O tym, że smog szkodzi naszemu zdrowiu, nikogo nie trzeba już chyba przekonywać. Teraz okazuje się, że przy okazji szkodzi też... naszemu pracodawcy, zmniejsza bowiem naszą wydajność pracy. Przekonują o tym na łamach czasopisma "American Economic Journal: Applied Economics" naukowcy z National University of Singapore (NUS). Wyniki badań, które przeprowadzili w Chinach, dają kolejny argument za tym, by na jakości powietrza, w miastach i w miejscach pracy, nie oszczędzać.
Okazuje się, że przekroczenie normy pyłu zawieszonego PM2,5 o każde 10 mikrogramów na metr sześcienny zmniejsza wydajność pracownika o jeden procent. Biorąc pod uwagę, że w wielu polskich miastach normy często bywają przekroczone na przykład o 100 mikrogramów na metr sześcienny, to oznacza spadek wydajności pracy nawet o 10 proc. Efekt nie pojawia się z dnia na dzień, ale miesiąc szkodliwych warunków wystarczy by był już wyraźny.
Wyniki są o tyle cenne, że badania prowadzono w dobrze kontrolowanych warunkach, w zakładach tekstylnych w Henan i Jiangsu, gdzie pracownicy zarabiają zależnie od tego, ile materiału uda im się każdego dnia wyprodukować. W związku z tym zarówno wydajność pracy na każdej zmianie, jak i poziom zanieczyszczenia powietrza w hali produkcyjnej można precyzyjnie monitorować. Autorzy pracy zwracali się o możliwość przeprowadzenia takich badań do ponad 10 zakładów w czterech prowincjach, skończyło się na dwóch.
Większość z nas zdaje sobie sprawę z szkodliwości zanieczyszczenia powietrza dla naszego zdrowia, ale jako ekonomiści chcieliśmy się przekonać o jego wpływie także na czynniki o charakterze socjoekonomicznym - mówi prof. Alberto Salvo z NUS Faculty of Arts and Social Sciences. Naszym celem było rozszerzenie wiedzy na temat skutków smogu w dziedzinach, które jeszcze nie były pod tym kątem badane. Na pierwszy rzut oka wydaje się czasem, że firma korzysta na łagodnych przepisach dotyczących zanieczyszczenia powietrza, bo może zrezygnować z wyposażenia miejsc pracy w kosztowne instalacje oczyszczające, okazuje się jednak, że ponosi straty w związku ze zmniejszoną wydajnością załogi - tłumaczy.
Jako miarę zanieczyszczenia powietrza stosowano stężenie pyłu zawieszonego PM2,5 o średnicy nie większej od 2,5 mikrometra, uznawanego przez Światową Organizację Zdrowia za najbardziej szkodliwy dla naszego zdrowia. W obu zakładach owe stężenia zmieniały się z dnia na dzień, w jednym z nich średni poziom sięgał 85 mikrogramów na metr sześcienny, kilkakrotnie przekraczając limit uznawany za bezpieczny przez US Environmental Protection Agency. Co ciekawe, nie zauważono, by zmiany poziomu zanieczyszczenia z dnia na dzień przynosiły natychmiastowe skutki, liczyła się ekspozycja w ciagu kilku tygodni.
Okazało się, że wzrost PM2,5 o 10 mikrogramów na metr sześcienny przez czas kilku tygodni prowadzi do zmniejszenia wydajności pracy o 1 proc. Efekt jest delikatny, ale znaczący - mówi prof. Haoming Liu. Wysokie stężenie pyłu wpływa na nasze samopoczucie na wiele sposobów. Poza wnikaniem do płuc i krwiobiegu oddziałuje też psychologicznie, pogarszając nam nastrój i zmniejszając chęć do pracy.
Autor: Grzegorz Jasiński
Opracowanie: Magdalena Partyła