Za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz w stołecznym ratuszu i urzędach dzielnic zatrudniono 3870 osób - wynika z odpowiedzi ratusza na interpelację radnego PiS Jarosława Krajewskiego. "To skandalicznie dużo" - ocenia radny. "Potrzebujemy pracowników m.in. do obsługi funduszy UE" - odpowiadają władze stolicy.
W piśmie wystosowanym przez ratusz czytamy, że 1832 osoby dostały pracę w biurach i delegaturach. 1553 pracowników zatrudniono na etatach podstawowych, 44 pracowników przebywało na urlopach bezpłatnych i wychowawczych, 182 pracowników zatrudniono w ramach umowy na zastępstwo, a 53 pracowników - na etacie unijnym. Kolejne 2038 pracowników zatrudniono w urzędach dzielnic. Władze Warszawy dodają, że od 2 grudnia 2006 roku do 17 października 2013 roku zwolniono 1844 pracowników.
Niezwykle zdumiewająca jest skala zatrudnionych urzędników. Nie spodziewaliśmy się, że będzie ich aż tyle. To skandalicznie dużo. W stołecznym ratuszu we wrześniu było zatrudnionych 7647 osób, a liczba 3870 osób zatrudnionych przez Hannę Gronkiewicz-Waltz pokazuje, jaka jest skala nepotyzmu - powiedział radny PiS Jarosław Krajewski.
Nie ma mowy o nepotyzmie. Wzrost liczby urzędników to przede wszystkim fundusze unijne i konieczność ich obsługi. Te stanowiska są współfinansowane ze środków unijnych. Po drugie powodem jest przejęcie obowiązków przez urząd miasta z jednostek miejskich, co wynika z ustaw - tłumaczy rzeczniczka ratusza Agnieszka Kłąb.
PiS w trakcie kampanii przedreferendalnej apelowało o przedstawienie listy z imionami i nazwiskami oraz stanowiskami osób zatrudnionych przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Potem radni złożyli wniosek o udostępnienie danych w trybie dostępu do informacji publicznej. Jak twierdzi Jarosław Krajewski w piątek mija ustawowy termin odpowiedzi.
Grzegorz Kwolek
UG