Lekarze rodzinni zrzeszeni w tzw. Porozumieniu Zielonogórskim nadal nie chcą podpisać kontraktów na warunkach proponowanych przez NFZ. Większość szpitali przystąpiło do konkursu, ale na własnych warunkach, na które nie godzi się Fundusz.
Szanse na porozumie zależą w tej chwili już tylko od tego, czy lekarze i szpitale przyjmą warunki Funduszu, bo choć kontraktowanie usług szumnie nazwano negocjacjami, to jednak niewiele mają z nimi wspólnego – propozycje NFZ są sztywne i choć można dyskutować, to nie można niczego zmieniać.
Lekarze rodzinni muszą np. świadczyć dodatkowo – ale za te same pieniądze – usługi nocą. Według Renaty Furman z NFZ nie jest to wymysł Funduszu, a obowiązek wpisany w ustawę. Szpitale z kolei – jak podkreśla Furman
– mogą prowadzić tzw. negocjacje, ale muszą mieć świadomość, że NFZ nie może zapłacić więcej niż 10 zł za punkt rozliczeniowy, bo po prostu nie ma więcej pieniędzy.
Problem w tym, że dyrektorzy szpitali wyliczyli, iż samo przetrwanie kosztuje ich dużo więcej, a gdzie pieniądze na leczenie? Różnice w wyliczeniach szpitali i Funduszu sięgają w niektórych przypadkach nawet 50 proc.
Wszystko jednak wskazuje na to, że dyrektorzy, nie mając alternatywy, zgodzą się na warunki Funduszu, a to oznacza, że choć przez kilka pierwszych miesięcy wszystko będzie jakoś działać, to w okolicach czerwca usłyszymy znów doskonale już znane słowa: „Limity skończone, pacjentów nie przyjmujemy”...
20:10