W Berlinie zorganizowano dziś protest obrońców klimatu przeciwko zamykaniu elektrowni jądrowych. Do protestujących dołączył legendarny klimatolog – James Hansen z Columbia University, który już w 1988 roku ostrzegał Kongres USA przed zmianami klimatu. W rozmowie z RMF FM Hansen przekonuje, że energia jądrowa jest niezbędna, by można było radykalnie zmniejszyć zależność od węgla. A to właśnie głównie węglem zastępowano w ostatnich miesiącach zamykany w Niemczech atom. Protest przeciwko zamknięciu sześciu ostatnich niemieckich elektrowni jądrowych organizują m.in. polska organizacja FOTA4Climate, niemiecka organizacja Nuclearia wraz z grupą Mothers for Nuclear, a także StandUp For Nuclear.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Grzegorz Jasiński: 33 lata temu ostrzegał pan Kongres USA o zagrożeniu zmianami klimatycznymi. 33 lata minęły, a pan wciąż walczy. Dlaczego tym razem w Berlinie?
James Hansen: To rozczarowujące, że postępy naszych działań w obliczu ocieplenia klimatu są tak powolne. Jeśli patrzymy na poziom emisji, to on w ciągu tych 33 lat wciąż rośnie. Mnie osobiście zrozumienie, co jest tu konieczne, zabrało wiele lat. Jednak w ciągu pierwszej dekady obecnego stulecia dokształciłem się w tym temacie, z jednej strony rozmawiając z obrońcami środowiska i poznając ich punkt widzenia, z drugiej strony spotykając się z prezesami największych spółek energetycznych w USA. Rozmawiałem z wieloma osobami zaangażowanymi w to zagadnienie. Mniej więcej w chwili, gdy Barack Obama został wybrany prezydentem, w 2008 roku, zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę rozwiązanie problemu klimatycznego musi opierać się na dwóch fundamentach. Po pierwsze, powinniśmy mieć system rosnących podatków węglowych, po to by firmy opierające swoją działalność na paliwach kopalnych płaciły za to swoim społeczeństwom. Nie powinniśmy pozwalać im wykorzystywać atmosfery jako składowiska ścieków i odpadów. Gdyby pieniądze pobrane od firm wykorzystujących paliwa kopalne były równo rozdzielane wśród obywateli, 70 procent z nich zyskałoby więcej, niż zapłaciłoby w związku ze wzrostem cen usług i produktów. I wspieraliby akcje niezbędne do stopniowego wprowadzania czystszych źródeł energii. Drugi fundament to stabilne dostawy energii elektrycznej, dostępnej 24 godziny na dobę, by uzupełnić energię ze źródeł odnawialnych. Źródła odnawialne są znakomitym uzupełnieniem naszych potrzeb energetycznych, ale niezmiernie trudno opierać na nich całą energetykę, gdy potrzebujemy prądu 24 godziny na dobę, nawet gdy wiatr nie wieje. Dlatego zdecydowałem się wtedy napisać do prezydenta Obamy list, namawiając do działania w tych dwóch kierunkach. Kilkanaście lat później wciąż jednak wystarczających działań nie podejmujemy. Owszem, postęp jest, ale powinniśmy byli wymagać czystego miksu energetycznego, a nie tylko odnawialnego miksu energetycznego. Gdybyśmy tak postąpili, energia nuklearna rozwinęłaby się do takiego poziomu, do jakiego rozwinęły się technologie odnawialne. Byłaby więc znacznie tańsza, niż kiedyś. Byłaby cennym uzupełnieniem odnawialnych źródeł energii...
Dlaczego energia nuklearna nie cieszy się popularnością wśród działaczy klimatycznych?
Ona stopniowo staje się coraz bardziej popularna w młodszym pokoleniu. Nie była popularna, bo nie była dobrze rozumiana. Dowiedziałem się na przykład, że w niemieckich podręcznikach opisywano ją jako bardzo niebezpieczną. W praktyce tymczasem, w istniejących elektrowniach nuklearnych liczba przypadków śmierci w przeliczeniu na kWh energii jest niższa, niż w przypadku jakiegokolwiek z innych głównych źródeł energii. To niefortunne nieporozumienie. Opowieść, dlaczego chciano prezentować energię nuklearną jako bardzo niebezpieczną, to bardzo długa historia. Niektórzy naukowcy chcieli, by energia jądrowa uchodziła za groźną, bo byli przeciwko broni jądrowej, generalizowali temat bez troski o szczegóły. Tymczasem pokojowe wykorzystanie energii nuklearnej jest dla ludzkości wyjątkowo korzystne i nie powinno być kojarzone z bronią jądrową. Nie ma tu żadnego związku. Państwa, które pracują nad bronią jądrową nie opierają się na technologii elektrowni jądrowych, są inne sposoby, by wzbogacić materiał promieniotwórczy. Nie powinniśmy tych rzeczy łączyć.
Wygląda na to, że w Europie temat energii jądrowej stał się polityczny...
Jestem tym bardzo rozczarowany. Historia bardzo krytycznie oceni obecne działanie Niemiec w dwóch sprawach. Po pierwsze chodzi o promocję gazu ziemnego jako źródła czystej energii i wymuszanie tego stanowiska na całej Europie, a nawet świecie. Ponadto Niemcy wykorzystały swoją pozycję, jako gospodarz konferencji COP6 w 2001 roku, do odebrania energii jądrowej miana czystej energii i w związku z tym utrudnienia tworzenia nowych, tańszych technologii jądrowych. O ile znakomicie udało się w tym czasie obniżyć koszty pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych, trzeba było postąpić podobnie w przypadku energii jądrowej. Ona teoretycznie może być tania. Ilość stali, betonu, czy innych materiałów koniecznych do budowy elektrowni jądrowej nie jest w końcu tak bardzo duża. Nie powinna być droższa, niż energia z paliw kopalnych. Ta szansa czystego mechanizmu pozyskiwania energii została nam odebrana. I Niemcy za to odpowiadają.
Polska jest na pewnym energetycznym rozdrożu. Poważnie bierzemy pod uwagę budowę elektrowni jądrowych. Czy pana zdaniem to właściwy kierunek?
Moim zdaniem nie ma szans szybkiego odejścia od energetycznej zależności od węgla, bez pomocy technologii jądrowej. Ona ma wiele zalet, szczególnie ze względu na ludzkie zdrowie. Każdego dnia tysiące osób umierają w związku z zanieczyszczeniem powietrza, będącym nastepstwem spalania paliw kopalnych. To miliony ludzi każdego roku. A wiele więcej osób z tego powodu choruje. Możemy te negatywne efekty ograniczyć jeśli odejdziemy od węgla w stronę energii jądrowej.
Czy możemy być pewni, że istniejące technologie są bezpieczne?
W porównaniu z innymi źródłami energii, nawet wcześniejsze technologie nuklearne można uznać za względnie bezpieczne. Ale te najnowsze technologie, przy których elektrownia wyłączy się w przypadku dowolnej nieprawidłowości - i bez żadnej interwencji ze strony człowieka, bez dodatkowej energii z zewnątrz, powstrzyma paliwo jądrowe przed przegrzaniem, byłyby w stanie zapobiec awariom i katastrofom z przeszłości. Ta technologia jest teraz o rzędy wielkości bezpieczniejsza. Dlatego włąśnie, moim zdaniem, młodzi ludzie zaczynają rozumieć zalety energii jądrowej. Ona ma świetlaną przyszłość, ale jeśli nie chcemy dopuścić do zmiany klimatu na wielką skalę, musi być wprowadzona szybko.
Silnym argumentem przeciwko energetyce jądrowej są obawy o to, jak zabezpieczyć odpady nuklearne.
Odpady nuklearne są zabezpieczane, a nie wyrzucane do atmosfery, jak odpady innych źródeł energii. Wiemy, co z nimi robić. Powinniśmy je przechowywać, geologicznie zabezpieczone. Co więcej, te odpady zawierają dużo materiału energetycznego dla przyszłych generatorów nowych zaawansowanych technologii. W tych odpadach jest wciąż 99 proc. możliwej do pozyskania energii. Dlatego musimy te odpady także przetwarzać, by były paliwem na przyszłość, dla przyszłych, nowocześniejszych reaktorów. Praca nad tymi reaktorami trwa. Między innymi Bill Gates finansuje badania nad reaktorami, które mogą bezpiecznie te odpady wykorzystywać.
Jakie są pańskie oczekiwania związane z dzisiejszym protestem w Berlinie?
Musimy zwrócić uwagę na niewłaściwe działania Niemiec zmierzające do uznania gazu ziemnego za czyste źródło energii, niewłaściwe działania zmierzające do uniemożliwienia innym krajom stosowania energii jądrowej. Jeśli Niemcy jej nie chcą? W porządku. Ale bez niej nie rozwiążemy problemów klimatycznych.
Organizatorzy protestu zwracają uwagę, że (nie licząc wody) łącznie energia ze źródeł odnawialnych i atomu stanowi wciąż zaledwie kilkanaście procent energii w skali globu, reszta to paliwa kopalne - "W obecnej sytuacji nie możemy sobie pozwolić na zamykanie jakichkolwiek bezemisyjnych i wydajnych źródeł energii. Pozbywanie się bezemisyjnego atomu w płonącym i wysychającym świecie traktujemy jako zbrodnię klimatyczną" - mówi Andrzej Gąsiorowski z FOTA4Climate.
Niemcy zamknęli już kilka elektrowni jądrowych. Do końca tego roku mają zostać zamknięte trzy następne bloki jądrowe. A do końca przyszłego trzy kolejne i zarazem ostatnie. W ślady Niemiec chcą iść Belgowie. Rozbudowa mocy słonecznych i wiatrowych - nie okazała się jednak tak szybka jak zakładano. Odłączanie atomu zamiast mocy węglowych poskutkowało m.in. tym, że w pierwszej połowie b.r. najważniejszym źródłem energii w Niemczech był właśnie węgiel kamienny i brunatny. W niedalekiej przyszłości swój udział w miksie energetycznym zwiększy najprawdopodobniej rosyjski gaz.
"Wyłączenie atomu to nie tylko katastrofalny błąd z punktu widzenia ochrony klimatu. Do 2025 roku Polska wyłączy znaczne ilości mocy węglowych obniżając emisję, ale też zwiększając swoją zależność od importu energii z zagranicy gdy braknie wiatru i słońca. Niemiecka decyzja naraża cały region Środkowej Europy na zwiększone ryzyko przerw w dostawach energii" – podkreśla Adam Błażowski z FOTA4Climate, na co dzień zajmujący się efektywnością energetyczną. Organizatorzy podkreślają, że energetyka jądrowa przeżywa w wielu miejscach na świecie swój renesans. Coraz więcej państw przekonuje się, że dekarbonizacja bez atomu nie jest możliwa i inwestuje w energetykę jądrową, by sprostać ambitnym celom klimatycznym. W ostatnich dniach 10 unijnych krajów podpisało list do Komisji Europejskiej domagając się włączenia atomu do tzw. Taksonomii Zrównoważonego Rozwoju. Atomowym gigantem jest Francja, ogromne inwestycję w energetykę jądrową czyniła Wielka Brytania. W Unii najczystszą energię ma atomowa Szwecja i Francja, nowe reaktory mają powstać w Polsce, Bułgarii, Czechach, Estonii, Słowacji, Finlandii, Wielkiej Brytanii, na Węgrzech i w Ukrainie.