba jednak pamiętać, że przyjmowanie preparatu z jodem dla niektórych osób może być szkodliwe dla zdrowia. Dotyczy to szczególnie tych osób, które mają jakieś zaburzenia funkcjonowania tarczycy - podkreślił przedstawiciel CLOR.
Płyn Lugola był niepotrzebnie podawany w Polsce w 1986 r., gdy doszło do awarii elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Taką decyzję podjęło wtedy Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej, jednak na skutek blokady informacyjnej ze strony Związku Radzieckiego, nie było w pełni wiadomo, czy promieniowanie może narastać i na wszelki wypadek zalecono użycie płynu Lugola.