Tylko minionej doby ponad 230 razy wyjeżdżali strażacy do palących się traw i lasów w Zachodniopomorskiem. Z nastaniem wiosny podpalanie traw to prawdziwa plaga. Niestety, podpalacze są na tyle bezmyślni, że nie potrafią przewidzieć, jakie mogą być tego skutki.

REKLAMA

Wiosenne wypalanie traw to bezmyślność – mówią strażacy. My musimy wyjeżdżać do każdego takiego zgłoszenia, a taki wyjazd to jeden samochód ratowniczo-gaśniczy, od 4 do 6 osób - wyjaśnia jeden ze szczecińskich strażaków. Przecież w tym samym czasie może palić się mieszkanie i trzeba ratować ludzkie życie - dodaje.

Co więcej, ogień bardzo szybko może się rozprzestrzenić na zabudowania i lasy. Oto przykład z wczorajszej nocy – pod Szczecinem spaliło się 6 hektarów lasu. Ale ofiarą ognia może być sam podpalacz. Wszak zmieniają się wiatry i ten, który podpalił może zostać okrążony przez ogień. Tak też się stało na początku tygodnia koło Kamienia Pomorskiego, gdzie 80-letni mężczyzna zginął w płomieniach.

Ze strażakami z Lublina, gdzie tylko w piątek wozy wyjeżdżały aż 150 razy, rozmawiał reporter RMF Krzysztof Kot.