Chiński potentat branży genowej bierze udział w finansowanym przez państwo programie badania genomu Polaków. Oferuje również w naszym kraju tanie testy prenatalne, które są przewożone i analizowane w laboratorium na Dalekim Wschodzie. Firma chwali się również, że współpracuje z laboratorium kryminalistycznym polskiej policji. Według amerykańskich służb, ten koncern może służyć chińskim władzom jako "globalne narzędzie do gromadzenia genetycznych baz danych".

REKLAMA

Polska prowadzi ambitny program badania genomu Polaków. "Genomiczna Mapa Polski" tworzona jest dzięki kilku tysiącom ludzi, którzy oddali krew, godząc się na dalsze używanie do badań danych o ich kodzie genetycznym. Dzięki nim ma powstać baza danych o polskich genach. To cenna wiedza np. dla koncernów farmaceutycznych, ale też - jak ostrzegają amerykańskie służby - dla chińskich władz.

Prace trwają. Za przygotowanie mapy naszych genów odpowiedzialne jest konsorcjum, które dostało ponad 100 mln złotych od Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Większość tych pieniędzy pochodzi z Unii Europejskiej. Konsorcjum tworzą Instytut Chemii Bioorganicznej PAN, Politechnika Poznańska i spółka Centrum Badań DNA. Z wielkim chińskim koncernem branży genetycznej współpracuje Central Europe Genomics Center sp.z o.o. (CEGC), z tej samej grupy kapitałowej (INNO-GENE S.A.).

Chińska firma ma brać udział w obróbce i analizie materiału. Dzięki tym pracom mają powstać bazy danych i bioinformatyczne narzędzia do ich analizy.

Geny mają wpływ na specyficzne reakcje organizmu na leki czy wirusy, więc taka wiedza może być cenna, choćby przy tworzeniu terapii, otwierając drogę do dostosowywania leków do specyficznych cech populacji. Według amerykańskich służb, takie dane nie powinny być przekazywane do Chin. W raporcie Narodowej Komisji Bezpieczeństwa ds. Sztucznej Inteligencji napisano na początku roku, że koncern może służyć, za swoją wiedzą lub bez niej, jako "globalne narzędzie do gromadzenia genetycznych baz danych".

Ta sama firma sprzedaje w Polsce testy prenatalne. Testy badają stan płodu, a próbki pobrane od ciężarnych w naszym kraju są przesyłane do analizy do laboratoriów firmy w Hongkongu. Korzystające z testu przyszłe matki godzą się na przechowywanie tych danych.

Podobne testy, które są oferowane w korzystnej cenie, dostępne są w innych krajach. Mimo że firma zapewnia, że nie udostępnia danych i niszczy próbki po kilku latach, w Stanach Zjednoczonych uznano, że przekazywanie chińskiej firmie danych genomicznych Amerykanów stanowi zagrożenie.

Szef wspomnianej Narodowej Komisji Bezpieczeństwa ds. Sztucznej Inteligencji William Evanin zrezygnował z funkcji dzień po zaprzysiężeniu nowego amerykańskiego prezydenta. Potem pojawiał się w amerykańskich mediach, zwracając np. uwagę, że chińska firma oferuje laboratoria do analizowania próbek z testów na koronawirusa.

Według raportu agencji Reutera, koncern, jeszcze zanim nadeszła druga fala pandemii, dostarczał testy na koronawirusa do 180 krajów i uruchomił niemal 60 laboratoriów w 18 krajach. W raporcie agencja pisze też, że firma stworzyła i prowadzi Chiński Narodowy Bank Genów. Reuter sugeruje również, że koncern współpracuje z chińską armią. Firma zdecydowanie temu zaprzecza.

Zobacz również: