Sławosz Uznański, który jako drugi Polak w historii ma polecieć w kosmos, przygotowuje się do misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Nie wie jeszcze, kiedy lot się odbędzie, ale wie już, czym będzie się na orbicie zajmował. Czynnie uczestniczy w przygotowaniu kilkunastu polskich eksperymentów. Jak podkreśla, polskie firmy po raz pierwszy będą miały możliwość dostępu do ISS i prowadzenia tam badań. To wielka szansa zaistnienia na międzynarodowym rynku kosmicznym. W rozmowie z Grzegorzem Jasińskim opowiada o przebiegu szkolenia, relacjach z innymi astronautami, swoich atutach w przygotowaniu misji i wątpliwościach, czy… byłby gotowy lecieć na Marsa.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Grzegorz Jasiński: Dzień dobry, panie doktorze. Dziękuję za wizytę w naszym studiu. To wizyta w dobrym momencie - wydaje mi się - bo wreszcie wiemy, czym się pan będzie na orbicie zajmował.
Sławosz Uznański: Zgadza się. Dzień dobry, witam was wszystkich.
Ale musimy zacząć oczywiście od pytania kluczowego, które wszyscy sobie zadają. Jaka jest aktualnie odpowiedź na pytanie, kiedy pan ma szansę polecieć na orbitę?
Niestety, tutaj nie mogę udzielić odpowiedzi na to pytanie, ale myślę, że to jest świetne pytanie do zadania Europejskiej Agencji Kosmicznej albo polskiemu Ministerstwu Rozwoju i Technologii.
To pytanie drugie. W takim razie. Na jakim etapie szkolenia w tej chwili się pan znajduje? Oczywiście, żeby być pełnym astronautą, takim stuprocentowym, to trzeba po prostu polecieć na orbitę. Ale jeśli chodzi o sam proces szkolenia, to astronautą na ile procent pan się w tej chwili czuje?
Ciężko mi określić, na ile procent. Czuję się powoli coraz bardziej gotowy do lotu. Zacząłem moje szkolenie pierwszego września zeszłego roku. Przechodzę przede wszystkim takie szkolenie bardziej teoretyczne. Miałem szansę mieć troszeczkę zajęć praktycznych, trochę w basenie, nurkowania, trochę również lotów. Pierwsze loty paraboliczne...
Słynna vomit comet?
Trochę vomit comet. Natomiast akurat dobrze przeżyłem te loty i nie miałem żadnych specjalnie problemów. Ale tak, taka chodzi fama odnośnie lotów parabolicznych. Miałem okazję latać również w tym samolocie z poprzednimi astronautami, którzy byli na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, którzy nas szkolili. Tacy astronauci Europejskiej Agencji Kosmicznej, jak Thomas Pesquet, Alex Gerst, Matthias Maurer, Niemcy, Francuzi. I jednocześnie szkoliłem się z korpusem podstawowym i kolegami, z którymi jestem w ESA, ale też z kolegami z Japońskiej Agencji Kosmicznej, którzy byli w tym samym samolocie i byli szkoleni właśnie przez ESA.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Japończycy mają chyba teraz taki okres szczególnego podniecenia, bo prezydent USA Joe Biden oficjalnie zapowiedział, że to Japończyk będzie pierwszym poza Amerykanami człowiekiem na Księżycu. To był szok w środowisku astronautów? Jak pan to ocenia?
Ja osobiście nie spodziewałem się takiej informacji. Natomiast słyszałem, czytałem w mediach i widziałem wystąpienie prezydenta Bidena. Dotarł też do mnie e-mail z taką informacją prasową. No, tak to zostało to wybrane. Nie wiem, co za bardzo mogę na ten temat powiedzieć. Myślę, że tak czy inaczej misje Artemis i program Artemis są niesamowite. Z powrotem człowieka na Księżyc. I mogę tylko czekać na kolejne loty, Artemis II dookoła Księżyca, Artemis III najprawdopodobniej z lądowaniem.
Chciałbym jeszcze zapytać o kilka aspektów tego szkolenia, które pan przechodzi, bo od pierwszego września minionego roku już trochę czasu minęło, więc pewnie są już pierwsze wrażenia. Jakie elementy tego szkolenia pana zaskoczyły, że są trudniejsze, niż się pan spodziewał? Jakie na przykład okazały się łatwiejsze, niż można było przewidzieć?
Jestem inżynierem, budowałem systemy kontroli, systemy kosmiczne przez większość mojej kariery i moje szkolenie przede wszystkim było właśnie z takich systemów, jak działa stacja kosmiczna, jak jest zbudowana, z tej części takiej typowo inżynierskiej. Myślę, że to jest moja mocna strona i to szkolenie przychodzi mi dosyć łatwo, dlatego że mam dosyć dużo doświadczenia. Natomiast nadal czekam na przede wszystkim dużą część praktycznego szkolenia. Nie zacząłem jeszcze mojego szkolenia w Stanach Zjednoczonych, nie mogę się doczekać, jak będę miał możliwość współpracy z firmą SpaceX odnośnie budowy kapsuły Dragon i rakiety Falcon 9, jak również tej dużej części szkolenia już bardziej praktycznego z NASA, na symulatorach stacji kosmicznej. A to wszystko jeszcze przede mną.
Mówił pan o tym na początku i my, pytając pana o to, też zwracaliśmy uwagę, że jest pan osobą raczej wysportowaną i na ten aspekt swojego przygotowania do ewentualnego lotu nigdy pan nie narzekał. Tu też nie ma żadnych niespodzianek? To co pan przeżył do tej pory, wskazuje na to, że spokojnie sobie pan radzi? Jak rozumiem lot paraboliczny nie był straszny, więc pierwsze koty za płoty.
Mogę powiedzieć o locie parabolicznym, że jest to takie dosyć duże uczucie czysto fizjologiczne. Jak ciało reaguje podczas takiego przejścia z 1,8 g, czyli z tej powiedzmy hipergrawitacji, z tego przeciążenia na początku jak samolot zaczyna lecieć do góry, w ten stan 0 g. Powiem szczerze, że dla mnie to było zaskoczenie, jak moje ciało reagowało przy tak dużej zmianie ciężkości, przeciążenia.
Dobrze reagowało?
Dobrze reagowało. Natomiast jeszcze raz powiem, że to jest takie powiedzmy bardzo mocne uczucie. Później po kilku parablach przyzwyczaiłem się, już byłem gotowy. Natomiast te pierwsze to było duże, duże zaskoczenie.
Jakoś można to np. porównać do lotów ze spadochronem. Pan latał, skakał?
Latałem troszeczkę na paralotni, raczej w tandemie. Natomiast bym porównał to do tego, jak jedziemy samochodem na autostradzie i czasem przejeżdżamy przez jakiś mostek i podchodzi trochę nam żołądek do gardła. Pewnie każdy z nas doświadczył trochę takiego uczucia od czasu do czasu. Możemy sobie wyobrazić to razy... 100.
Czyli trudno nam sobie to wyobrazić. Rzeczywiście. Wspominał pan o tym, że czeka pan na to szkolenie w Stanach Zjednoczonych. Tam pewnie szkolenie w tym wielkim, słynnym basenie. Proszę jeszcze powiedzieć o tych elementach szkolenia, na które czeka pan z niecierpliwością, a może z lekką obawą.
Na pewno na szkolenie w basenie. Mam nadzieję, że będę miał taką możliwość, żeby nurkować w tym ogromnym basenie, który nazywa się NBL - Neutral Buoyancy Laboratory. W tym basenie zatopiona jest duża część stacji kosmicznej. Basen jest niesamowicie ogromny. W wielu miejscach mogą toczyć się szkolenia z różnych elementów stacji, przez różne zespoły. I mam nadzieję, że ja też będę tam szkolony. Oczywiście nie mogę się doczekać tej części. To jest jedno takie laboratorium, które pewnie większość z nas widziało na filmach. Mam nadzieję, że będę mógł tego doświadczyć. Oczywiście cała część symulacyjna lotu, lotu kapsuły, czyli np. trening wirówkach, które pozwalają generować ten profil przeciążenia podczas startu czy lądowania takiej kapsuły. Jak to wygląda, jak ciało reaguje, to jeszcze wszystko przede mną.
Wspomina pan o kapsule, bo przecież ma pan lecieć na pokładzie pojazdu Crew Dragon. To jest taki powrót do w zasadzie misji Apollo, do tego, jak wtedy się latało. No i w pewnym sensie, jak Rosjanie nadal latają. Skończyła się era wahadłowców kosmicznych, więc i to szkolenie jest pewnie inne, niż było 20 czy 30 lat temu. Pewnie rozmawia pan z weteranami misji wahadłowców. Co oni mówią na ten temat? Wspominają? Mówią wam, cóż wy możecie wiedzieć o prawdziwym lataniu, tą spadającą potem "cegłą"?
To trochę tak jest, ale oczywiście trochę to jest takiej zabawy pomiędzy kolegami w pracy. A jednocześnie technologia idzie do przodu. Oczywiście są nowe systemy, nowe metody szkolenia. Kapsuły wyglądają dzisiaj inaczej. Natomiast jak popatrzymy na tego rosyjskiego Sojuza, to powiedzmy od lat siedemdziesiątych on aż tak bardzo się nie zmienił. Mniej więcej te wymiary są te same. Nadal jest tam bardzo mało miejsca w środku. Systemy kontroli lotu oczywiście są troszeczkę inne, ale nadal ta automatyzacja tej kapsuły nie jest aż taka duża. Z kolei kapsuła Dragon jest kapsułą bardzo nowoczesną, z dotykowymi ekranami, która praktycznie większość lotu, praktycznie cały lot od startu do dokowania, jest sterowana przez automatyczne systemy, choćby autodokujące do stacji kosmicznej. Oczywiście astronauci muszą zdawać sobie sprawę, jak te systemy działają, jakie są różne przypadki, które mogą podczas tego lotu wystąpić i podejmować odpowiednie decyzje na odpowiednim etapie lotu. Natomiast rzeczywiście tutaj tej automatyzacji jest bardzo dużo, jak w naszym życiu codziennym. Poziom zaawansowania technologicznego takiej kapsuły jest ogromny w porównaniu do tego, co było w Sojuzie. Teraz wracając do tego wahadłowca kosmicznego, oczywiście to jest troszeczkę inny rodzaj transportu, rodzaj lotu. Wahadłowce kosmiczne były niesamowicie fascynujące, bardzo skomplikowane. Rozmawiałem z jednym z astronautów, Paulo Nespoli. To jest mój kolega, który został wyselekcjonowany w 1998 roku przez Europejską Agencję Kosmiczną. Leciał i na Sojuzie, i na wahadłowcu kosmicznym. I on z kolei ma takie zdanie, że jednak Sojuz jest niesamowitą technologią, bo tak naprawdę jest tak prosty, że nie ma co tam się popsuć. To też dosyć ciekawa opinia z jego strony. Wahadłowiec kosmiczny był bardzo skomplikowany.
To go trochę pogrążyło tak naprawdę.
Troszeczkę tak. Z jednej strony, z drugiej strony, bo powiedzmy sobie latał między 1980 rokiem a 2011 mimo wszystko.
Bardzo długo.
30 lat, 135 lotów w kosmos i pozwolił nam zbudować stację kosmiczną po stronie amerykańskiej, wynosząc powoli te moduły na orbitę, a później instalując te moduły jako jedną dużą infrastrukturę naukową.
Stacja kosmiczna jest oczywiście obiektem współpracy międzynarodowej, ale tam bardzo istotny element to jest ta współpraca amerykańsko-rosyjska, tym bardziej że Rosjanie przez dłuższy czas byli dostawcą jedynej technologii, która pozwalała tam latać. Więc amerykańscy astronauci byli szkoleni też w Rosji, bo musieli mieć możliwość i porozumienia się po rosyjsku i też lotu ewentualnego, jeśli to nie było nawet częścią ich misji Sojuzem. Czy w pana przypadku będzie podobnie, czy też będzie ten rosyjski element szkolenia? Czy teraz już to jest inaczej?
W moim przypadku na pewno będzie inaczej. Na dzień dzisiejszy cała relacja ze stroną rosyjską na Ziemi jest zawieszona. Oczywiście stacja kosmiczna jest troszeczkę inną platformą, dlatego że jest zbudowana w sposób, w jaki jest zbudowana. I tam naturalnie współpraca musi się toczyć, żeby utrzymać stację kosmiczną. Natomiast na Ziemi podczas mojego szkolenia nie ma żadnych modułów ze stroną rosyjską, szkolenia z żadnych rosyjskich systemów, również nie będę leciał Sojuzem. I na Ziemi tej współpracy dzisiaj nie ma, jest zawieszona, a ja będę współpracował przede wszystkim wewnątrz Europejskiej Agencji Kosmicznej. Wewnątrz NASA będę miał dużą część szkolenia w Stanach Zjednoczonych, trochę szkolenia w Europejskiej Agencji Kosmicznej, tak jak dzisiaj z naszego europejskiego laboratorium na stacji kosmicznej, które nazywa się Columbus i też część szkolenia w Japonii z modułu japońskiego eksperymentalnego, który nazywa się Kibo. I to wszystko. Ze stroną rosyjską nie będę współpracować.
Lot kosmiczny to oczywiście jest ryzyko. Ryzyko dwojakie. Po pierwsze związane z samą dynamiką tego lotu i powrotu. Zdajemy sobie sprawę. A także z pewnymi skutkami zdrowotnymi, o których się mówi. Oczywiście one dotyczą głównie długich lotów, w pana przypadku ten pierwszy ma być jednak stosunkowo, jak na warunki kosmiczne, krótki. Ale czy ta świadomość ryzyka, także dla zdrowia, związanego czy to ze wzrokiem, czy to z budową kostną, mięśniową, różne elementy, o których się mówi na ten temat, czy świadomość tego ryzyka jest jakimkolwiek obciążeniem dla pana? Czy już dawno ten element przeszedł i już w ogóle nie ma żadnego znaczenia? Czy o ryzyku się jeszcze myśli, czy już tylko się czeka, kiedy ten lot przyjdzie?
O ryzyku zawsze się myśli i myślę, że to jest naturalne. Ale też jednocześnie jest to ważny aspekt, żeby zdawać sobie sprawę, jaki jest wpływ na nasze zdrowie. Ja jestem przyzwyczajony do tego, żeby trenować. Trenować pod kątem różnego rodzaju sportów, które uprawiam. Uprawiałem żeglarstwo, w przeszłości dosyć wyczynowo i wtedy musiałem budować swoje ciało pod kątem żeglarskim, jak chodzę po górach, wspinam się jednocześnie, chodzę na nartach tourowych, czy eksploruje góry na lodowcach to oczywiście muszę również przygotować swoje ciało do właśnie takich aktywności. I tak samo postrzegam przygotowanie do misji kosmicznej. Natomiast oczywiście tutaj ten wpływ jest dosyć duży. Nie tylko utrata mięśni, utrata gęstości kości, którą później możemy odbudować, ale np. utrata wzroku, przynajmniej czasowa, w pewnym wymiarze. Jakie jest ryzyko różnego rodzaju schorzeń? Dyskopatii po powrocie. Nad tym trzeba pracować, zdawać sobie sprawę, jednocześnie szacować, jakie to ryzyko jest, jednocześnie przechodząc trening. I dla mnie to jest ważna część szacowania ryzyka. Mogę powiedzieć, że moją specjalnością zawodową jest budowanie systemów, które są bardzo niezawodne i ocena, jakie ryzyko niosą różne warunki środowiskowe, błędy, jakie pojawiają się w takich systemach. Więc numerycznie też jestem w stanie sobie z tym w jakiś sposób poradzić.
Zaczęliśmy naszą rozmowę od tego, że wreszcie wiadomo już, czym się pan będzie na orbicie zajmował. Ministerstwo i Polska Agencja Kosmiczna poinformowały o tych projektach. W jaki sposób będzie przebiegało szkolenie? Do tych projektów będzie pan miał czas przeznaczony dla konkretnych kolejnych zespołów naukowych, które proponują te projekty? Jak to będzie wyglądało?
Rzeczywiście mieliśmy już siedem projektów ogłoszonych przez Polską Agencję Kosmiczną. Te, które mają dzisiaj podpisane kontrakty, są budowane na stację kosmiczną i na polską misję kosmiczną. Tych projektów budowanych jest więcej. Oczywiście część kontraktowa zabiera trochę czasu. Dziś nasze instytuty, nasz sektor prywatny i przedsiębiorstwa mają po raz pierwszy możliwość dostępu do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i przeprowadzania właśnie tam badań. Myślę, że to jest niesamowita możliwość zaistnienia na rynku kosmicznym, a później posiadania produktów, które możemy oferować na arenie międzynarodowej jako naszą technologię. Dzisiaj wszystkie te projekty i badania są budowane. Na razie jeszcze nie mamy bezpośrednio szkolenia, a ja z ramienia Europejskiej Agencji Kosmicznej również staram się pomagać, koordynować, przekazywać pewnego rodzaju informacje i pomagać budować te eksperymenty jako część mojej pracy. Czyli powiedzmy, jedna część i największy mój priorytet to jest oczywiście część szkoleniowa, ale druga część dosyć duża mojej pracy, to jest współpraca właśnie z polskimi instytutami, które zajmują się budowaniem tych eksperymentów na na orbitę. Polska Agencja Kosmiczna ogłosiła ich 18 w zeszłym roku i wszystkie te 18 projektów idzie do przodu i mam nadzieję, że tych kontraktów będziemy widzieć więcej. A ja mam nadzieję również, że wszystkie z nich trafią na ten manifest, czyli tę listę sprzętu do zabrania na stację kosmiczną, a później będę miał możliwości ich wykonywania na orbicie. Oczywiście z tych eksperymentów również będę miał część szkolenia i będę uczestniczył w pisaniu procedur operacyjnych przed tym jeszcze, jak dojdzie do tego lotu kosmicznego. Dlatego, że każda taka procedura musi być przeiterowana kilka razy, musi być wykonana na Ziemi kilka razy po to, żeby zwiększyć szanse powodzenia tego eksperymentu już później w kosmosie, gdzie ten czas jest niesamowicie cenny.
Niektóre z tych eksperymentów to będą takie eksperymenty, w których będziepan twórcą i tworzywem, czyli badającym i obiektem badań. To są badania psychologiczne, badania zmian flory bakteryjnej organizmu, badania immunologiczne. Jak pan się z tym czuje? Bo tu już prywatność obiektu badań trochę staje pod znakiem zapytania.
Oczywiście jedna część pracy astronautów to eksperymenty medyczne na fizjologii ludzkiej w warunkach tej mikrograwitacji, w warunkach na orbicie, przy dużym obciążeniu stresem, dużej presji czasu i w nowych warunkach, do których tak naprawdę nie wyewoluowaliśmy, żeby żyć. I to jest duża część badań, była zawsze tą częścią badań medycznych na orbicie. Miałem pierwsze szkolenia, oczywiście jak samemu pobierać krew, na przykład. Jakie są różnego rodzaju urządzenia na stacji kosmicznej właśnie do zbierania np. próbek krwi. I z tego też będę szkolony. Jeden również z eksperymentów, który jest budowany, to na przykład badanie aktywności mózgu w takich warunkach. A później ten sprzęt wraca do naszej służby zdrowia, do naszych szpitali, dając nam nowe możliwości diagnostyczne czy poznawcze. Jak działa nasz mózg, czyli jak działa nasza fizjologia w różnych warunkach, czy np. proponując nowe metody leczenia osteoporozy, bo wiadomo, że astronauci narażeni są na na utratę gęstości kości dużo bardziej, niż my na Ziemi.
Czy to będzie obejmowało też pewnego rodzaju procedurę przygotowania jeszcze, jeszcze na ziemi, żeby pan poleciał w tę misję jako taki idealny królik doświadczalny, który ma określone parametry i potem od tych parametrów będziemy patrzeć, co się zmienia pod wpływem tego wszystkiego, co tam będzie pan przeżywał?
Zgadza się. I większość eksperymentów medycznych, biologicznych również ma pewną część eksperymentu, która zaczyna się już na ziemi, a później często trwa dużo po misji. Czyli np. zbierane są dane biometryczne przed misją, podczas szkolenia i niektóre zaczynają się już tygodnie przed misją kosmiczną. Niektóre zaczynają się np. tylko bezpośrednio przed misją podczas np. kwarantanny. Astronauci zanim polecą na stację kosmiczną, znajdują się w kwarantannie tak trochę, jak niektórzy z nas znajdowali się w Covidzie przez dwa tygodnie. Zbierane są różnego rodzaju dane biometryczne plus próbki biologiczne. Takie same próbki później zbierane są bezpośrednio podczas misji. Czasem każdego dnia, czasem tylko raz podczas misji kosmicznej, a później niektóre eksperymenty medyczne trwają miesiące albo lata. Już po misji kosmicznej nadal zbiera się te dane po to, żeby móc je opracować i zobaczyć jak lot kosmiczny wpływa na zdrowie astronauty. Każdy eksperyment jest troszeczkę inny. I ten protokół eksperymentalny może się zaczynać tygodnie przed, a kończyć naprawdę lata po misji kosmicznej.
Dlatego co pan będzie tam robił i jak będzie pan tam spędzał pracowicie czas, oczywiście istotne jest też to, z kim pan tam poleci. Nie znając dokładnie terminu lotu, nie sposób oczywiście przewidzieć, jaka wtedy będzie załoga na stacji, ta macierzysta, która tam będzie miała swoje długotrwałe szychty. Ale czy cokolwiek wie pan o tych, z którymi pan poleci w swoją, tę, jak rozumiem, dwutygodniową misję? Czy oficjalnie pan wie, nieoficjalniepan wie, czy nie może pan wiedzieć, jak to jest?
Na dzień dzisiejszy tego jeszcze nie wiem. Nie ma wybranej bezpośrednio załogi, ani ogłoszonej, przypisanej, nie mam takiej informacji. Natomiast podczas procesu selekcji i podczas szkolenia dużą częścią kryteriów jest, w jaki sposób komunikujemy się z innymi ludźmi, jak reagujemy pod stresem, w jaki sposób różna dynamika grupy może na nas wpływać. I astronauci już podczas procesu selekcji są wybierani pod względem tych kryteriów, żeby niezależnie od tego, jaka jest załoga i kto w tej załodze się znajdzie, mogli normalnie współpracować ze sobą w dość trudnych warunkach, w zamkniętym miejscu. Niezależnie z kim polecę, mam nadzieję, że wszystko będzie się po pierwsze dobrze działo w dynamice grupy, a jednocześnie będziemy mogli współpracować razem, żeby mieć piękne dane naukowe i technologiczne właśnie z takiej misji.
A miał pan okazję rozmawiać z Marcusem Wandtem, szwedzkim astronautą, który został wybrany do tego samego korpusu rezerwowego ESA, ale już na orbicie był, już swoją misję realizował?
Zgadza się i z Marcusem jestem praktycznie w cotygodniowym kontakcie. Marcus oczywiście dzisiaj po swojej misji jest bardzo zajęty, przede wszystkim ze strony szwedzkiej. Jeździ opowiadać o swojej misji po różnych szkołach, uniwersytetach. Ma bardzo dużo wystąpień medialnych, jest dosyć zajęty. Natomiast jesteśmy w stałym kontakcie. Ja mam to szczęście, że widziałem start Marcusa z przylądka Canaveral. Poleciałem tam, żeby doświadczyć startu jego rakiety. Widziałem rakietę i kapsułę Dragon, w której siedział Marcus przed startem, a później z przylądka Canaveral poleciałem samolotem pod Monachium, gdzie mamy nasze centrum operacyjne europejskie właśnie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i mogłem podglądać Marcusa już z Ziemi, jak on wykonywał swoje eksperymenty. Czuję, że przeżyłem tę misję trochę razem z nim, pracując długie godziny codziennie na Ziemi, oglądając to, czym on się zajmuje. Mieliśmy kilka możliwości porozmawiania bezpośrednio, ja na Ziemi, on w kosmosie i nie mogę się doczekać tej możliwości -mam nadzieję, że będę miał - żeby ta sytuacja się odwróciła. To ja będę tam na stacji, a Marcus będzie z powrotem na Ziemi i będziemy mogli porozmawiać, wymienić się informacjami i doświadczeniami w drugą stronę.
Korpus astronautów to oczywiście jest bardzo, bardzo szczególne środowisko, bardzo ciągle jeszcze ekskluzywne. Na ile czuje się tam taką wolę naturalnej współpracy, a na ile jednak ta konkurencja i pewnie też rywalizacja gdzieś funkcjonuje. No bo to nie jest oczywiście tajemnica, że każdy chce lecieć, każdy pewnie chce lecieć jak najczęściej i realizować jak najdłuższe, najbardziej odpowiedzialne misje. Pan wchodzi w to środowisko? Jak to się tam wewnątrz odbywa?
Jesteśmy kolegami i nie ma między nami bezpośredniej konkurencji. Kto, kiedy poleci zależy od tak wielu czynników i nie od naszej bezpośredniej konkurencji. A wiem, że często jest takie przekonanie, to co się musi komu stać, żeby ktoś inny poleciał, ale tak wewnątrz to zupełnie nie wygląda. To są decyzje zupełnie poza korpusem astronautów. Astronauci nie mają związku z tymi decyzjami, każdy musi poczekać na swoją kolejkę. A najważniejsza między nami jest mimo wszystko ta integracja grupy, możliwość porozumiewania się i pracy długoterminowo nad misją każdego z astronautów, żeby była dużym sukcesem w ich krajach członkowskich, dla instytutów z Europy, dla budowania europejskiej technologii. A wszystkie te eksperymenty, które później służą nam wszystkim na Ziemi, pchają nasz cały korpus do przodu i możliwości dalej latania w kosmos, uczestniczenia w większej liczbie misji kosmicznych, jednocześnie ułatwiając każdemu lot w kosmos. Tak że myślę, że tutaj ta siła jest bezpośrednio w grupie, we współpracy, po to żeby demonstrować, że inwestycja w załogowe misje kosmiczne, w technologie kosmiczne jest warta dlatego, że wraca do nas wszystkich.
Na ile uważnie obserwujecie państwo i pan w szczególności, to co jeszcze się w przemyśle kosmicznym aktualnie dzieje, czyli misje firmy SpaceX. Testy Starshipa, misje Starlinera firmy Beijing, które się opóźniają. Miała być w ubiegłym tygodniu, teraz mówi się, że może będzie w tym tygodniu. Starliner to kolejny pojazd, który ma tak jak Crew Dragon pomagać w dostaniu się na orbitę. Na ile ten technologiczny wyścig, który przecież jest prowadzony, być może w tej chwili głównie z Chinami, jest obecny w pana myślach, w zainteresowaniu, w tym o czym państwo rozmawiacie u siebie tam w ESA?
Ja oczywiście interesuję się z tej strony inżynierskiej całą technologią, która dzisiaj jest budowana. Myślę, że żyjemy w niesamowitych czasach. Po pierwsze z misjami Artemis wracamy na Księżyc. Po drugie pojawia się coraz więcej możliwości lotów w kosmos, tak jak powiedział pan o Starlinerze. Po trzecie jest niesamowity rozwój niskiej orbity okołoziemskiej jako miejsca komercyjnej aplikacji i ogromnego rynku komercyjnego, który pomaga nam z powrotem na Ziemi w wielu aspektach. I tak, jak dzisiaj rozmawiamy, ten rynek kosmiczny niesamowicie przyspiesza, jest priorytetem dla wielu gospodarek na świecie, które patrzą w stronę przyszłego rozwoju i przede wszystkim technologii kosmicznej. Na Światowym Szczycie Ekonomicznym w Davos przecież infrastruktura i technologia kosmiczna jest jednym z pięciu światowych priorytetów rozwoju. My z korpusu astronautów oczywiście patrzymy na Starlinera z Boeinga. Mam nadzieję, że poleci w tym tygodniu. Oczywiście najważniejsze, żeby poleciał w bezpiecznych warunkach, ze wszystkimi potencjalnymi problemami, które są wcześniej rozwiązane. Dlatego ten lot troszeczkę się opóźnia. Dla nas to byłaby świetna informacja, bo to jest kolejny środek transportu do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej albo w kosmos dla astronautów. I dywersyfikacja na tym rynku jest niesamowicie ważna, a jednocześnie posiadanie konkurencji oczywiście pcha oba rozwiązania do przodu. Tak że to jest świetna informacja. Dzisiaj wiemy, że Chińska Agencja Kosmiczna jest niesamowicie zaawansowana z własną stacją kosmiczną Tiangong ze swoimi możliwościami wysyłania astronautów, satelitów. Ta technologia ich jest zbudowana niesamowicie szybko i również ta sytuacja konkurencyjności pomiędzy dużymi agencjami, przede wszystkim NASA i Chińską Agencją Kosmiczną powoduje dużo szybszy rozwój rynku i tylko możemy patrzeć gdzie, w którą stronę pójdziemy w przyszłości. Ja cieszę się, że ten rynek tak niesamowicie szybko się rozwija.
Jest jeszcze jeden element, który się pojawia w kosmosie i pojawi się w coraz większym stopniu, czyli sztuczna inteligencja. Mówi się o tym coraz więcej, a pan będzie miał do zrealizowania eksperyment zaproponowany przez firmę KP Labs, która już wysłała swój moduł sztucznej inteligencji do obrabiania zdjęć z orbity w polskim satelicie. No a ja tu czytam o programie Leopardisse, który ma w bardziej intensywny sposób badać możliwości zastosowania sztucznej inteligencji. Powiedzmy - chodzi głównie o optymalizację danych, żeby nie trzeba było z orbity na Ziemię i odwrotnie przesyłać gigantycznych plików, tylko żeby przesyłać to, co jest istotne. Jak pan myśli o tej sztucznej inteligencji? W kosmosie mamy pewne doświadczenia literacko filmowe na ten temat, niekoniecznie dobre...
Myślę, że to jest ogromny kierunek rozwoju dzisiaj technologicznego. Widzimy, co się dzieje z tym, z tymi algorytmami sztucznej inteligencji i dzisiaj narzędziami takimi jak Chat GPT, które są obecne w naszym życiu codziennym. Jest to zdecydowanie ważny kierunek rozwoju sztucznej inteligencji w kosmosie. Wiadomo, że po to, żeby przesyłać dane na Ziemię, mamy skończoną ilość pasma i przepustowości tych łączy, a generujemy coraz to większe ilości danych na orbicie. Wyobraźmy sobie taką konstelację Starlink. Satelitów jest tam niesamowicie dużo, albo nawet inne konstelacje typu Copernicus, czyli nasza europejska konstelacja obserwacyjna Ziemi. Mamy piękne europejskie przykłady firmy takiej jak ICEYE. To jest radarowe konstelacja obserwacji Ziemi. Te zdjęcia generują bardzo dużo danych i później te dane z powrotem przesyłamy na Ziemię i naszym wąskim gardłem jest mimo wszystko przepustowość tych łączy. Mając możliwości sztucznej inteligencji w przyszłości możemy optymalizować ilość danych i tylko te najbardziej interesujące dla nas z powrotem wysłać na Ziemię i jednocześnie optymalizować całą infrastrukturę, którą budujemy. Mogę opowiedzieć o misji Europejskiej Agencji Kosmicznej, która się nazywa Vigil. Serdecznie zapraszam do poczytania o niej. Jest to misja naukowa, która będzie obserwowała nasze Słońce. Nie wiem, ilu z nas, ale mam nadzieję, że dosyć duża liczba miała szansę zobaczyć zorzę polarną. Tak naprawdę zorzę nad Polską i nad Europą w zeszłym tygodniu. I to myślę, że to jest fajne doświadczenia. To wszystko wynika z aktywności Słońca i to Słońce wyrzuca ogromne ilości cząstek w stronę naszej Ziemi, które później świecą w naszej orbicie. Misja Vigil bada tę aktywność Słońca i będzie naszym systemem ostrzegania przed wybuchami słonecznymi, które będą mogły nam zagrażać albo naszej infrastrukturze. Kiedyś obserwowaliśmy Słońce i przetwarzaliśmy te dane z powrotem na Ziemi, ale w momencie, kiedy już mieliśmy przetworzone dane, to jednak taki wybuch słoneczny już do Ziemi doszedł. Misja Vigil z kolei ma zadanie obserwować Słońce w czasie rzeczywistym i będzie systemem wczesnego ostrzegania, że coś może do nas dojść i akurat będzie niebezpieczne. I wtedy możemy wyłączyć konstelację satelitarną. czy być może poradzić sobie z infrastrukturą na Ziemi w taki sposób, żeby taką burze słoneczną móc przetrwać w jak najlepszych warunkach. A to wszystko dzięki sztucznej inteligencji.
Jeszcze wracając do pana doświadczeń, pana umiejętności, wcześniejszego życia zawodowego i prywatnego. Wielu astronautów to są piloci samolotów, bardzo często wojskowych. No, pan akurat ma doświadczenia żeglarskie, więc może one uczą innej obserwacji gwiazd? Jaką szansę widzi pan w tych swoich doświadczeniach i być może w tym, co różni pana od wielu astronautów, którzy się tymi swoimi szybkimi maszynami często latają do Huston?
Ja bym podzielił astronautów dzisiaj na trzy takie grupy zawodowe. Oczywiście piloci myśliwców, piloci samolotów, helikopterów. To jest jedna grupa. Druga grupa to bym powiedział naukowcy z nauk o życiu, biologii, medycyny. I trzecia grupa to naukowcy, raczej inżynierowie, którzy budują systemy z tej strony systemowej, fizyki, astrofizyki. I jak popatrzymy na nasz korpus europejski, to mniej więcej to się zgadza. Takie 30, 30, 30 procent z każdej z tych grup i każdy ma swoje miejsce. Myślę, że mam taki profil, który jest dosyć ciekawy, bo buduję systemy i jestem z tej strony inżynierskiej, całą karierę spędziłem w Europejskim Ośrodku Badań Jądrowych nad Wielkim Zderzaczem Hadronów. I to jest duża moja duma zawodowa, ale jednocześnie mój rozwój zawodowy, który właśnie tam w organizacji miałem okazję przeżyć. A w czasie prywatnym lubię podróżować, lubię eksplorować góry, być na lodowcach, zdobywać wysokie szczyty, a jednocześnie też dorastałem żeglując i nadal żegluje. Uczę żeglarstwa, dzielę się swoją wiedzą i od czasu do czasu mimo wszystko żeglarsko się ścigam. I myślę, że to predestynuje mnie troszeczkę właśnie do takiej eksploracji. Pojechania gdzieś dalej i zobaczenia, co jest za kolejnym szczytem, a może zobaczenia tego, co jest za naszą atmosferą. I mam nadzieję, że ten mój profil jest dosyć taki kompletny w tych wszystkich aspektach, wymaganiach i zawodowych, i charakteru, które pozwalają mi właśnie patrzeć troszeczkę wyżej i wylecieć za tą orbitę.
To jest trochę tak, że jak człowiek lubi podróżować, to lubi jechać tam, gdzie go nie było, w miejsce, którego nie widział. Pan ma szansę zobaczyć całą Ziemię, nagle w ciągu w ciągu dosłownie 90 minut ją oblecieć. No to gdzie potem? Gdzie potem jeszcze szukać tego nowego. Czy jednak Księżyc, jednak Mars? To marzenie o tym kolejnym kroku w korpusie astronautów, zwłaszcza tych młodych, jest aktualne?
Nie wiem, czy ktoś z nas, z mojego korpusu będzie przygotowywany i poleci na Księżyc. Na pewno wszyscy patrzymy w tym kierunku. Mam nadzieję, że również Europa będzie miała wystarczającą ilość miejsc na misjach Artemis. Być może program Artemis rozwinie się do naprawdę regularnych lotów w stronę Księżyca. Mam nadzieję, że za dziesięć czy za piętnaście lat nasza obecność w kosmosie rozszerzy się i włączy ten Księżyc w taką jedną dużą kosmiczną naszą infrastrukturę. Być może będziemy mieli konstelacje pozycjonujące na Księżycu, komunikacyjną na Księżycu, a być może habitat na Księżycu. Kto wie? Oczywiście wszyscy patrzymy w tamtą stronę. Często dostaję pytanie, czy poleciałbym na Marsa i zastanawiałem się nad odpowiedzią, ale nie wiem, czy byłbym gotowy. Bo jednak podróż na Marsa to jest bardzo długa podróż. W jedną stronę powiedzmy sobie to jest podróż kilkumiesięczna w zależności od tego, gdzie na orbicie jest Ziemia, gdzie jest Mars. Oczywiście trzeba byłoby poczekać na warunki powrotu i odpowiednie ustawienie z powrotem albo na orbicie Marsa, albo na powierzchni i wrócić. Czyli mówimy tutaj o takiej podróży między 2 a 3 lata zniknięcia z Ziemi. Nie wiem, czy akurat na tak długą podróż byłbym gotowy.
To jeszcze ostatnie pytanie mam. Czy już wszystkie filmy o kosmosie i książki o podboju kosmosu pan przeczytał, obejrzał, czy jeszcze na coś pan czeka, czy już wszystko pan wie? Od "Odysei Kosmicznej" po "Apollo 13", od "Astronautów" Lema po jego "Solaris"...
Powiem szczerze, że brakuje mi czasu, żeby w ogóle obejrzeć jakiś film albo przeczytać książkę. Ostatnio chętnie bym do tego wrócił. Mam bardzo duże zaległości. Często dostaję te pytania, ale powinienem spędzić trochę więcej czasu, żeby nadrobić. Ja tylko po prostu tego czasu dzisiaj nie mam. Może wezmę jakąś książkę ze sobą na orbitę i może uda mi się poczytać.
Tego życzymy oczywiście. Serdecznie dziękuję za dzisiejszą wizytę w studiu. Liczę na kolejne spotkania w takim razie i trzymamy kciuki za to, żeby przygotowania przebiegały w jak najlepszy sposób. No a data ulegała coraz większemu doprecyzowania przez tych, od których to tak naprawdę zależy.
Super, Dziękuję. Bardzo dziękuję za życzenia. Pozdrawiam wszystkich i ja też również trzymam kciuki za tę datę.