Astronomowie korzystający z sieci radioteleskopów ALMA zaprezentowali na łamach czasopisma "Astrophysical Journal" najnowszy i najbardziej precyzyjny dotąd obraz mgławicy Bumerang, uznawanej od lat 90. minionego stulecia za najzimniejsze miejsce Wszechświata. Zmierzona tam temperatura jest zaledwie o stopień wyższa, niż temperatura zera absolutnego.
Mgławica Bumerang leżąca około 5 tysięcy lat świetlnych od Ziemi, widoczna jest na południowym niebie w gwiazdozbiorze Centaura. To stosunkowo młody przykład tak zwanej mgławicy planetarnej, która wbrew swej nazwie powstała z gazu i pyłu odrzuconego przez kończącą swój żywot gwiazdę o rozmiarach podobnych do Słońca. W centrum takiej mgławicy pozostaje biały karzeł, którego silne ultrafioletowe promieniowanie wywołuje zwykle charakterystyczną poświatę.
Pierwsze obserwacje tej mgławicy, prowadzone przy pomocy teleskopów z Ziemi, wskazywały na jej przekrzywiony kształt, dlatego nazwano ją Bumerang. Badania z pomocą teleskopu kosmicznego Hubble'a pokazały, że raczej przypomina ona kokardę lub klepsydrę. Teraz, nowe dane zebrane z pomocą sieci radioteleskopów ALMA pokazują, że prawda jest jeszcze bardziej złożona. "Mamy do czynienia ze znacznie większą strukturą, która szybko się rozszerza" - mówi pierwszy autor pracy, Raghvendra Sahai z Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie.
Mgławica Bumerang jest na tyle młoda, że biały karzeł w jej centrum nie emituje jeszcze tak silnego promieniowania UV, by wywołać charakterystyczną poświatę gazu. Można obserwować tylko światło, które rozprasza się drobinach kosmicznego pyłu. Szybko rozszerzający się jeszcze gaz, zgodnie z zasadami termodynamiki, silnie się ochładza, stąd wyjątkowo niska, panująca tam temperatura. Pomiary pochłaniania promieniowania reliktowego o znanej temperaturze 2,8 kelwina pokazały, że temperatura gazu spada tam nawet do jednego kelwina. Stąd miano najzimniejszego miejsca Wszechświata.
Obserwacje w zakresie fal milimetrowych pokazały teraz, że wypływający gaz ma kształt bliższy kuli, a warstwa pyłu blokuje część światła i sprawia, że widzimy właśnie ową "klepsydrę". Są też dowody, że zewnętrzne rejony mgławicy, prawdopodobnie wskutek zjawiska fotoelektrycznego zaczynają się bardzo nieznacznie ogrzewać. Wszystko to dostarcza astronomom nowych informacji na temat ewolucji mgławic planetarnych i literalnie rzuca nowe światło na końcowe etapy ewolucji gwiazd.