Jeśli twoja dziewczyna, czy żona nie ma ochoty z tobą pobiegać, nie chce iść na stadion na ważne derby, nie możesz jej namówić nawet na wspólny wieczór przed telewizorem z Ligą Mistrzów, pogódź się z tym. Amerykańscy psycholodzy piszą na łamach czasopisma "Evolutionary Behavioral Sciences", że mniejsze zainteresowanie sportem ma u kobiet podłoże ewolucyjne i nic na to nie można poradzić. Żadne programy aktywizacji pań na niwie sportu przełomu nie przyniosą.
O tym, że panie - generalnie - rzadziej, niż panowie uprawiają sport i zdecydowanie rzadziej mają ochotę go oglądać, doskonale wiemy.
Grupa amerykańskich psychologów dokonała przeglądu dostępnych prac naukowych, by stwierdzić z czego ten efekt wynika i sprawdzić, na ile można ten stan rzeczy zmienić. Wiadomości dla panów, którzy lubią uprawiać lub oglądać sport w damskim towarzystwie nie są dobre. Kobiety już tak mają i raczej nie będą chciały się zmienić.
Autorzy pracy potwierdzają, że częstotliwość i przeciętny czas czynnego udziału w wydarzeniach o charakterze sportowym jest u kobiet dwukrotnie niższy, niż w przypadku mężczyzn. Nie wynika to jednak w żadnym stopniu z braku okazji lecz całkowicie z faktu mniejszego zainteresowania. Dotyczy to przy tym wszystkich badanych społeczności, od plemion zbieraczy, po współczesne społeczeństwa wysoko rozwiniętych krajów.
Badania pokazują, że ewentualne przyczyny zainteresowania sportem są u obu płci nieco odmienne. Sport jako forma rywalizacji, budowania wspólnoty, zawierania sojuszy jest istotny zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Panie częściej uważają, że przydaje się jako dowód zdrowia i sprawności. Mężczyźni z kolei chętniej uznają go za dobry pretekst do dyskusji i sporów.
Nic nie potwierdza, by jakiekolwiek akcje popularyzujące sport wśród dziewczynek i kobiet, czy "wyrównujące szanse" jego uprawiania, przynosiły rzeczywiste skutki. Jest jak jest i tak już raczej pozostanie. Jeśli wiec żona lub dziewczyna lubi z nami pobiegać, czy pójść na mecz, hurra. Jeśli nie, umawiamy się z kolegą i tyle.