Dwie osoby zginęły od soboty wieczorem w rosyjskim ostrzale rakietowym Siewierodoniecka na wschodzie Ukrainy - poinformował szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj. Natomiast cel dzisiejszego ataku rakietowego w obwodzie lwowskim znajdował się 15 km od granicy z Polską. Cztery rakiety uderzyły w obiekt wojskowy w jaworowskim rejonie. Został całkowicie zniszczony. Z kolei w ataku na ukraińskich żołnierzy na terenie kombinatu Azowstal putinowska armia zastosowała pociski zapalające z termitem, zakazane przez międzynarodowe prawo humanitarne. Ukraiński wywiad wojskowy podał, że około 2,5 tys. bojowników czeczeńskich uczestniczyło do tej pory w rosyjskiej agresji na Ukrainę. Prezentujemy najważniejsze informacje z 81. dnia rosyjskiej inwazji na Ukrainę – sprawdź nasze podsumowanie.
Dwie osoby zginęły od soboty wieczorem w rosyjskim ostrzale rakietowym Siewierodoniecka na wschodzie Ukrainy - poinformował szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj.
"Wczoraj wieczorem Rosjanie ostrzelali miasto z artylerii, ostrzał trwał i dzisiaj, dlatego zmarli zostali dopiero zidentyfikowani. Trafiono budynek mieszkalny" - przekazał Hajdaj.
Szef władz obwodowych przypomniał mieszkańcom, którzy nie ewakuowali się z miasta, aby pozostali w schronach.
"Cztery rakiety uderzyły w obiekt wojskowy w jaworowskim rejonie. Został całkowicie zniszczony. Na szczęście nie było ofiar. Tym razem cel znajdował się 15 km od granicy z Polską, UE i NATO" - poinformował mer Lwowa Andrij Sadowy w mediach społecznościowych.
Ujawniając szczegóły, "o których wiadomo i o których można mówić", dodał, że dwie kolejne rakiety zostały strącone przez siły ukraińskie. "Wybuchy, które było słychać we Lwowie - to właśnie skutek pracy obrony przeciwlotniczej" - oznajmił.
Szef władz obwodu lwowskiego Maksym Kozycki informował wcześniej, że do ataku doszło około godz. 4:30 (3:30 czasu polskiego).
W sobotę wojska rosyjskie zastosowały w ataku na ukraińskich żołnierzy na terenie kombinatu Azowstal pociski zapalające z termitem, zakazane przez międzynarodowe prawo humanitarne - poinformowało dziś biuro prokuratora generalnego Ukrainy, informując o wszczęciu dochodzenia.
Jak dodano, temperatura spalania takich pocisków to ok. 3000 stopni Celsjusza; niszczą one siłę żywą i sprzęt poprzez tworzenie masowych ognisk pożarów.
Tymczasem o pilną ewakuację ukraińskich żołnierzy z zablokowanego przez rosyjskie wojska kombinatu Azowstal w Mariupolu zaapelowały po raz kolejny ich żony podczas konferencji prasowej online w niedzielę. Sytuacja jest straszna, było około 700 rannych, tam codziennie ktoś umiera - powiedziały kobiety.
Kobiety mówiły, że w pierwszej kolejności trzeba wywieźć ciężko rannych, ale apelowały, by "ewakuować wszystkich". Wiele osób, jak wskazały, ma ciężkie obrażenia - zostało pozbawionych rąk, nóg, ma przestrzelone organy wewnętrzne.
W Azowstalu dostępna jest bardzo niewielka ilość antybiotyków, ale tylko dla najcięższych przypadków. Ludzie po amputacji nie mogą dostać antybiotyków, leków przeciwbólowych. Mają amputowane kończyny nawet w przypadku niewielkich ran i bez znieczulenia, po prostu kroją ich na żywo. Nie ma leków. Jedna szklanka wody na wszystkich - biorą łyk raz na pięć, sześć godzin - opowiadały żony wojskowych. Praktycznie nie ma wody i jedzenia. U rannych rozwija się sepsa.
Około 2,5 tys. bojowników czeczeńskich uczestniczyło w rosyjskiej agresji na Ukrainę - poinformował ukraiński wywiad wojskowy na Telegramie.
Według danych wywiadu tzw. kadyrowcy zaczęli przedostawać się na terytorium Ukrainy już w pierwszych dniach wojny, a ich głównym zadaniem miało być zastraszenie i ludobójstwo. Przeszukiwali też mieszkania, zajmowali się grabieżami i rozbojem.
Wyparci przez siły ukraińskie z okolic Kijowa i Czernihowa czeczeńscy najemnicy przemieszczali się w kierunku obwodu ługańskiego i Mariupola w obwodzie donieckim, gdzie kontynuowali grabieże i kręcili filmiki dla TikToka - podaje wywiad.
W komunikacie podano, że mimo pozorów wyszkolenia "nawet poza strefą aktywnych działań bojowych około stu z 2,5 tys. najemników zginęło, a około 300 zostało rannych, a ponad 60 uciekło z Ukrainy, porzucając broń i amunicję".
Rosjanie wystrzeliwali w domy w miejscowości Irpień pod Kijowem pociski z fleszetkami - przypominającymi gwoździe z małymi, ostrymi rzutkami, stosowanymi na szeroką skalę w czasie I wojny światowej. "Są wszędzie" - mówią mieszkańcy miasta.
Siły ukraińskie odzyskały kontrolę nad Irpieniem ponad miesiąc temu, ale wciąż znajduje się fleszetki wbite głęboko w ściany domów. CNN opisuje fleszetki jako jeden z brutalnych wynalazków I wojny światowej. Używane były wówczas jako broń przeciwpiechotna, zrzucana z samolotów. Później stosowano je też m.in. w czasie wojny w Wietnamie.
Rzutki mają kilka centymetrów długości. Mogą wbijać się głęboko w ciało i wyginać się na kształt haka, powodując obrażenia, a nawet śmierć.