W Soczi mamy szanse na kolejne - po srebrnym medalu Tomasza Sikory w Turynie - olimpijskie krążki dla polskiego biathlonu. Nasze reprezentantki - z dwiema medalistkami ubiegłorocznych mistrzostw świata w Novym Meste w składzie - liczą na dobre występy tak w drużynie, jak i biegach indywidualnych. O tajnikach swojej dyscypliny opowiada Grzegorzowi Jasińskiemu związana z Akademią Wychowania Fizycznego w Katowicach wicemistrzyni świata, kapral Wojska Polskiego Krystyna Pałka, która zaprosiła RMF FM na swoją ulubioną strzelnicę w Kirach.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Grzegorz Jasiński: Biathlonistką się zostaje, bo się biega i chce się postrzelać, czy dlatego, że się strzela i chce się pobiegać? Czy może nagle ma się taki kaprys, by robić dwie rzeczy naraz?
Krystyna Pałka: Gdyby się chciało tylko biegać, zawsze można zostać biegaczem, a tu jest o tyle fajnie, że bieganie jest wspomagane strzelaniem. To jest urozmaicenie. Przez to dyscyplina jest ciekawa.
To łączenie sprzecznych czynności - w jednej trzeba się zadyszeć, tętno jest wysokie, duży wysiłek, a w drugiej trzeba się skoncentrować, skupić, wyciszyć...
Nie każdy może trenować biathlon. Muszą to być osoby, które potrafią bardzo szybko przechodzić ze stanu spokojnego w stan emocjonalny, żywszy, w stan pobudzenia. Trzeba być bardzo zmiennym. Kobiety mają to w naturze (śmiech). Podczas biegu trzeba być agresywnym, trzeba dawać z siebie wszystko, a podczas strzelania trzeba być skoncentrowanym, wyciszonym, nie widzieć nic wkoło siebie i nawet nie myśleć o tym, co się dokładnie robi. Nie można też myśleć o tym, że "koniecznie muszę bardzo dobrze strzelić", że "muszę wszystko trafić". Absolutnie nie można. Trzeba tylko i wyłącznie utrzymać koncentrację na swojej pracy, na tej dokładności.
Pani jest szczególną zawodniczką, która lubi bezpośrednią rywalizację, startuje pani na pierwszej zmianie sztafety, kiedy wszystkie rozpychacie się na początku, kiedy strzelacie obok siebie. Lubi pani też bieg pościgowy, kiedy również biegnie się razem. Musi tym rządzić jakaś szczególna cecha pani charakteru.
Lubię rywalizować bezpośrednio z pozostałymi zawodniczkami. Nie lubię biegów długich, które dla mnie są monotonne. Ja się w takim biegu nudzę. Poza tym już tyle lat trenuję, tyle lat startuję, a dalej nie potrafię odpowiednio rozłożyć sił w tym biegu. Potrzebuję jakiegoś impulsu, bodźca, by podczas biegu dać z siebie wszystko. Biegnąc razem z tymi najlepszymi zawodniczkami, jestem w stanie z nimi walczyć, trzymać się równym tempem czy nawet czasami wyminąć.
Czyli w pani przypadku biegnie się, żeby postrzelać, żeby dobiec do strzelnicy i tam się zrealizować, strącić te pięć krążków.
Tak, oczywiście, na trasie trzeba odpracować, ile tylko każdy ma sił w nogach. A przybiegając na strzelnicę trzeba z kolei nie tylko celnie, ale i bardzo szybko strzelać. W dzisiejszych czasach biathloniści, biathlonistki strzelają tak szybko, że zamykają się w czasie 20 sekund. Strzelając przez 30 czy ponad 30 sekund jest się już na pozycji straconej. Tu trzeba pracować nie tylko nad dokładnością, celnością, ale i nad odpowiednim rytmem.
Kiedy wbiega się na biathlonowy stadion, trzeba uspokoić oddech, trzeba przygotować się do tej koncentracji. Na jak długo przed strzelaniem trzeba zacząć o tym myśleć, rozluźniać mięśnie?
W moim przypadku nie dzieje się już teraz tak, żebym wjeżdżając na stadion zwalniała czy jakoś odpuszczała w biegu. To oczywiście zależy też od sytuacji, jaka jest na danym etapie rywalizacji. Jeśli wbiegam z grupą dziewczyn, staram się równo z nimi dobiec, później jest akcja, żeby jak najszybciej się złożyć, przygotować do strzelania, szybko oddać pierwszy strzał, później trzymać rytm kolejnych strzałów. Bo to jest bardzo ważne. Wiem, że wielu zawodników zwalnia przed strzelnicą, próbują obniżyć puls. Ale ja raczej staram się dobiec do strzelnicy normalnie. Są takie biegi, gdzie zupełnie sobie na taki odpoczynek nie można pozwolić, tylko do samego końca trzeba bardzo mocno pracować. Ten odpoczynek jest właśnie w momencie złożenia, to też trzeba bardzo szybko wykonywać, ale już wtedy serduszko się bardziej stabilizuje. Jest przyzwyczajone do tego. Po to trenujemy, bardzo często też na takich dużych zmęczeniach, żeby to był nawyk. Nam to już nie przeszkadza, że mamy taki wysoki puls.