Brazylijczycy po raz drugi w historii zorganizują piłkarskie mistrzostwa świata. Pierwszy raz mundial odbył się w ojczyźnie "Canarinhos" w 1950 roku. To był wyjątkowy turniej, który w wielu kwestiach diametralnie różnił się od tego, który obejrzymy w czerwcu.

REKLAMA

Mistrzostwa w 1950 roku zorganizowano po 12 latach przerwy. Turnieje w 1942 i 1946 roku nie odbyły się z powodu II wojny światowej. Brazylijczycy podeszli do tematu bardzo poważnie. Specjalnie na tę okazję zbudowali w Rio de Janeiro największy stadion świata - Maracanę. Słynny obiekt podczas finału ugościł... 199 854 widzów, co do dziś jest niepobitym rekordem frekwencji.

W turnieju wzięło udział tylko 13 drużyn. Wiele ekip musiało zrezygnować z rywalizacji. Niemcy i Japończycy byli na przykład wykluczeni z FIFA, a niektóre państwa wycofały się z powodu zniszczeń wojennych. Impreza z 1950 roku była tym samym najsłabiej obsadzonym turniejem w historii mistrzostw świata.

Strzelec gola jak Sinatra i Jan Paweł II

Nie tylko liczba uczestników wyróżniała pierwszy brazylijski mundial. Nietypowy był też system rozgrywek - nie było bowiem fazy play off. O mistrzostwie decydowały dwie fazy grupowe. Do tej drugiej, rozstrzygającej awansowały cztery najlepsze zespoły.

Oficjalnie nie było decydujących meczów, ale w praktyce okazało się, że medale przyznano po dwóch ostatnich starciach. Urugwaj zagrał z Brazylią (zwycięstwo Urugwajczyków 2:1) a Szwedzi z Hiszpanami (ekipa ze Skandynawii wygrała 3:1). Dzięki temu pierwszemu spotkaniu do historii przeszło zdanie wypowiedziane przez strzelca decydującego gola. Tylko trzy osoby zdołały uciszyć Maracanę: Sinatra, Jan Paweł II i ja - powiedział Alcides Ghiggia.

(MRod)