Wcześniejsze wybory powinny się odbyć, ale dopiero po zmianach w ordynacji wyborczej - ogłosił w Szczecinie prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak stwierdził, wcześniejsze wybory powinny być uczciwe, "a mamy rząd, który jest nieuczciwy i każdy mógł to ostatnio zobaczyć i usłyszeć".
To nieuczciwość związana z perspektywą wyborów i nieuczciwość bardzo poważna, związana także z gotowością do łamania prawa - dodał prezes PiS.
Przypomniał o wysłanym przed eurowyborami piśmie przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, w którym - jak mówił - znalazł się zakaz kopiowania wyników wyborów w obwodowych komisjach wyborczych oraz robienia z nich notatek. To sytuacja, która zupełnie paraliżuje kontrolę i działanie, bez żadnych podstaw prawnych - podkreślił.
Zdecydowanie są potrzebne wcześniejsze wybory, ale powinien je przeprowadzić rząd techniczny, który będzie dawał gwarancję uczciwości w tych sprawach, i powinny być wprowadzone nowe przepisy odnoszące się do Ordynacji wyborczej - powiedział.
Wyjaśnił, że nowe zapisy w ordynacji miałyby zwiększyć pewność, że wybory są przeprowadzone w sposób uczciwy. Zapowiedział, że w niedługim czasie PiS ponownie zgłosi stosowny projekt. Jak wyjaśnił, chodzi m.in. o instalowanie we wszystkich obwodowych komisjach wyborczych kamer internetowych, dzięki którym będzie można oglądać to, co się w nich dzieje. Przepisy przygotowywane przez PiS miałyby też zakazać wysyłania pism podobnych do tego sprzed ostatnich wyborów.
Wtedy będzie można powiedzieć, że polska demokracja została umocniona, a wynik wyborów, niezależnie od tego, jaki będzie, jest wynikiem uczciwym - zaznaczył.
Po wyborach do PE PiS zwróciło uwagę na pismo PKW skierowane do przewodniczących okręgowych, regionalnych i obwodowych komisji wyborczych z 22 maja. PKW wyjaśnia, że członkowie obwodowych komisji wyborczych i mężowie zaufania mogą fotografować oraz filmować protokół głosowania podany do wiadomości publicznej przez obwodową komisję wyborczą - brzmi jedna instrukcji zawartych w piśmie. Znajduje się w nim również stwierdzenie, że "komisja nie sporządza żadnych dodatkowych kopii protokołu, w szczególności przeznaczonych dla poszczególnych członków komisji lub mężów zaufania".
Jak podkreślali politycy PiS, według pisma fotografowanie protokołów możliwe było dopiero po ich wywieszeniu, a według ich informacji, niektóre protokoły jeszcze przed podaniem oficjalnych wyników były już zdejmowane z drzwi lokali obwodowych komisji wyborczych.
Głosy o konieczności dymisji rządu i przeprowadzenia wcześniejszych wyborów nasiliły się po publikacji przez tygodnik "Wprost" nagrań z nielegalnych podsłuchów rozmów czołowych polityków i szefa NBP. W ostatnich dniach tygodnik ujawnił nagrania z rozmów szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicz i prezesa NBP Marka Belki oraz byłego ministra transportu Sławomira Nowaka z byłym wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem.
Weekendowa "Gazeta Wyborcza" podała ponadto, że w czwartek do redakcji "Wprost" dotarły kolejne nagrania rozmów polityków - byłego rzecznika rządu Pawła Grasia, szefa MSZ Radosława Sikorskiego, byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego i ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego. Dziennikarz tygodnika Michał Majewski opublikował później na Twitterze fragment rozmowy Grasia z prezesem PKN Orlen Jackiem Krawcem:
Jacek Krawiec: Ja Ci powiem też, że po zmianach dużo lepiej się współpracuje z ABW, zupełnie inny klimat. Już nie ma szukania, chodzenia, knucia, szczucia. Tylko jest normalna współpraca, jak coś potrzebują.
Paweł Graś: To taka solidna firma...
Dzisiaj pełnomocnik tygodnika "Wprost" mec. Jacek Kondracki przekazał prokuraturze nagrania z nielegalnych podsłuchów rozmów polityków i szefa NBP. Po wyjściu z prokuratury powiedział dziennikarzom, że nie zna zawartości nośnika, który otrzymał wczoraj z redakcji, a który dziś po godzinie 10 przekazał śledczym. Dodał, że nie wie też, ile nagrań się na nim znalazło.
Ja rozumiem, że zostały przekazane wszystkie nagrania, które znalazły się w posiadaniu redakcji (...). Żądano wydania określonych nagrań i to zostało zrealizowane, a czy jeszcze są inne nagrania - nie wiem - powiedział.
Dopytywany, czy nagrania mogą doprowadzić do ich autora, stwierdził, że zdecydowanie nie. Pod tym kątem zawartość tego nośnika była badana - zapewnił. Redaktor (naczelny tygodnika Sylwester) Latkowski poinformował mnie, że nie ma tam treści, które miałyby być chronione tajemnicą dziennikarską. Zarówno tajemnicą informatora, jak i dziennikarską - podkreślił. Wyjaśnił też, że oznacza to, że prokurator będzie od razu mógł zapoznać się z nagraniami - bez zgody sądu.
Pełnomocnik "Wprost" poinformował również, że do środy zapadnie decyzja w sprawie ewentualnego zażalenia na działanie prokuratury dotyczące przeszukania siedziby redakcji tygodnika. Zażalenie w sensie formalnym może być złożone jedynie na postanowienie o przeszukaniu. Czy będziemy składać? Mamy na to czas do środy i podejmiemy stosowne decyzje - powiedział dziennikarzom.
Po tym, jak "Wprost" upublicznił nagrania z podsłuchów, w środę do redakcji weszli funkcjonariusze ABW. Na zlecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga zażądali wydania nośników z nagraniami rozmów polityków i szefa NBP. Redakcja odmówiła, w związku z czym prokuratura zarządziła przeszukanie. Po szamotaninie odstąpiono od tych działań. Latkowski zapowiedział, że redakcja przekaże prokuratorom nośnik z nagraniem, gdy tylko upewni się, że nie naraża to źródła informacji.
Praska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego podsłuchiwania osób pełniących ważne funkcje publiczne. Dwa zarzuty w tej sprawie postawiono Łukaszowi N., który pracował w restauracji, gdzie dokonano podsłuchów.