Psychoza związana z chorobą szalonych krów zatacza w Austrii coraz szersze kręgi. Ludzie boją się już nie tylko jeść wołowe mięso i pić krowie mleko, ale obawiają się także czy sam kontakt z krowami, na przykład w gospodarstwach rolnych, nie powoduje aby zarażenia tak zwanymi "prionami" BSE.
W Klinice Uniwersyteckiej w Insbrucku matki zanim zaczną karmić dzieci piersią mogą poprosić o sprawdzenie swego pokarmu czy nie zawiera on tzw. prionów BSE. Do zbadania pobiera się około 5 mililitrów pokarmu i odsyła do laboratorium weterenaryjnego. O takie badanie poprosiło już około 50 kobiet, przeważnie prowadzących gospodarstwa hodowlane. Jak dotąd żadna z próbek nie zawierała prionów. Tym niemniej dyrektor kliniki w Insbruku uważa, że badania takie powinny być wprowadzone do wszystkich klinik położniczych i trwać tak długo, aż medycyna wykluczy możliwość przedostawania się prionów BSE do kobiecego pokarmu.
Tymczasem kwarantanną objęto jedno z gospodarstw w północno-wschodniej Finlandii w związku z podejrzeniami wykrycia pierwszego przypadku choroby szalonych krów. Chorą krowę zabito już w ubiegłym tygodniu. Dziś lub jutro mają być znane wyniki testów na obecność BSE. W weekend podobny podejrzany przypadek zanotowano w Szwecji. Przeprowadzone testy nie potwierdziły jednak, iż była to choroba szalonych krów.
13:25