Pięćdziesiąt milionów maseczek ochronnych zakupionych w kwietniu przez brytyjski rząd dla pracowników publicznej służby zdrowia, w ramach kontraktu o wartości 252 mln funtów, nie będzie używanych z powodu obaw o ich bezpieczeństwo.

REKLAMA

Maseczki, które zamiast być zapinane z tyłu głowy zakładane są na uszy. Mogą tym samym nie przylegać wystarczająco ciasno i stwarzać zagrożenie przedostania się wirusa.

Na dodatek okazało się, że osobą, która pierwotnie zwróciła się do rządu w sprawie umowy był biznesmen Andrew Mills. Jest on jednocześnie rządowym doradcą handlowym i doradcą zarządu Ayanda Capital - firmy, od której zakupiono maseczki. Przekonywał w stacji BBC, że jego stanowisko nie wpłynęło na przyznanie kontraktu.

50 million face masks bought by the government in April won't be used in the NHS due to safety concerns. But that's only half of the story of the government's PPE contract...@mrjamesob | @JolyonMaugham pic.twitter.com/BDGwtfrNmH

LBC6 sierpnia 2020

Brytyjski premier tłumaczy, że był to wyścig z czasem

29 kwietnia brytyjski rząd zawarł z Ayanda Capital umowę na zakup 200 mln maseczek dwóch typów - 50 mln bardziej zaawansowanych maseczek FFP2 z zaworem wydechowym oraz 150 mln prostych maseczek medycznych IIR. Problem jest z tymi pierwszymi, które jak się ocenia, miały kosztować ponad 150 mln funtów, ale jak podano, w tej sytuacji również te drugie zostaną ponownie sprawdzone.

Zapytany o sprawę, premier Boris Johnson powiedział, że będzie bardzo rozczarowany, jeśli "jakakolwiek partia środków ochrony osobistej okaże się niezdatna do użytku". Zaznaczył, że toczy się postępowanie prawne i nie będzie komentował tej konkretnej sprawy. Podkreślił, że jego rząd stał w obliczu kolosalnego wyścigu z czasem, aby produkować i sprowadzić z zagranicy miliardy sztuk środków ochrony osobistej oraz że dostawy są obecnie składowane na wypadek drugiej fali Covid-19 pod koniec roku.

"W czasie tej globalnej pandemii pracowaliśmy niestrudzenie nad dostarczaniem środków ochrony osobistej, aby chronić ludzi na pierwszej linii. Dostarczono ponad 2,4 mld artykułów, a ponad 30 mld zamówiono u brytyjskich producentów i partnerów międzynarodowych, aby zapewnić ciągłość dostaw, która zaspokaja potrzeby pracowników służby zdrowia i opieki społecznej zarówno teraz, jak i w przyszłości. Wprowadzono solidne procedury mające zapewnić, że zamówienia są wysokiej jakości i spełniają rygorystyczne normy bezpieczeństwa, przy zachowaniu należytej staranności przy realizacji wszystkich zamówień rządowych" - czytamy w oświadczeniu brytyjskiego rządu.

"Asked about the masks, Prime Minister Boris Johnson said he was 'very disappointed' that 'any consignment of PPE should turn out not to be fit for purpose'.He said there were legal proceedings under way so he would not comment on the specific example." https://t.co/QnYygv7a5G

JolyonMaugham6 sierpnia 2020


Wyjaśnienia nie przekonują opozycji, która wskazuje, że to już kolejny przypadek, gdy rząd zawiódł w reakcji na epidemię. Przez miesiące mówiono nam, że rząd kupuje odpowiedni sprzęt dla frontowych pracowników. Znowu do tego nie doszło. Potrzebujemy teraz dochodzenia, śledztwa w sprawie tego, co poszło nie tak z tą konkretną umową - oświadczył lider opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmer.

Do sprawy odniósł się też dostawca maseczek. "Dostarczone maseczki zostały poddane rygorystycznym badaniom technicznym i spełniają wszystkie wymogi specyfikacji technicznych, które zostały udostępnione w internecie za pośrednictwem rządowego portalu. W naszej umowie znajdują się postanowienia dotyczące odrzucenia produktu, jeśli nie spełniał on wymaganej specyfikacji zgodnie z umową. Przepisy te nie zostały aktywowane" - napisano.