150 wyrazów w jednym zdaniu, błędy ortograficzne, stylistyczne, czy nawet złe tłumaczenia, a wszystko to w urzędowych pismach. Takie są wyniki kontroli NIK-u w sprawie przestrzegania ustawy o ochronie języka polskiego.

REKLAMA

Z raportu NIK wynika, że z 11 skontrolowanych pism w trzech ministerstwach tylko jedno było napisane poprawnie. Nawet urzędnicy Ministerstwa Edukacji mają problemy z ojczystą mową. Chodzi tu o błędy ortograficzne lub o niezrozumiały język.

Co może oznaczać takie zdanie: Stan faktyczny zwrotu nieruchomości zrobi realizację celu wywłaszczenia. Albo tłumaczenie na opakowaniu chińskiego makaronu, gdzie zamiast napisu "data trwałości", było napisane: Niech konsumować lepiej w ciągu.

Profesor Andrzej Markowski z Rady Języka Polskiego sypał podobnymi przykładami, jak z rękawa. Z 68 skontrolowanych pism w urzędach wojewódzkich tylko 13 nie budziło zastrzeżeń. Najczęściej ustawę o języku polskim łamią hipermarkety; żadnych kar jednak kontrolerzy nie nałożyli.