80 dni bez polskiej piłki nożnej. Czas niezwykle długiego postu dla niepoprawnych piłkarskich romantyków dobiega wreszcie końca. Dziś wielki dzień, z którym do gry wraca polska Ekstraklasa. I choć poziom rozgrywek zwykł przyprawiać nas o ból głowy, to ostatnie dwa pucharowe mecze pokazały, że głód gry w piłkarzach jest spory. Zatem wydaje się, że przynajmniej w pierwszy weekend możemy liczyć na kilka solidnych widowisk. Szkoda, że obejrzymy je tylko na ekranach telewizorów.
W tym roku ekstraklasowe zespoły zdążyły rozegrać po sześć spotkań. Rozgrywki zatrzymał koronawirus, z którym polska piłka nożna wygrała dopiero po 80 dniach.
To najdłuższa w ostatnich latach przerwa w polskiej Ekstraklasie. Na dodatek w wyjątkowych okolicznościach, które sprawiły, że przygotowania do restartu przebiegały inaczej niż przed tradycyjnym powrotem na boiska. Na początku maja piłkarze oraz członkowie sztabów szkoleniowych klubów ligowych przeszli testy na obecność koronawirusa i od 8 maja mogli rozpocząć treningi w grupach.
Czy długa pauza pomoże np. słabszym dotychczas drużynom, a tym lepszym odbierze nieco pewności siebie? Czy rozpędzone w lutym i na początku marca drużyny będą teraz potrzebować czasu, żeby wrócić do dawnej formy?
"Zwykle jest tak, że takie przerwy wybijają z rytmu dobrze grające drużyny. W tę teorię trudno wpasować Legię, choć jeszcze mamy aż 11 kolejek, ale - patrząc niżej w tabelę - nieźle wyglądały też np. Piast czy Lech. Z drugiej strony, taka przerwa daje pewną możliwość, żeby zrobić dogłębną analizę, czego drużynie potrzeba. Może coś przestawić w zespole? Jest trochę oddechu i czasu na wyciągnięcie wniosków. Przecież są zawodnicy, którzy nie dostawali szansy, brakowało im niewiele, a teraz będzie można spróbować troszkę innego wariantu" - powiedział niedawno Edward Klejndinst, w przeszłości asystent kilku selekcjonerów reprezentacji Polski, trener kadry młodzieżowej i były dyrektor ligowych klubów.
Według prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, mimo przerwy "ci najwięksi pozostaną największymi, a mniejsi będą wciąż mniejszymi".
"Wszyscy mieli identyczne warunki do przygotowań i mogli tak samo pracować. Nic się wielkiego nie stało, mieliśmy po prostu dwumiesięczną przerwę, a już od pewnego czasu drużyny mogą normalnie trenować" - powiedział Boniek.
Po 26 kolejkach liderem jest Legia z dorobkiem 51 punktów, wyprzedzając o osiem broniącego tytułu Piasta Gliwice. Dziewięć punktów mniej zgromadziły: Cracovia, Śląsk i Lech Poznań.
Tabelę zamyka ŁKS - 20, który ma aż 11 punktów straty do bezpiecznej lokaty. W strefie spadkowej znajdują się również Korona - 26 oraz Arka Gdynia - 25. I właśnie w tych zespołach działo się w trakcie przerwy najwięcej.
Korona rozstała się z czterema zagranicznymi piłkarzami, natomiast w dwóch ostatnich drużynach zatrudniono nowych szkoleniowców. Arka po zmianie właściciela postawiła na znanego z Jagiellonii Białystok Ireneusza Mamrota (Krzysztof Sobieraj z powodu przerwy nie zdążył nawet zadebiutować w tej roli), a ŁKS Łódź sięgnął po Wojciecha Stawowego, który zastąpił Kazimierza Moskala.
Patrząc tylko na tegoroczne mecze, układ sił w lidze wyglądał nieco inaczej. Liderem tabeli uwzględniającej jedynie spotkania w 2020 roku jest Wisła Kraków, która w sześciu kolejkach wygrała cztery razy i dwukrotnie zremisowała (14 pkt), dzięki czemu szybko wydostała się ze strefy spadkowej. Obecnie jest 13 (łącznie 31 pkt). To jedyny zespół, który po zimowej przerwie nie doznał porażki.
Dobrze na początku roku spisywały się także Legia - 13 pkt oraz Piast - 12.
Gliwiczanie są zaledwie jedną z dwóch drużyn, obok Jagiellonii Białystok, które wygrały dwa ostatnie mecze przed wstrzymaniem ligowych rozgrywek. Z tego punktu widzenia dla nich przerwa zdarzyła się teoretycznie w najgorszym momencie.
Na drugim biegunie były przede wszystkim Cracovia i Arka. To jedyne zespoły, które odnotowały co najmniej dwie ligowe porażki z rzędu przed przymusową przerwą.
"Pasy" przegrały aż cztery ostatnie mecze w ekstraklasie - 22 lutego z Piastem 0:1, tydzień później z Legią 1:2, 3 marca w derbach z Wisłą 0:2 i 6 marca z Górnikiem Zabrze 2:3. Na pocieszenie, zdołały w marcu - już przy pustych trybunach - wywalczyć awans do półfinału Pucharu Polski (2:1 po dogrywce z pierwszoligowym GKS Tychy).
Z kolei Arka doznała dwóch kolejnych porażek - gdynianie ulegli 4 marca 0:1 Piastowi i trzy dni później 1:2 Wiśle Płock.
Świetnie w rundzie jesiennej spisywała się Pogoń Szczecin, była nawet liderem, ale po odejściu zimą swojego najlepszego strzelca Adama Buksy do New England Revolution zaczęła osiągając gorsze wyniki. W efekcie spadła na szóste miejsce (41 pkt).
"Portowcy" nie wygrali żadnego z pięciu ostatnich meczów, notując w tym czasie dwie porażki i trzy bezbramkowe remisy. Łącznie w tym roku zdobyli tylko sześć punktów (jedyny raz wygrali tuż po zimowej przerwie - 9 lutego 3:2 z Wisłą Płock).
Postawa Pogoni po wznowieniu sezonu jest dużą niewiadomą. Po ciężkiej kontuzji wraca co prawda kapitan drużyny Kamil Drygas, ale trener Kosta Runjaic nie będzie mógł skorzystać ze Zvonimira Kozulja, Soufiana Benyaminy i Igora Łasickiego. Dwaj pierwsi odeszli na początku kwietnia z klubu, co zwłaszcza w przypadku skutecznego Bośniaka wydaje się osłabieniem. Natomiast Łasicki tuż przed wznowieniem rozgrywek doznał zerwana więzadeł krzyżowych.
Kłopoty zdrowotne nie ominęły także chwalonego w tym sezonie beniaminka - Raków Częstochowa. Zespół grający domowe mecze w Bełchatowie wyróżniał się ofensywnym stylem, w czym zasługa m.in. Miłosza Szczepańskiego. Podczas niedawnego zgrupowania 22-letni piłkarz - młodzieżowiec z największą liczbą minut gry w swoim zespole - doznał jednak poważnego urazu kolana i na boisko wróci za około pół roku. To również oznacza, zgodnie z przepisami, konieczność zastąpienia go innym młodzieżowcem w podstawowym składzie.
W pozostałych klubach przerwa przebiegała spokojniej. Np. Lech Poznań podpisał aneks do kończącej się 30 czerwca umowy z Christianem Gytkjaerem, liderem klasyfikacji strzelców (15 goli). Duńczyk pozostanie w klubie również w lipcu, na decydującą część sezonu.
Przymusowa przerwa nie spowodowała zmian w formacie ekstraklasy. Po 30. kolejce tabela zostanie podzielona na dwie części i drużyny rozegrają jeszcze po siedem meczów z rywalami ze swojej grupy, z zachowaniem dotychczasowego dorobku.
Z ekstraklasy spadną trzy drużyny, a ich miejsce zajmą trzy zespoły z pierwszej ligi - bezpośredni awans uzyskają dwa najlepsze, a trzeci po barażach z udziałem drużyn z miejsc 3-6.
Ostatnia kolejka rundy zasadniczej jest planowana na 14 czerwca, zaś sezon zakończy się 18 i 19 lipca, kiedy zostaną rozegrane mecze 37. kolejki - odpowiednio - w grupie spadkowej i mistrzowskiej.
Do końca rozgrywek piłkarze i sztaby szkoleniowe będą poddawani rygorystycznym procedurom treningowo-medycznym.