Wilki sieją postrach od Podhala po Bieszczady. W ostatnich dniach zagryzły w kilku stadach co najmniej po 20 sztuk. Za zabite zwierzęta baca dostaje odszkodowanie: 180 zł za sztukę. To - jak ustaliliśmy - cena rynkowa za owcę.
W tym roku w Małopolsce wilki zagryzły już 400 owiec. I choć bacowie otrzymują odszkodowania za szkody, to – jak podkreślają – pieniądze i tak nie pokryją wszystkich strat.
Wszak nikt nie zapłaci im za wełnę, jagnięta czy mleko, które mogły dać zagryzione owce. Nie mówiąc już o czasie straconym na pilnowaniu stada. A to przecież trzeba wziąć dodatkowego chłopa, aby ci co idą paść, w nocy mogli się wyspać - mówi jeden z baców.
Jan Janczy ze Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu jest przekonany, że stawka nie jest adekwatna do szkód, jakie ponoszą bacowie. W Unii Europejskiej oprócz wartości szacunkowej są również wypłacane wartości pochodne – od jagnięcia, wełny i nawet straconego dnia dla hodowcy, który idzie załatwiać sprawy. Ale czy rzeczywiście?
We Francji, gdzie hodowcy także mają spore problemy z wilkami, za zagryzioną owcę dostają około 180 euro. Tam cena rynkowa to - w zależności od rasy i wagi - od 45 do 300 euro. Zanim jednak te pieniądze dotrą do hodowców często mija aż rok.
Hodowcy nie dostają pieniędzy od owiec, które zostały tylko zranione, nawet jeśli później zdechły, oraz za stada, które przestraszone przez wilki wpadły w górską przepaść. Jednocześnie francuskie władze prowadzą prewencyjną politykę. W razie potrzeby współfinansują z hodowcami zakładanie specjalnych sieci nad przepaściami, zatrudnianie dodatkowych pasterzy i zakup dla nich radiotelefonów.