Nawet trzykrotnie mogą zwiększyć się turbulencje odczuwane podczas podroży samolotem. Jak ustalili uczeni z brytyjskiego uniwersytetu w Reading, w ciągu następnych kilkudziesięciu lat wzrośnie ich natężenie i częstotliwość występowania. Powodem jest globalne ocieplenie.
Stosując matematyczną formułę, która wzięła pod uwagę zmiany klimatyczne, uczeni ustalili, że w przyszłości pasażerowie więcej czasu podczas lotu zmuszeni będą siedzieć w zapiętych pasach. Komfort podróżowania się pogorszy. Nie do końca pocieszającym jest fakt, że mowa o roku 2050.
Odległy punkt odniesienia, jakie obrali naukowcy, nie zmienia faktu, że trząść się będziemy w powietrzu coraz częściej. Same turbulencje nie wpływają na fizyczne bezpieczeństwo lotu - konstrukcja komercyjnych maszyn wyklucza to w prawie stu procentach. Jednak w wyniku niedostatecznego sytemu ostrzegawczego, pasażerowie mogą odnieść obrażenia. Im większe i częściej występować będą turbulencje, tym bardziej zaawansowane będą musiały być systemy wczesnego przed nimi ostrzegania.
W ubiegamy miesiącu eksperci z fabryki Boeinga zapowiedzieli testy nad nową, laserową technologią, która pozwoli wykryć turbulencje znajdujące się do 16 kilometrów przed samolotem - nie każdy rodzaj turbulencji może zostać zlokalizowany przez radar. Jednak z uwagi na szybkość lotu komercyjnych maszyn, nawet przy zastosowaniu nowoczesnych rozwiązań pasażerowie otrzymają zaledwie minutę ostrzeżenia.
W skali rocznej odnotowuje się na świecie kilkaset przypadków obrażeń odniesionych w wyniku turbulencji. W czerwcu tego roku pasażerowie samolotu chińskich linii lotniczych lecącego z Paryża do Chin, przeżyli podniebny dramat. Piloci nie mieli możliwości w porę włączyć sygnału "zapiąć pasy". W efekcie 20 pasażerów doznało obrażeń - w tym złamania kończyn. Uczeni spodziewają się że, w wyniku zmian klimatycznych trzykrotnie wzrośnie także liczba urazów, których przyczyną będą turbulencje powietrza.
(j.)