Gerard Depardieu nie stawił się na wezwanie paryskiej prokuratury w sprawie jazdy skuterem w stanie upojenia alkoholowego. Oznacza to, że nie będzie mógł skorzystać z zaproponowanej mu wcześniej uproszczonej procedury karnej. Zamiast tego wytoczony zostanie proces, na którym grozić mu będzie kara do dwóch lat więzienia i 45 tysięcy euro grzywny.
Uproszczona procedura karna, którą francuski wymiar sprawiedliwości zaproponował Depardieu, polegała na tym, że gwiazdor miał stawić się przed prokuratorem i sędzią, natychmiast przyznać się do winy i zaakceptować łagodną karę. Fakt, że nie stawił się na wezwanie prokuratury, unieważnił tę propozycje.
W listopadzie ubiegłego roku aktor jechał skuterem w XVII dzielnicy Paryża tak pijany, że sam się przewrócił. Według funkcjonariuszy miał aż prawie cztery razy więcej alkoholu we krwi, niż jest to dozwolone - a więc stanowił poważne zagrożenie dla innych użytkowników dróg. To nie pierwszy problem Gerarda Depardieu za kierownica. Trzy miesiące wcześniej znany z porywczego charakteru aktor uderzył w twarz kierowcę, który zajechał drogę jego skuterowi. Ten ostatni zaskarżył go do sądu - twierdzi, że i wtedy gwiazdor znajdował się pod wpływem alkoholu.
W sierpniu 2011r. Depardieu wysikał się w korytarzu samolotu, który miał lecieć z Paryża do Dublina. Według pasażerów, aktor był wyraźnie podchmielony. W czasie startu samolotu powiedział stewardesie, że chce udać się do toalety. Ta ostatnia wyjaśniła mu, że musi się uzbroić w cierpliwość. Gwiazdor coraz bardziej nerwowo powtarzał, że nie może czekać. W końcu wstał i oddał mocz koło swojego siedzenia. Czyszczenie maszyny opóźniło jej start o dwie godziny. Ekranowy Obelix wyjaśnił później, że próbował oddać mocz do pustej butelki, ale najpierw do niej nie trafił, a później okazała się ona za mała.
Komentując alkoholowe wpadki aktora, satyrycy podkreślają, że być może ma "francuskie serce", ale "rosyjska wątrobę". Nadsekwańskie media ironizują, że Depardieu nie stawił się dzisiaj w prokuraturze, bo był zajęty szukaniem sobie "nowej ojczyzny" i przygotowywaniem ucieczki przed podwyżką podatków we Francji. Ignorowanie wezwania z powyższych powodów prawdopodobnie rozwścieczyło paryskiego prokuratora.
Cztery dni temu Depardieu spotkał się w czarnomorskim Soczi z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Otrzymał tam rosyjski paszport - poinformował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Do tego "krótkiego spotkania" doszło w rezydencji prezydenta - sprecyzował rzecznik. Kanał Pierwszy rosyjskiej telewizji pokazał zdjęcia, na których widać jak prezydent i artysta się obejmują. Decyzją Putina francuski gwiazdor otrzymał rosyjskie obywatelstwo. Kreml podkreślił zasługi Depardieu dla kultury i kinematografii rosyjskiej.
64-letni aktor w liście wyraził zadowolenie z tej decyzji i zapewnił o sympatii dla Putina. Wychwalał także rosyjską demokrację, czym wywołał falę krytyki, również w Rosji. Nigdy nie zapomnimy i nie wybaczymy tego zdania: "to wielka demokracja" - powiedział w radiu Echo Moskwy dziennikarz Matwiej Ganapolski. Od chwili otrzymania przez Depardieu rosyjskiego obywatelstwa nasiliły się pogłoski na temat możliwej przeprowadzki aktora do Rosji. Tym bardziej, że Depardieu może liczyć na stanowisko ministra kultury w Mordowi, republice na południowym wschodzie europejskiej części Rosji. Taką propozycję usłyszał od tamtejszego prezydenta Władimira Wołkowa. Poza stanowiskiem aktor może dostać także bezpłatne mieszkanie. Depardieu na razie nie odniósł się jednoznacznie do złożonej mu propozycji. Powiedział, że jest "ministrem kultury świata", a decyzję może podjąć dopiero po zapoznaniu się z kulturą Mordowi. Aktor stwierdził też, że raczej nie zamieszka w Moskwie, bo to zbyt wielki moloch. Na razie nie sprecyzował jednak, osiedleniem w jakim mieście byłby zainteresowany.
Znany aktor, który chce uciec przed drastyczną podwyżką podatków we Francji i który przyjął rosyjskie obywatelstwo, musi się zdecydować, gdzie będzie w Rosji mieszkał. Komentatorzy podkreślają również, że kraju rządzonym przez Władimira Putina nie można funkcjonować bez meldunku. Gwiazdor powinien też wiedzieć, że jako rosyjski obywatel może założyć konto bankowe za granicą, tylko wcześniej informując o tym służby skarbowe. Fiskusa powinien poinformować także o wszystkich posiadanych za granicą nieruchomościach i oczywiście o swoich dochodach. Depardieu, który nie zna rosyjskiego i poruszał się po swojej nowej ojczyźnie z tłumaczem, oczywiście nie wie, jakie obowiązki i to nie tylko meldunkowe nakłada na niego rosyjskie prawo. Nie ma też żadnych doświadczeń z rosyjską biurokracją. Jednak jako przyjaciel Władimira Putina może z pewnością liczyć na specjalne i wyjątkowe traktowanie. Rosyjska władza będzie chuchać i dmuchać na swego nowego obywatela, autora słów o "wielkiej rosyjskiej demokracji". Za Lenina i Stalina też nie brakowało intelektualistów wychwalających na Zachodzie rządy bolszewików. Sami włodarze Kremla nazywali ich wprost - pożytecznymi idiotami.
"Hipokryta", "obłudnik", "na starość oszalał", "troszczy się tylko o swój portfel", "nie ma krztyny patriotyzmu". Tak coraz więcej Francuzów reaguje na przyjęcie przez Gerarda Depardieu rosyjskiego obywatelstwa i wychwalanie "wzorowo demokratycznych" - jego zdaniem - rządów Władimira Putina.
Kiedy wcześniej ujawniono, że aktor zamierza starać się o belgijskie obywatelstwo, by uciec przed drastyczną podwyżką podatków we Francji - w sondażu gazety "Le Figaro" popierało go 40 procent rodaków. Już wtedy jednak 34 procent Francuzów było zszokowanych zachowaniem aktora i - według ankiety przeprowadzonej wśród czytelników renomowanego tygodnika "L’Express" - zamierzało bojkotować jego filmy. Po opublikowaniu listu Depardieu wychwalającego Putina i "wielką rosyjską demokrację" coraz więcej paryżan oburza się, że tym razem Depardieu naprawdę grubo przesadził.
Przekonał się o tym korespondent RMF FM Marek Gładysz, który rozmawiał z przechodniami na ulicach Paryża. Depardieu to hipokryta! Wszyscy wiedzą, że Putin nie jest wzorem demokraty. Depardieu interesuje w Rosji tylko 13-procentowy podatek dochodowy! - wyjaśnił Markowi Gładyszowi oburzony 35-letni urzędnik Jacques. To wstyd żeby się tak podlizywać Putinowi - na starość Depardieu oszalał! - powiedziała mu młoda paryżanka Anne-Marie. Jeżeli naprawdę kochałby Francję, to zostałby, żeby ją odbudowywać po kryzysie - dodał paryski student Stephane.