Wbrew zapewnieniom Indii i Chin, emisja silnie cieplarnianego gazu HFC-23 nie tylko nie spadła, ale nawet wzrosła - informuje na łamach czasopisma "Nature Communications" międzynarodowy zespół naukowców. HFC-23 to stosowany w przemyśle hydrofluorokarbon, którego szkodliwość dla klimatu wielokrotnie przekracza działanie dwutlenku węgla. Indie i Chiny uznawane za największych emitentów tego gazu zobowiązały się w 2015 roku do zatrzymania emisji i w 2017 roku informowały o wywiązaniu się z tego zobowiązania. Niestety, najnowsze wyniki badań zawartości HFC-23 w atmosferze wskazują na to, że ktoś nie mówi prawdy.
Naukowcy monitorują poziom HFC-23 w atmosferze od mniej więcej 20 lat. Gaz ma nieliczne przemysłowe zastosowania, jednak dostaje się do atmosfery podczas produkcji innego gazu, stosowanego jako czynnik chłodzący w popularnych w krajach rozwijających się lodówkach czy instalacjach klimatyzacyjnych. Kluczowe znaczenie ma potężne działanie HFC-23, jako gazu cieplarnianego. Jak się szacuje, tona tego gazu powoduje w atmosferze efekt porównywalny do 12000 ton dwutlenku węgla.
Dwa kraje emitujące największe ilości HFC-23, Chiny i Indie, przedstawiły w 2015 roku ambitny plan redukcji ilości gazu uciekającego z wykorzystujących go fabryk. W 2017 roku ogłosiły, że emisje praktycznie ustały. Grupa naukowców pod kierunkiem badaczy z University of Bristol postanowiła te informacje zweryfikować. Gdyby, jak zapewniano, emisje faktycznie spadły w latach 2015-2017 o 90 proc. wzrost poziomu HFC-23 w atmosferze musiałby się zatrzymać. Niestety, nic takiego nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie, poziom rósł w rekordowym tempie jeszcze w roku 2018.
Gdy usłyszeliśmy z Indii i Chin deklaracje o gigantycznej redukcji emisji, natychmiast chcieliśmy zobaczyć skutki w badaniach atmosfery. Ten silnie cieplarniany gaz gromadził się w atmosferze od dziesięcioleci, te zapowiedzi sugerowały, że wzrost jego poziomu powinien się w ciągu 2-3 lat niemal całkowicie zatrzymać. To byłby wielki sukces dla klimatu - mówi dr Matt Rigby z University of Bristol, członek zespołu AGAGE (Advanced Global Atmospheric Gases Experiment), który monitoruje zawartość gazów cieplarnianych na całym świecie.
Niestety, te nadzieje się nie spełniły. Nie tylko nie doszło do zatrzymania wzrostu, ale zaobserwowano jeszcze jego przyspieszenie. To zagadka, która może mieć znaczenie dla oceny przestrzegania Protokołu z Montrealu, podpisanego w latach 80-tych XX wieku porozumienia, zmierzającego do redukcji emisji gazów zagrażających warstwie ozonowej atmosfery. W 2016 roku strony tego porozumienia podpisały poprawkę z Kigali, zmierzająca do ograniczenia emisji gazów HFC (hydrofluorowęglowodorów), które zaczęto stosować jako zamienniki dla zakazanych wcześniej freonów.
W ramach poprawki z Kigali do protokołu z Montrealu sygnatariusze zobowiązali się do zatrzymania emisji HFC-23 tak szybko, jak to będzie możliwe. Choć Chiny i Indie formalnie jeszcze nie są związane tą poprawką ich deklaracje wskazywały na to, że się do jej celów zbliżą - mówi pierwszy autor pracy, dr Kieran Stanley. Wygląda na to, że wciąż jeszcze pozostaje tu wiele do zrobienia. Nasze badania wskazują, że Chiny najprawdopodobniej nie radzą sobie z redukcją emisji, dodatkowe pomiary będą potrzebne by ustalić, jak dokładnie jest w przypadku Indii - dodaje.
Gdyby zapowiedzi w sprawie redukcji HFC-23 się potwierdziły, w samych tylko latach 2015-2017 udałoby się powstrzymać emisję gazów cieplarnianych odpowiadającą rocznej emisji CO2 przez całą Hiszpanię. To tylko pokazuje, z jak groźnym gazem cieplarnianym mamy tu do czynienia.