Na trwającym od wczoraj w Johannesburgu w RPA Światowym Szczycie Zrównoważonego Rozwoju więcej jest kłótni i usilnego promowania własnych pomysłów niż konstruktywnego dialogu. Konferencja została zawłaszczona przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone. To Szczyt Ziemi, a nie spotkanie biznesowe - twierdzą przedstawiciele organizacji pozarządowych.
Członkowie organizacji pozarządowych obecni na szczycie w Johannesburgu zagrozili, że wyjadą z RPA, jeśli organizatorzy nie zapewnią im więcej wejściówek na główną konferencję. Ich protest jest uzasadniony, bo na 6 tys. miejsc 5 tys. przypadło przedstawicielom rządów różnych państw.
Jak możemy mieć wpływ na to, co zostanie uchwalone, jeśli nie będzie nas na sali - żalił się przedstawiciel Civil Society.
Coraz częściej pojawiają się też głosy ekologów ostrzegające, by nie odkładać na bok spraw związanych z ocieplaniem się klimatu, bo ma to wielki związek z ubóstwem na naszej planecie.
Zmiany klimatyczne mają, lub będą miały wielki wpływ na rolnictwo, zasoby wodne oraz zdrowie w krajach rozwijających się, a szczególnie tu - w Afryce. Ocieplenie wymusza migracje dziesiątków milionów osób, które mieszkają w deltach rzek i w małych wyspiarskich państwach - tłumaczył doktor Robert T. Watson, szef grupy naukowców z Banku Światowego.
Z kolei działacze organizacji ekologicznych, którzy przyjechali do Johannesburga zwracają uwagę, że to gigantyczne spotkanie 40 tys. delegatów, jak na razie produkuje tylko równie gigantyczną górę śmieci - aż 26 ton w ciągu niespełna dwóch dni.
Skąd taka ilość odpadków? To wyjaśnia dokładnie jedna z brytyjskich gazet. Na bankiecie po uroczystym otwarciu szczytu, który jest poświęcony m.in. walce z ubóstwem, podano szampana, ostrygi i homary.
15:05