Chorzy ze szpitala powitowego w Kutnie od pól roku nie dostawali EPO. Brak tego hormonu może doprowadzić do anemii, a nawet śmierci z niedokrwienia. Sprawą zajmie się specjalna komisja powołona przez prezesa NFZ i prokuratura.
Choć szpital w Kutnie dostał pieniądze na zakup leku z NFZ-u, to EPO do placówki nie trafiło. Część kwoty z Funduszu przejmował komornik; reszta szła na utrzymanie szpitala. Aby pacjenci przeżyli, robiło się im transfuzję.
Dla mnie krew ostatnio szukano ponad tydzień czasu - żali się jeden z pacjentów. To taka powolna śmierć, może się kiedyś zdarzyć, że człowiek nie wróci z tej dializy.
Innej metody leczenie niedokrwistości u chorych dializowanych niż EPO nie ma. Przetaczanie krwi to jest anachronizm - przyznają specjaliści.
O dramatycznej sytuacji szpitala w Kutnie wiedzieli starosta, wojewoda i Ministerstwo Zdrowia, jednak dopiero wczoraj zareagowali - poleciały pierwsze głowy. Minister zdrowia Marek Balicki odwołał dyrektora polityki zdrowotnej. Jego zdaniem reakcja Ewy Kacprzak na to, co działo się w Kutnie, była wysoce niewystarczająca w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia pacjentów.
Sprawą placówki zajmie się ponadto prokuratura; zbada, czy doszło do narażenia zdrowia i życia dializowanych pacjentów. Chorzy z Kutna zostaną przeniesieni do szpitala w Pabianicach.