Komisja Europejska oficjalnie potwierdza, że przekazała krajom Unii Europejskiej projekt 11. pakietu sankcji wobec Rosji. W najbliższą środę po raz pierwszy o szczegółach dokumentu będą rozmawiać ambasadorowie 27 państw członkowskich.
Bruksela po raz pierwszy chce uderzyć w kraje spoza Unii Europejskiej i ich firmy, które obchodzą sankcje. Na liście znajduje się siedem chińskich firm, których aktywa w unijnych bankach mogą zostać zamrożone. Ta propozycja już spotkała się z ostrą reakcją Pekinu, który grozi krokami odwetowymi.
Komisja Europejska proponuje także, aby uderzyć w firmy z Iranu, Kazachstanu, Uzbekistanu czy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Bruksela proponuje również ograniczenia w handlu z krajami, które nie przeciwdziałają obchodzeniu sankcji.
Jak się dowiedziała korespondentka RMF FM, tak zwana czarna lista zostanie poszerzona o 100 osób i firm, w tym ponad 20 to osoby odpowiedzialne za nielegalne deportacje ukraińskich dzieci.
Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś powiedział, że Polska zmierza zapytać KE, dlaczego w propozycji kolejnego pakietu sankcji, nie zostały uwzględnione polskie propozycje jeśli chodzi m.in. o zakaz importu rosyjski diamentów.
Na pewno zapytamy też o mechanizm maksymalnej ceny na rosyjską ropę. Ta maksymalna cena miała być obniżona w połowie stycznia, potem w połowie marca. To się jednak nie stało. Na pewno podniesiemy kwestie importu rosyjskich produktów rolnych - dlatego, że nie widzimy uzasadnienia dla tego importu w momencie, gdy mamy do czynienia z nadwyżkami importu z Ukrainy - powiedział polski ambasador.
Zadamy też pytanie o sankcje na Białoruś, która jest dziś największą luką w systemie sankcyjnym. Sankcje nałożone na Białoruś są za sfałszowane wybory, represje, porwanie samolotu, ale dotychczas, mimo ponawianych polskich apeli, UE nie przyjęła sankcji na Mińsk za udział bezpośredni i pośredni w rosyjskiej agresji na Ukrainie, za represje w ostatnim czasie przeciw społeczeństwu obywatelskiemu, mediom, Polakom i Litwinom - wskazał Sadoś.
Dodał, że Polska nie zgodzi się na jakiekolwiek rozluźnienie dotychczasowych sankcji białoruskich. Nigdzie na świecie nie występuje obecnie brak nawozów potasowych. Białoruski potas został zastąpiony produkcją w krajach afrykańskich, czy w Kanadzie. Nie możemy pod pretekstem bezpieczeństwa żywnościowego godzić się na odmrażanie aktywów oligarchów, którzy są zaangażowani w handel żywnością czy nawozami - powiedział.
Niedawno pisaliśmy, że mimo sankcji Rosja radzi sobie z importem części kluczowych dla przemysłu zbrojeniowego. W pomocy przy dostarczaniu chipów na potrzeby armii Władimira Putina przodować mają Chiny, które przesyłają swoją technologię przez Armenię i Kazachstan - podaje "New York Times".
Gwałtowny wzrost ilości chipów i innych komponentów elektronicznych wysyłanych do Rosji odnotowały instytucje handlowe w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej.
Technologie te są uznawane za krytyczne dla rozwoju broni, w tym rosyjskich pocisków manewrujących, którymi Rosja ostrzeliwuje Ukrainę.