16 marca w "Le Parisien" Emmanuel Macron ogłosił, że w kontekście Ukrainy jego kraj "musi być gotowy na każdy scenariusz". Jakie scenariusze realnie wchodzą w grę? "Le Figaro" postanowił zmierzyć się z problemem. A analiza francuskiego dziennika powstała m.in. na podstawie wypowiedzi źródeł w wojsku francuskim. Możliwości zaangażowania się Francji w Ukrainie jest pięć - od najłagodniejszego do zatrważającego.
Trudno powiedzieć, by Emmanuel Macron "budował" napięcie. Po konferencji z europejskimi przywódcami w sprawie pomocy Ukrainie, francuski prezydent właściwie wyszedł przez drzwi razem z framugą i zakomunikował wszem i wobec, że wśród scenariuszy pomocy Kijowowi jest i ten, by wysłać tam żołnierzy NATO. Premierzy i prezydenci sprzymierzonych państw zerknęli na Macrona z mieszaniną zdumienia i przerażenia, Niemcy szybko odcięli się od tego pomysłu, komentatorzy stwierdzili, że francuski przywódca mógł nie być w najwyższej formie, ale inni wskazywali, że taka nieprawdopodobna wypowiedź może być początkiem zmiany strategii wobec Kremla.
I Paryż idzie w zaparte. Macron od 26 lutego kilkukrotnie powtórzył, że na kwestię pomocy Ukrainie nie nakłada "żadnych ograniczeń" ani "czerwonych linii". Później dowódca francuskich wojsk lądowych opublikował w "Le Monde" artykuł, w którym poinformował, że wojna jest przyjętym sposobem rozwiązywania konfliktów międzynarodowych, że pora zacząć oswajać społeczeństwo z tą myślą i że Francja jest w stanie w ciągu 30 dni wystawić 20 tys. żołnierzy, a docelowo mogłaby relatywnie szybko przejąć dowodzenie nad 60-tysięcznym kontyngentem połączonych sił natowskich. Dziś Francja kontynuuje swoją wojowniczą retorykę, bo oto pojawia się 5 scenariuszy francuskiej interwencji w Ukrainie. Opisuje je dziennik "Le Figaro", ale nie bezrefleksyjnie. Możliwe sytuacje zostały omówione z ekspertami i wojskowymi. Scenariusze rodzą jednak oczywiste pytania i budzą wiele wątpliwości.
Brytyjski BAE Systems i niemiecki gigant zbrojeniowy Rheinmetall ogłosiły, że w Ukrainie zbudują fabryki. To opcja na pewno poważnie rozważana także przez Francuzów. Jest teoretycznie najmniej szkodliwa i "inwazyjna", ale posiada pewne poważne ograniczenia.
"Mam duże wątpliwości co do tego projektu. Koszty ubezpieczenia będą tak wysokie, że jego realizacja będzie mało prawdopodobna" - uważa emerytowany francuski generał Francois Chauvancy, obecnie ekspert od geopolityki. Były wojskowy ostrzega też, że takie zakłady staną się głównym celem rosyjskich ataków. Chauvancy twierdzi, że znacznie rozsądniejszym wyjściem byłoby budowanie fabryk zbrojeniowych na terenach państw NATO graniczących z Ukrainą.
Coś jednak w sprawie współpracy produkcyjnej między Paryżem i Kijowem jest na rzeczy. "Francuskie firmy zamierzają nawiązać współpracę z ukraińskimi firmami, aby produkować części zamienne na Ukrainie, być może nawet amunicję" - powiedział w stacji RMC francuski minister obrony Sebastian Lecornu.
Francuzi przytomnie zauważają, że na Ukrainę można przecież wysłać personel wojskowy, który niekoniecznie musi bić się na pierwszej linii frontu. Niekoniecznie musi w ogóle uczestniczyć w jakichkolwiek walkach. Pomysł wysłania wojskowych instruktorów na Ukrainę, gdzie mogliby prowadzić specjalistyczne szkolenia dla tamtejszych żołnierzy, nie jest nowy.
Wraz z trenerami na Ukrainę mieliby zostać wysłani saperzy. Zaatakowany przez Rosjan kraj jest obecnie najbardziej zaminowanym terenem na świecie. Wysadzenie w ubiegłym roku tamy w zbiorniku Kachowskim spowodowało, że fala rozniosła materiały wybuchowe po gigantycznym terytorium. Wschód Ukrainy zamienił się w jedno wielkie pole minowe, stwarzające zagrożenie nie tylko dla żołnierzy, ale przede wszystkim dla cywilów.
I ta opcja niesie ze sobą pewien problem. Żadne miejsce w Ukrainie nie jest bezpieczne. W walce czy nie, francuski personel może ucierpieć i dowody na to, że stało się to w wyniku rosyjskiego ataku mogą okazać się niezbite. Co wówczas? Bo jasne jest, że Paryż będzie musiał zareagować na śmierć swoich żołnierzy.
Emmanuel Macron miał wypowiedzieć zdanie, które zaczęło już żyć własnym życiem. W wąskim gronie na przyjęciu w Pałacu Elizejskim pod koniec lutego, stwierdził podobno, że sytuacja w Ukrainie jest na tyle nieciekawa, że "będzie musiał wysłać kilku chłopaków do Odessy". Fakt tej wypowiedzi był dementowany, ale z przedziwnych powodów wszyscy nadal z niej korzystają.
Należy mieć świadomość, że Odessa to nie jest po prostu jeden z portów na Morzu Czarnym. To z Odessy płynie większość transportów ukraińskiego zboża. Miasto stanowi swego rodzaju okno na świat dla Ukrainy, a jego utrzymanie jest kluczowe w kontekście walki z kryzysem żywnościowym na świecie. Ewentualne zajęcie Odessy przez Rosjan stworzy im także możliwość ataku na Mołdawię. Macron nie chce na to pozwolić. Francuzi zamierzają zwiększyć siły w regionie, konkretnie w Rumunii, gdzie w 2025 roku chcą dysponować pełną brygadą z kilkudziesięcioma czołgami i osłoną artyleryjską.
Z jakim zagrożeniem wiąże się scenariusz nr 3? Tu odpowiedź jest oczywista. W momencie rozpoczęcia walk o Odessę, Francuzi znajdą się w ogniu walki. I to już będzie bezpośrednia konfrontacja z Rosjanami. Ale scenariuszy jest jeszcze dwa...
Francuzi mają rozważać opcję wysłania wojsk na Ukrainę, ale nie po to, by walczyć na linii frontu, ale zabezpieczać tyły ukraińskich wojsk. Dzięki takiemu manewrowi, udałoby się odciążyć żołnierzy Kijowa odesłanych do pilnowania granicy z Białorusią.
"Operacja utworzenia bezpiecznej strefy w sercu Ukrainy wydaje się marzeniem nie do zrealizowania" - twierdzi cytowany przez "Le Figaro" emerytowany pułkownik Michel Goya.
Podobnego zdania jest też generał Chauvancy. Jego zdaniem Francuzi nie dysponują wystarczającymi siłami, by pokryć odcinek dłuższy niż 80 kilometrów. Wojska francuskie musiałyby mieć wsparcie z powietrza i pewność, że niebo nad pilnowaną przez nich strefą będzie zamknięte. I że - oczywiście - Rosjanie nie zdecydują się przetestować ich skuteczności takiego rozwiązania. Po raz kolejny pojawia się też pytanie o to, co się wydarzy, gdy jednak rosyjski pocisk trafi we francuski posterunek i zabije stacjonujących tam żołnierzy. Na jakie kroki wówczas gotowy będzie Emmanuel Macron?
Wojskowi zwracają też uwagę na fakt, że logistyka stworzenia strefy buforowej w Ukrainie będzie niezwykle skomplikowana, również ze względu na fakt, że w Europie nie ma ujednoliconych przepisów dotyczących przewożenia całych kolumn wojskowych.
I tu dochodzimy do scenariusza piątego i ostatecznego. W tej wersji wydarzeń Francuzi lądują w okopach razem z Ukraińcami. I walczą. Przeniesienie 20 tys. żołnierzy na Ukrainę byłoby logistycznie zadaniem niezwykle trudnym - największym od operacji "Daguet", czyli francuskiego wkładu w operację Pustynna Burza w Zatoce Perskiej. Jest jasne, co się stanie, gdy but żołnierza NATO stanie na spornej ziemi w Ukrainie. Jest jasne, że Władimir Putin uzna to za deklarację wojny ze strony Sojuszu.
"Le Figaro" zauważa, że w kontekście wszystkich powyższych scenariuszy, kluczowe będą odpowiedzi na trzy pytania: Co powie prezydent, gdy trumny z ciałami żołnierzy trafią do Francji? Czy Francja będzie gotowa odpowiedzieć na śmierć swoich żołnierzy? Oraz - być może najważniejsze - czy Stany Zjednoczone pozwolą Francji wyruszyć w bój samotnie.
Wszystkie scenariusze rozważane mają być przez Francję pod kątem narastającej eskalacji konfliktu w Ukrainie i postępów rosyjskiej armii na froncie.
Już 19 lutego szef Pentagonu Lloyd Austin przyznał po spotkaniu NATO, że "Przetrwanie Ukrainy jest zagrożone", a później, że "nie ma czasu do stracenia".
Kilka miesięcy temu, sam fakt rozważania takich opcji uznalibyśmy za kompletne szaleństwo. Dzisiaj sytuacja stała się nieco bardziej dynamiczna. A kolejne francuskie publikacje stopniowo zaczynają nas oswajać z tym faktem.