Przez kilkanaście godzin, rosyjskie Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych na Kamczatce pracowało na zasilaniu awaryjnym, bo tamtejszy zakład energetyczny odciął dostawy prądu. Centrum zawiaduje systemem wojskowych satelitów, nadzoruje też orbitę międzynarodowej stacji kosmicznej.
Wojskowi ostrzegali, że odcięcie od dostaw energii mogło doprowadzić do katastrofy i strat idących w miliardy dolarów. Niestety, ten przypadek nie jest niczym szczególnym - problemy mają też inne bazy wojskowe na Dalekim Wschodzie Rosji. Od dawna nie regulują one rachunków za prąd. Do tej pory czuły się bezkarne, bowiem dekrety prezydenckie i rządowe z lat 90. zakazywały odłączania elektryczności placówkom ważnym dla obronności kraju. W przypadku Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych, energetycy zdecydowali się na pewne ustępstwo - nie wyłączali prądu w czasie, w którym przewidziano kontakt z rożnymi satelitami.
Do podobnej sytuacji doszło wczoraj na Syberii - przymusowe zaciemnienie spotkało osiem garnizonów, dwa lotniska wojskowe i jednostkę obrony powietrznej kraju. Wieczorem, Ministerstwo Obrony ugięło się i przyrzekło spłacić siedem milionów dolarów długu.
08:25