Pingwiny, spędzające ciężką zimę na Antarktydzie w temperaturze spadającej do -40 stopni Celsjusza, przy wietrze o prędkości sięgającej 40 metrów na sekundę, muszą się zbijać w gromadę, by było im cieplej. Najnowsze badania naukowców z Uniwersytetu w Glasgow pokazują jednak, że w istocie sympatyczne ptaki praktycznie nie tracą ciepła przez pióra, które zapewniają tak dobrą izolację, że na powierzchni są... zimniejsze od otoczenia.
Szkoccy naukowcy opublikowali właśnie na łamach czasopisma " Biology Letters" wyniki badań, przeprowadzonych w lipcu 2008 roku w kolonii lęgowej pingwinów cesarskich (Aptenodytes forsteri) na archipelagu Pointe Géologie na Ziemi Adeli.
Zdjęcia wykonane z pomocą kamery termowizyjnej pokazują, w których miejscach ptaki oddają ciepło do otoczenia. Okazuje się, że tych czerwonych, żółtych i zielonych miejsc jest niewiele, a przy dobrych warunkach pogodowych temperatura piór na większości powierzchni ciała pingwinów jest nawet niższa od temperatury otaczającego je powietrza. Ich ciemnoniebieski i fioletowy kolor wyraźnie to pokazuje.
Pingwiny tracą ciepło na dwa sposoby, radiacyjnie i konwekcyjnie. Wypromieniowanie energii sprawia, że ich pióra tak silnie się ochładzają, że w praktyce potem konwekcyjnie powinny... ogrzewać się od otoczenia.
Co najważniejsze, sam pingwin nie czuje specjalnej różnicy, jego upierzenie ma tak niskie przewodnictwo cieplne, że zapewnia mu wystarczającą izolację.