Skala dezinformacji dotyczącej samochodów elektrycznych jest w internecie ogromna. Temat jest znów na topie w związku z zapaleniem się wiozącego kilka tysięcy aut frachtowca na Morzu Północnym. Choć nie wiadomo, co było przyczyną pożaru, już pojawiły się spekulacje, że zapalił się jeden z kilkuset znajdujących się na pokładzie samochodów elektrycznych. Kwestię bezpieczeństwa aut elektrycznych wzięli pod lupę niemieccy eksperci.
Zdaniem ekspertów i na podstawie statystyk auta elektryczne wcale nie są bardziej niebezpieczne niż te z napędem benzynowym. Niemiecka firma badawcza DEKRA, znana z wydawania naklejek środowiskowych, na podstawie których można wjechać autem do Berlina, wyliczyła, że ryzyko zapalenia się auta elektrycznego jest znacznie niższe niż w przypadku tradycyjnego napędu. Potwierdzają to dane towarzystw ubezpieczeniowych, które mówią, że do pożarów aut elektrycznych dochodzi nawet 100 razy mniej niż w przypadku samochodów z silnikiem spalinowym.
Amerykańskie towarzystwo ubezpieczeniowe AutoinsurancEZ wyliczyło, że do zapłonów dochodzi w 25 na 100 tysięcy sprzedanych elektryków. W przypadku aut benzynowych zapala się ponad 1,5 tysiąca na 100 tysięcy sztuk. Te dane mogą być oczywiście nieco zafałszowane. Pamiętajmy, że auta elektryczne są względnie nowe.
Minusem silników elektrycznych jest to, że rzeczywiście trudno je ugasić. Zasilające elektryki baterie litowo-jonowe podczas spalania wytwarzają tlen, a to ten pierwiastek potrzebny jest do podsycania ognia.
Szwajcarski Federalny Instytut Materiałów i Testów przeprowadził badanie, z którego wynikło, że auto elektryczne nie paliłoby się gwałtowniej, ale do schłodzenia akumulatora potrzeba bardzo dużo wody. Najlepiej taką baterię byłoby zanurzyć w zbiorniku z zimną wodą, żeby nie zapaliła się ponownie. Co więcej, taka woda jest potem skażona i wymaga profesjonalnego uzdatniania, zanim trafi do kanalizacji.
Nie są też prawdziwe twierdzenia, że ogólny bilans, jeśli chodzi o emisję gazów cieplarnianych, jest dla aut elektrycznych niekorzystny. Przewaga aut elektrycznych nad spalinowymi cały czas rośnie, silniki są bowiem udoskonalane. Według najnowszych szacunków przez cały okres od produkcji do złomowania elektryk wyemituje o ponad 60 proc. dwutlenku węgla mniej niż samochód z tradycyjnym napędem. Do 2030 roku, według wyliczeń organizacji International Council on Clean Transportation, ta przewaga wzrośnie do niemal 80 proc.
Duńscy naukowcy wyliczyli natomiast, ile wody potrzeba na wyprodukowanie akumulatora auta elektrycznego, bo te dane są również mocno demonizowane. Woda jest potrzebna chociażby przy wydobyciu litu. Według szacunków Duńskiego Instytutu Technologicznego, do wyprodukowania akumulatora potrzebnych jest aż 12 tysięcy litrów. To dużo, ale dla porównania do wyprodukowania kilograma wołowiny potrzebnych jest aż 15 tysięcy litrów wody.