"To nie tylko denerwuje i niszczy obserwacje astronomów, ale potrafi nawet uszkodzić bardzo czułe instrumenty. Astronomowie protestowali od dawna" - tak o kosmicznym pociągu Starlinków, który możemy zobaczyć na niebie nawet dziś, mówi Jerzy Rafalski, astronom z Planetarium im. Władysława Dziewulskiego w Toruniu. W rozmowie z Tomaszem Terlikowskim na antenie internetowego Radia RMF24 opowiada o kosmicznych obiektach widocznych z Ziemi.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Na polskim niebie zobaczymy pociąg satelitów Starlink. To najnowsza sieć urządzeń należących do firmy, którą zarządza Elon Musk. Ich celem jest nadawanie sygnału szerokopasmowego internetu, który można odbierać za pomocą anteny satelitarnej. Starlinki nad polskim niebem możemy dostrzec jeszcze dziś i jutro. Satelity są na tyle jasne, że nie potrzeba żadnego specjalistycznego sprzętu, aby je zobaczyć. Ważne będą jednak odpowiednie warunki pogodowe.
Jerzy Rafalski przyznaje, że pociąg satelitów Starlink to niezwykle zjawisko. Gość RMF24 radzi, jak przygotować się do oglądania tego kosmicznego spektaklu.
Popatrzmy na niebo, bo nawet z centrum oświetlonego miasta powinniśmy około godziny 21.00 coś zobaczyć. Najlepiej przygotujmy się trochę wcześniej, przyzwyczaimy wzrok do ciemności i czekajmy. Obserwujmy zachodnią część horyzontu, bo na zachodzie powinien pojawić się sznurek sunących gwiazdek, które wyglądają jak pociąg lub sznur pereł - opowiada gość Tomasza Terlikowskiego.
Astronom wyjaśnia, że satelity wylecą z zachodniego horyzontu, wzniosą się w górę, a następnie odlecą w kierunku wschodnim. Podkreśla też, że satelity mogą być zarówno bardzo jasne, jak i ledwie widoczne. Jerzy Rafalski zachęca jednak do obserwacji tak niezwykłego zjawiska.
Jerzy Rafalski podkreśla, że satelitów Starlink jest w przestrzeni kosmicznej coraz więcej. Według zapowiedzi ma ich być nawet 12 tysięcy.
Gość Radia RMF24 wyjaśnia, że duża liczba takich obiektów bardzo utrudnia pracę astronomom. Powiedzmy, że teleskop kierujemy na przykład na mgławicę lub inny ciekawy obiekt, a co chwilę, w polu widzenia teleskopu, przelatuje satelita. To nie tylko denerwuje i niszczy obserwacje astronomów, ale potrafi nawet uszkodzić bardzo czułe instrumenty - tłumaczy ekspert.
Gość Radia RMF24 zaznacza, że wielu astronomów coraz częściej wspomina o problemach takich, jak zanieczyszczenie nieba światłem czy zanieczyszczenie kosmosu różnymi obiektami. Astronomowie protestowali od dawna. Elon Musk powiedział, że spróbuje zbudować satelity, które będą trochę ciemniejsze i nie będą odbijały światła słonecznego, ale niestety to mu się nie udaje - wyjaśnia Jerzy Rafalski.
Kolejny kosmiczny obiekt, który już niedługo będzie widoczny z Ziemi, to Kometa "Nishimura". Jak informuje National Geographic, taka kometa przelatuje w pobliżu Ziemi raz na 437 lat. Niestety, w przeciwieństwie do satelitów Muska, komety nie zobaczymy gołym okiem.
Ekspert sugeruje, że kometa może nie pojawić się kolejny raz na niebie. Niestety kończymy możliwość obserwacji komety. Astronomowie wyliczyli jej tor i okazuje się, że kometa leci w stronę Słońca. Zbliży się do naszej ciemnej gwiazdy na odległość 44 milionów kilometrów. W skali kosmicznej to jest muśnięcie. Tam jest bardzo gorąco, więc taki śnieżny okruch, jakim jest kometa, rozsypuje się na kawałki. Najprawdopodobniej ona nie przetrwa spotkania ze Słońcem - wyjaśnia.
Gość Radia RMF24 poleca, aby śledzić informacje od astronomów, którzy zajmują się obserwacją komety. Może okazać się, że "Nishimura" przetrwa spotkanie ze Słońcem i po wielu latach ponownie zagości na niebie.
Opracowanie: Natalia Biel