Z Centrum Lotów Kosmicznych na Florydzie wystartował prom "Endeavour". Na jego pokładzie znajduje się czterech Amerykanów i Kanadyjczyk. Kosmonauci mają dostarczyć m.in. baterie słoneczne do budującej się Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

REKLAMA

Misja stała pod znakiem zapytania, bowiem wykryto usterkę w systemie przeciwpożarowym konstukcji, która podtrzymowała prom przed startem. Technicy z NASA szybko jednak naprawili uszkodzenie i prom wystartował zgodnie z planem. "Dziesięć, dziewięć, osiem - jesteśmy przygotowani do startu - pięć, cztery, trzy, dwa, jeden... zapłon silników i wahadłowiec startuje" - odliczali ludzie z NASA.

Prom połączy się z Międzynarodową Stacją Kosmiczną dostarczając jej między innymi dwie wielkie baterie słoneczne. Mają one zapewnić dostawy prądu dla wszystkich urządzeń rozbudowującej się stacji. Ich moc będzie tak duża, że byłyby w stanie w pełni zaopatrzyć w energię elektryczną 30 domów na Ziemi. Po rozłożeniu panele z fotoogniwami będą miały 75 metrów długości. Odbite od nich światło słoneczne sprawi, że stacja stanie się trzecim pod względem jasności obiektem na naszym niebie. W ładowniach promu poza specjalistyczną aparaturą oraz urządzeniami chłodniczymi znajdują się upominki mikołajowe dla trzyosobowej załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Od 2 listopada na ISS przebywa dwóch Rosjan i ich amerykański dowódca - Jurij Gidzenko, Siergiej Krikalew i Bill Shepherd. Dowódcę promu "Endeavour" czeka poważny kosmiczny sprawdzian. Brent Jett jest nie tylko szefem 15. kosmicznej misji promu, ale i po raz pierwszy będzie kosmicznym Świętym Mikołajem.

00:00