Samolot Solar Impulse, o napędzie słonecznym, zakończył dziś rano pierwszy etap podróży i wylądował w Phoenix. Maszyna wystartowała w piątek z Mountain View w stanie Kalifornia. To pierwszy w historii lot takiej maszyny przez całe terytorium USA od wybrzeża Pacyfiku do Atlantyku.
Maszyna, pilotowana przez Szwajcara Bertranda Piccarda, wylądowała po 18 godzinach lotu o godzinie 9.30 czasu polskiego.
Solar Impulse uważany jest za najbardziej zaawansowany technicznie samolot, który czerpie energię wyłącznie z baterii słonecznych. Jest zdolny do lotu zarówno w dzień jak i w nocy.
Samolot wyposażony jest w ponad 12 tys. ogniw fotowoltaicznych, które pokrywają jego skrzydła i ładują akumulatory napędzające śmigła. Zmagazynowana w nich energia elektryczna pozwala na lot także po zachodzie słońca. Solar Impulse rozwija prędkość ok. 64 km/godz i jest bardzo lekki. Waży tyle co przeciętny samochód i dlatego jest bardzo narażony na kaprysy pogody i prądy powietrza.
Wszyscy wielcy pionierzy XX wieku próbowali przelecieć w poprzek Ameryki od wybrzeża do wybrzeża. Dlatego dzisiaj próbujemy zrobić to samo, ale korzystając wyłącznie z energii Słońca - powiedział Piccard, pilot maszyny i jeden z fundatorów projektu.
Podróż została podzielona na etapy. Pierwszy zakończył się w Phoenix. Kolejne to Dallas-Fort Worth, St. Louis, Waszyngton i Nowy Jork. Lot na każdym z etapów będzie trwać od 19 do 25 godzin.
Konstruktorzy maszyny zdają sobie sprawę, że samoloty o napędzie słonecznym nigdy nie zastąpią tradycyjnych, napędzanych ciekłym paliwem. Chcą jednak - jak podkreślił Piccard - zademonstrować potencjalne możliwości czystego, odnawialnego źródła energii.