Serce z miłością nie ma nic wspólnego. To w mózgu zachodzą procesy charakterystyczne dla stanu zakochania. Wydzielają się hormony, które powodują, że człowiek zachowuje się irracjonalnie. "Miłość to choroba psychiczna, której nie leczymy" - mówi w rozmowie z Anną Kropaczek docent Paweł Madej, endokrynolog i ginekolog z Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach.
Anna Kropaczek, RMF FM: Jak to się dzieje, że ktoś nam wpada w oko i zakochujemy się?
Paweł Madej: Z punktu widzenia medycznego można powiedzieć, że spotykamy kogoś i coś zaczyna się z człowiekiem dziać. Pozytywnie odbierają daną osobę nasze zmysły: wzrok, słuch, węch. To doprowadza do pewnych zmian w mózgu. Dosłownie w ciągu kilku sekund zaczyna się wydzielać fenyloetyloamina, która określana jest hormonem miłości. Ten hormon natychmiast stymuluje wydzielanie następnych hormonów: dopaminy czyli hormonu szczęścia, serotoniny i noradrenaliny.
Czyli hormony zaczynają szaleć.
Konglomerat tych czynników biochemicznych powoduje, że osoby zakochane zaczynają się co najmniej dziwnie zachowywać, delikatnie mówiąc irracjonalnie.
Czy można powiedzieć, że miłość to choroba?
Tak, ona jest nawet zdefiniowana na liście WHO chorób związanych z zaburzeniami psychicznymi. Ma swój numer F 63.9. Oczywiście nie leczymy zakochania jako choroby.
Są też objawy somatyczne.
Pocenie, drżenie rąk, całodobowa aktywność, która w ogóle nas nie męczy.
Dlaczego zakochani zachowują się irracjonalnie?
Zakochani wykonują wszystkie czynności, nawet najdziwniejsze, żeby być razem, bo bliskość stymuluje właśnie wydzielanie hormonów. Nieobecność powoduje natychmiast depresję. Nie pisze, nie wysyła SMS-ów, dwa dni jej nie było, już mnie nie kocha, wpadam w depresję...
Jak długo trwa zakochanie?
Ten etap trwa dwa lata. Jeżeli wiodący hormon, czyli fenyloetyloamina spada, a nie wytworzymy innych powiązań w tym biochemicznych, to zakochanie mija i szukamy innego partnera. Jeżeli wytworzymy inne związki, na bazie których wytwarzają się inne hormony czyli endorfiny, to wtedy ten czas zakochania przechodzi w miłość.
Wielu osobom zależy na tym, żeby związek przetrwał i żeby zakochanie przekształciło się w miłość. Mamy na to jakiś wpływ?
Tak, trzeba być razem. Kontakty seksualne są wiodące, ale także dopasowanie życiowe, częste przebywanie razem, trzymanie się za ręce, pocałunki, wzajemna adoracja, wspólne życie po prostu powodują, że są wyrzucane te endorfiny czyli morfina wewnętrzna. To zaś wpływa na stałą akceptację i zacieśnianie związku do końca życia.
(mn)