O tym, że lemingi nie mają w zwyczaju gromadnie rzucać się z klifu do morza, już wiemy. Wygląda jednak na to, że także inne dotyczące tych gryzoni wyobrażenia trzeba będzie zweryfikować. Choćby o tym, że to zwierzęta łagodne, które nikomu nie wadzą. W przypadku lemingów właściwych, żyjących na północy Norwegii okazuje się, że nie wadzą tak długo, jak nie wchodzisz im w drogę.
Tygodnik "New Scientist" publikuje na swej stronie internetowej wideo, pokazujące wściekłą reakcję leminga, któremu człowiek wszedł w drogę. Ów człowiek to Malte Andersson z Uniwersytetu w Goeteborgu. Szwed badał zwyczaje lemingów z gatunku Lemmus lemmus, które wyróżniają się na tle innych swym różnorodnym ubarwieniem. Pisze o tym w artykule opublikowanym na łamach czasopisma "Behavioral Ecology and Sociobiology".
W przeciwieństwie do innych, żyjących na tym terenie gryzoni, starających się raczej nie rzucać w oczy, lemingi właściwe, zwane też górskimi mają futro kontrastowo ubarwione, wyraźnie mające ostrzegać ewentualnych napastników i ostrzegać, że na zwierzynę łowną się nie nadają. Ubarwienie ostrzegawcze, zwane aposematycznym, jest popularnym instrumentem obrony, owadów, gadów, czy płazów, wśród roślinożernych ssaków praktycznie się go jednak nie spotyka.
Opublikowany film wideo pokazuje jednak, że leming ma przed czym ewentualnego napastnika ostrzegać. Chodzi o jego napady wściekłości, którym towarzyszą głośne wrzaski. Andersson przekonał się, że do pewnego momentu lemingi starają się pozostać niezauważone, jeśli jednak podejdzie się do nich zbyt blisko, przystępują do ataku i wydając przeraźliwe piski pokazują, że nie poddadzą się bez walki. Zdaniem naukowców, drapieżne ptaki mogą się czuć tym poważnie zniechęcone.