Maków Podhalański walczy z czterema do niedawna małymi potoczkami, teraz zamieniły się one w rwące rzeki, które zalewają rynek i sporą część miasta. Aktualna sytuacja w mieście zależy od tego jaka w danej chwili jest pogoda. A ta niestety szaleje. Sytuacja w Makowie zmienia się z minuty na minutę.
Sytuacja zmienia się od rana jak w kalejdoskopie. Raz leje deszcz, to znów na chwilę się przejaśnia. Gdyby nie padał mocny deszcz, mieszkańcy mogliby się skupić na naprawie szkód, a te są naprawdę ogromne. Płynąca teraz środkiem Makowa woda zniszczyła kilka domów, wiele innych podmyła czy zalała. Wściekły nurt zerwał też nawierzchnię kilku ulic. Na szczęście około połowę tej niszczącej wody udało się zawrócić do właściwych koryt górskich potoków. Reszta niestety, nadal płynie ulicami, jednak jej poziom obniża się. Jeśli nie będzie padać, za dwa dni być może główne „rzeki” miasta staną się ponownie ulicami. O tym, że znów może padać nikt nawet nie chce myśleć.
Mieszkańcy Makowa są już bardzo zmęczeni i zrezygnowani. Jak mówią nie było u nich do tej pory takiej klęski. Do tego nie ma prądu, brakuje wody i jedzenia. Całe szczęście do Makowa można się już dostać. Przez wiele godzin miasto było odcięte od świata. Teraz część dróg jest już przejezdna. Mieszkańcy nie chcą jednak uciekać. Chcą walczyć z żywiołem. Wciąż umacniają wały i czekają na pomoc. Straty w Makowie Podhalańskim na razie są bardzo trudne do oszacowania, ponieważ w wielu miejscowościach nie działają telefony. Zniszczone są drogi dojazdowe i mosty.
Foto Maciej Pałahicki RMF
18:25