Niepowodzeniem zakończyła się misja sondy Genesis. Kapsuła z cząstkami materii słonecznej rozbiła się przy lądowaniu. Żaden ze spadochronów, które miały spowolnić jej lądowanie, nie zadziałał.

REKLAMA

Szanse na odzyskanie czegokolwiek z materiału, jaki z kosmosu niosła sonda są niewielkie. NASA planowała nie tylko, że zgodnie z planem otworzy się spadochron, ale także że sonda zostanie potem jeszcze w powietrzu przechwycona przez śmigłowiec.

Wszystko po to, by nie naruszyć szczelności kapsuły. Zamiast tego Genesis uderzyła w Ziemię w prędkością ponad 150 km/h i pękła. Na jej pokładzie pozostał też ładunek wybuchowy, który miał otworzyć spadochron. Nie wiadomo, czy można go będzie teraz bezpiecznie rozbroić.

Sonda zbierała cząstki wiatru słonecznego przez 2 lata. Naukowcy liczyli, że ich analiza pozwoli wyjaśnić niektóre tajemnice budowy i tworzenia się gwiazd. Te nadzieje, jak się wydaje, na razie legły na pustyni.

Była to pierwsza cywilna próba przechwycenia kosmicznej kapsuły w powietrzu w USA; wcześniej podobne operacje wykonywali amerykańscy wojskowi. Piloci - kaskaderzy, którzy mieli przechwycić sondę mogli jednak tylko bezradnie rozłożyć ręce, kiedy sonda z prędkością pocisku przemknęła obok nich i uderzyła w ziemię.

Załogi dwóch śmigłowców, na co dzień zajmujący się usługami kaskaderskimi na rzecz Hollywood, od lat przygotowywały się do tego zadania. Wielokrotnie ćwiczyły różne warianty przechwycenia w powietrzu opadającej na spadochronie sondy i delikatnego przeniesienia jej w bezpieczne miejsce.

Wybrano ich, gdyż umiejętnościami nie dorównują im nawet piloci wojskowi. Niestety, nie mogli w żaden sposób potwierdzić swej klasy. Na jakiekolwiek wnioski jest jeszcze za wcześnie, ale jedno nie ulega wątpliwości – kapsuła została rozbita. Teraz jest prawdopodobnie pełna pyłu najzupełniej ziemskiego pochodzenia.