To próba zablokowania naszej pracy i ustalenia, co jeszcze mamy i wiemy w tej sprawie - mówi o wejściu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do redakcji „Wprost” redaktor naczelny Sylwester Latkowski. Funkcjonariusze ABW spędzili tam ponad dwie godziny. Latkowski zapowiada, że w ciągu kilkunastu godzin tygodnik ujawni całość nagrań spotkania Marek Belka-Bartłomiej Sienkiewicz.

REKLAMA

Zobacz również:

Redaktor "Wprost" podkreśla, że teraz dziennikarze pracują nad materiałami, które mają zostać opublikowane.

Zdaniem Latkowskiego pojawienie się agentów ABW w redakcji to reakcja na ujawnienie przed kilkoma godzinami pierwszej połowy zapisu ze spotkania prezesa NBP z szefem MSW. Do tej pory można było odsłuchać tylko jej krótki fragment. Nagle tak szybko ruszyła machina, żeby poznać, co my jeszcze mamy - uważa Latkowski. Wcześniej w rozmowie z reporterem RMF FM Markiem Balawajdrem Latkowski mówił, że akcja ABW to "zastraszanie". Można to było zrobić zupełnie inaczej - podkreślał Latkowski. PRZECZYTAJ CAŁĄ ROZMOWĘ MARKA BALAWAJDRA Z SYLWESTREM LATKOWSKIM.

Można było wezwać mnie do prokuratury, zadzwonić, często się tak robi, że się prosi o wydanie jakichś materiałów i zawsze było tak do tej pory, że prokurator, policjant dzwonił po prostu do mnie i nie było problemu. To niczemu innemu nie służy jak temu, żeby po prostu wprowadzić destabilizację w redakcji, sytuację taką, że tam jest trudniej pracować nad tematem - uważa Latkowski.

Naczelny "Wprost" mówi też o innej próbie wysondowania, jakimi jeszcze nagraniami dysponuje redakcja. Miał go odwiedzić przedstawiciel jednej z osób, która pojawia się w artykule o nagraniach.

Naczelny "Wprost" zapowiada, że redakcja wyda nośniki tylko jeżeli ich ujawnienie nie doprowadzi do ustalenia informatora. Prawo prasowe mówi, że jeżeli źródło informacji zastrzegło anonimowość, to ja nie mam wyboru, ani Michał Majewski, ani inne osoby, które miały dostęp do tych materiałów - my nie możemy tego ujawnić. Ja tłumaczyłem, że musimy najpierw sprawdzić czy przekazanie tych materiałów nie doprowadzi do źródła. To nie było tak, że ja powiedziałem: "nie" - podkreśla Latkowski.