Gościem specjalnym czwartej edycji zawodów łazików marsjańskich, European Rover Challenge w Starachowicach, był brytyjski astronauta Tim Peake, który ponad pół roku spędził na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W rozmowie z RMF FM mówił między innymi o niedawnym incydencie z wykryciem przecieku na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, o zbliżającej się kolejnej edycji naboru astronautów Europejskiej Agencji Kosmicznej, a także o perspektywach komercyjnych lotów załogowych. Grzegorzowi Jasińskiemu zdradził też, które filmy kosmiczne są jego zdaniem najlepsze i dlaczego.
Grzegorz Jasiński, RMF FM: Spotyka się tu pan z wieloma młodymi, utalentowanymi ludźmi, który chcą naprawdę coś poważnego w technologii kosmicznej zrobić. Co chce im pan przekazać?
Tim Peake: To finał imprezy, więc przede wszystkim chce im pogratulować, że tu są. Każdy, kto awansował do finału już wykonał znakomitą pracę. Z pewnością zapału im nie brakuje. Chce też podkreślić, jak ważne jest to, co robią. To nie tylko gra, nie tylko zabawa, ale praca przynosząca innowacyjne pomysły, które kiedyś mogą być nawet wykorzystane przez agencje kosmiczne do budowy przyszłych łazików badawczych. Zajmują się więc, czymś bardzo ważnym. Chce im pogratulować i zachęcać, by nie ustawali w tej pasji.
Podbój kosmosu nie jest łatwy, nie jest tani, czemu powinniśmy się nim zajmować?
Faktycznie nie jest łatwy, nie jest tani, ale daje nam olbrzymie zyski. Krajom, które się w to angażują, na przykład w prace Europejskiej Agencji Kosmicznej, przynosi oczywiście czysto ekonomiczne pożytki. Inwestycje się opłacają. A jeśli chodzi o stronę badawczą, to te najnowocześniejsze technologie po prosu się ludziom, tu na Ziemi, przydają. Badania naukowe, prowadzone na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, pomagają tworzyć nowe metale, nowe materiały, silniki o poprawionej wydajności, które oszczędzają paliwo w samochodach, czy samolotach. Dzięki nim tworzymy nowe leki, które wydłużają życie i poprawiają jego jakość. Aktywność kosmiczna daje nam bardzo wiele nie tylko w odniesieniu choćby do odsłaniania tajemnic Układu Słonecznego, ale także tu na Ziemi.
Gdy mieliśmy okazję rozmawiać pół roku temu, wspomniał pan, że raczej nie spodziewa się brać udziału w wyprawie na Marsa.
Nie spodziewam się polecieć samemu, ale mam nadzieję, że będę żył wystarczająco długo, żeby doczekać chwili, gdy pierwsi ludzie faktycznie tam dotrą. Miałem okazję sterować prototypem sondy ExoMars bezpośrednio z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Sonda była wtedy na Ziemi. Jestem wielkim entuzjastą robotyki i związanych z tym technologii.
To nie była pana jedyna szansa współdziałania z robotem, na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej sterował pan ramieniem automatycznym Canadarm 2. Pana opinia o współpracy ludzi i robotów może być oparta na prawdziwym doświadczeniu, co więc pan o tym sądzi?
To niezwykle ważne. Myślę, że wielu ludzi będzie się tym teraz zajmować. Tym co mnie najbardziej intryguje to sprawa komunikacji, połączenia między człowiekiem a maszyną. Szczególnie jeśli chcesz zdalnie robotem sterować, nie widząc bezpośrednio, co on robi. Opierasz się całkowicie na jego "zmysłach". To jak umiemy oddziaływać z pomocą oprogramowania, jest bardzo ważne. Jako ktoś, kto był pilotem testowym, znakomicie o tym wiem, po wejściu do kokpitu widzę, czy wszystko jest zaprojektowane dobrze, czy źle i to ma kluczowe znaczenie dla tego, jak wydajnie możesz działać. Właśnie ten interfejs między człowiekiem i maszyną.
Ludzie są wciąż mądrzejsi od maszyn, czy jesteśmy przygotowani na chwilę, kiedy to one będą mądrzejsze?
Sztuczna inteligencja rozwija się w niezwykle szybkim tempie i bardzo wiele dyskutuje się o tym, jak jesteśmy jej ewolucję w stanie kontrolować. Jestem przekonany, że w pewnej chwili AI będzie w stanie wykonywać niektóre zadania lepiej od nas, ale my wciąż mamy szerszą, pełniejszą wiedzę o tym, jak tę technologię wykorzystywać. Dlatego musimy być włączeni w te procesy, by jeśli zajdzie taka potrzeba, być ostatecznym arbitrem, co do tego, jak użyć jej dla naszego dobra.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Proszę powiedzieć, czy oglądanie kosmicznych filmów jest częścią doświadczenia astronautów. Na pewno zna pan doskonale "Odyseję Kosmiczną 2001", "Obcego", czy inne filmy. Czy na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej nie było czasem trochę strasznie, kiedy się wiedziało, że niektórzy wymyślali na takich stacjach straszne rzeczy?
Myślę, że każdy, kto marzy o podróży w kosmos, a szczególnie w kosmos się już wybiera, na pewno był zainteresowany literaturą, czy filmami science-fiction. Kocham to, fascynuje się tym, zachwyca mnie kreatywność tego, co proponuje Hollywood. Czasem to potem niemal staje się rzeczywistością. Uważam, że warto te filmy oglądać, by myśleć o koncepcjach, które jeśli nawet niemożliwe dziś, będą możliwe kiedyś w przyszłości.
Czy twórcy niektórych z tych filmów okazali się dla pana bardzo dobrze zorientowani, czy nawet proroczy?
Usiłuje wybrać sobie coś z każdego filmu. Byłem zachwycony "Marsjaninem" bardzo podobała mi się idea, że czyjaś pomysłowość, może dać zdolność przetrwaniana Czerwonej Planecie. Interesowała mnie też strona naukowa tego, jak to mogłoby być możliwe. Życie i przeżycie na Marsie przez długi czas, to przecież coś o czym teraz bardzo wiele myślimy. Dlatego, ten temat szczególnie mi się spodobał, myślę, że w książce był pokazany nawet jeszcze lepiej. W "Interstellar" znalazłem kilka rewelacyjnych pomysłów, w tym dotyczących dylatacji czasu, podróży przez tunele czasoprzestrzenne, czy horyzontu zdarzeń czarnej dziury. To duża odwaga, by w filmie dotknąć tego typu koncepcji i zjawisk.
A "Grawitacja". Nieszczególnie przyjemna...
"Grawitacja" była raczej właśnie takim bardziej hollywoodzkim science-fiction, wiele spraw z naukowego punktu widzenia się tam nie zgadzało, ale tam istotne były efekty specjalne. Obraz był nadzwyczajny. To co pokazywano jako widok z orbity Ziemi, było dokładnie tym, co widać z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. To było bardzo dokładnie odwzorowane, zdjęcia były piękne.
Co myśli pan o oficjalnym już ogłoszeniu załóg do pierwszych lotów nowych, prywatnych pojazdów kosmicznych. W bliskiej już przyszłości to prywatne firmy mają wynosić ludzi na orbitę, na Międzynarodową Stację Kosmiczną i oto NASA ogłosiła już nazwiska tych astronautów. Prawdopodobnie zna pan niektórych z nich?
Znam wszystkich i faktycznie to bardzo ekscytujący czas, niecierpliwie wyczekujemy programu testów. Wszyscy międzynarodowi partnerzy, którzy są w to zaangażowani, bacznie to obserwują. Wiadomo, że astronauta Europejskiej Agencji Kosmicznej Luca Parmitano poleci na pokładzie Sojuza w przyszłym roku. Spodziewamy się, że na dłuższy czas będzie to ostatni astronauta ESA podróżujący rosyjskim pojazdem. Następny astronauta ESA, będzie już leciał pojazdem firmy Space X lub Boeinga. Bardzo ściśle śledzimy rozwój tych konstrukcji i czekamy niecierpliwie na nową erę w historii Stacji Kosmicznej, gdy będzie przyjmowała trzy rodzaje pojazdów załogowych i zacznie transformację w kierunku bardziej komercyjnych zastosowań. Mamy nadzieję, że w roku 2024 stacja będzie się już utrzymywała komercyjnie, a państwowe agencje kosmiczne będą w stanie zainwestować swoje środki w inne projekty, związane z eksploracją Księżyca, czy Marsa.
Obecni tu młodzi ludzie uczą się budować kosmiczne łaziki, ale na pewną będą pana pytać także o to, jak zostać astronautą, to w końcu jest marzenie wielu z nich. Polska jest już w Europejskiej Agencji Kosmicznej i młodzi Polacy też o tym marzą. Co pan sugeruje, kiedy będzie kolejny nabór? Jak to przebiega?
Mamy nadzieję na uruchomienie wkrótce kolejnego procesu naboru astronautów. Myślę o bliskiej przyszłości, choć nie umiem podać konkretnej daty, ta decyzja należy do krajów członkowskich. Jeśli popatrzy się na plany na następne 10, 15 lat to niska orbita Ziemi, nawet przy komercjalizacji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, wciąż będzie dla nas bardzo interesująca, wciąż będzie tam do wykonania bardzo dużo pracy naukowej. Ponadto, będziemy planować wysyłanie załóg na planowaną stację Deep Space Gateway, obecnie zwaną Lunar Orbital Platform, na eliptycznej orbicie wokół Księżyca, na której będą przygotowywać się do misji na Marsa, mniej więcej w latach 30-tych bieżącego stulecie. Następny nabór astronautów może oferować naprawdę ekscytujące możliwości, nie tylko niską orbitę Ziemi, ale też Księżyc, a nawet misję na Marsa. Na razie w Agencji zastanawiamy się, jak taki proces selekcji astronautów przeprowadzić, jakich ludzi chcemy rekrutować, także z punktu widzenia profilu psychologicznego. Widzimy, jak to zmieniało się przez lata, od misji Apollo, po Międzynarodową Stację Kosmiczną, wreszcie obecne plany wypraw jeszcze dalej. To bardzo interesujące czasy i tym młodym ludziom, którzy tu są mogę powiedzieć, że mają już coś bardzo ważnego, pasję, zainteresowanie, które są ważne. Niech nie ustają w staraniach.
Obecni astronauci też mają marzenia, pańskim zapewne jest lot wokół Księżyca?
Zdecydowanie, byłbym bardzo szczęśliwy. Te misje wokół Księżyca powinny być organizowane w połowie przyszłej dekady. Europa jest partnerem w projekcie tej Deep Space Gateway. Dostarczamy moduł serwisowy do kapsuły Orion, który do tej stacji miałby dokować. Kilku europejskich astronautów jest tu zaangażowanych, to bardzo ekscytujące.
Latał pan Sojuzem, spędził na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ponad pół roku, wiec nie mogą nie zapytać o to, co tam się ostatnio zdarzyło, o tę maleńką dziurkę niewiadomego pochodzenia...
Kiedy to się wydarzyło byłem akurat w europejskim Centrum Kontroli Lotu w Kolonii. Na początku pojawił się delikatny wyciek, który nie był dla załogi żadnym natychmiastowym zagrożeniem. Dlatego nie budziliśmy jej. Rano przystąpiła do ustalania skąd dokładnie jej to powietrze ucieka. Uruchomiono standardową procedurę. Zawsze obawiamy się uderzenia kosmicznymi śmieciami, rozhermetyzowania stacji i to był taki klasyczny scenariusz. Przewidywaliśmy, że to mógł być skutek uderzenia jakimś obiektem. Zamykając kolejne włazy, udało się znaleźć miejsce wycieku, pojazd Sojuz. To nie jest dobry scenariusz, bo to przecież nasza kapsuła ratunkowa, pojazd do powrotu na Ziemię, lepiej żeby nie przeciekał. Na szczęście nie dotyczy to jednak samego lądownika, tylko modułu orbitalnego. Ostatecznie miejsce wycieku ustalono aparaturą ultrasonograficzną. Uszkodzenie jest drobne, nie było potrzeby wdrażania pełnej procedury awaryjnej. Jest teraz dochodzenie w tej sprawie, jak to uszkodzenie się pojawiło i co można w tej sprawie zrobić na przyszłość.