Badacze z Uniwersytetu Duke odkryli jedną z tajemnic naszej natury, powody, dla których tak chętnie obarczamy innych winą, a niechętnie chwalimy. Okazuje się, że taki sposób myślenia mamy dosłownie zapisany w mózgu. Wiąże się on ze skłonnością, by wszelkim działaniom przypisywać określone intencje i dopiero na podstawie ich oceny formułować opinie. Cudze błędy chętnie uznajemy za celowe działanie, a sukcesy za dzieło przypadku. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "Scientific Reports".
W codziennym życiu nieustannie, choć mniej lub bardziej świadomie, oceniamy intencje innych. Poddajemy osądowi i drobne życzliwe gesty i przejawy cwaniactwa czy przestępstwa. Te ostatnie zresztą szczególnie często w przypadkach związanych z wymiarem sprawiedliwości. Ocena intencji osoby, która złamała prawo ma istotne znaczenie dla oceny jej winy i wymiaru ewentualnej kary.
Te oceny mają też istotny wpływ na to, jak tłumaczymy sobie zachowanie innych i jak w pierwszej chwili mamy ochotę na nie zareagować. Badacze z Uniwersytetu Duke w Północnej Karolinie postanowili dokładniej sprawdzić, dlaczego nie jesteśmy obiektywni i jeśli skutki czyjegoś działania są złe, jesteśmy przekonani, że działał świadomie i celowo, a jeśli dobre, uznajemy raczej, że zdarzyło mu się to przypadkiem. Jak podkreśla pierwszy autor pracy, Lawrence Ngo, po raz pierwszy do takich badań użyto najnowocześniejszych metod współczesnej neurologii, w tym obrazowania aktywności mózgu z pomocą rezonansu magnetycznego.
Ochotnikom uczestniczącym w eksperymencie przedstawiono historię szefa firmy, który przy podejmowaniu decyzji zdawał sobie sprawę, że jego działania mogą zaszkodzić środowisku naturalnemu, ale nie przywiązywał do tego wagi i kierował się tylko chęcią zysku. Aż 82 procent badanych uznało, że jeśli rzeczywiście środowisko ucierpi, będzie to jego, związana z intencjami, wina. Kiedy jednak w historii słowo "zaszkodzić" zmieniono na "pomóc" i przedstawiono innej grupie, zaledwie 23 procent uznało, że szef firmy pomógł środowisku naturalnemu intencjonalnie, zdecydowana większość uważała, że tylko przy okazji tego, że chciał zarobić.
Właściwie nie ma żadnego logicznego powodu, dlaczego mielibyśmy uważać coś za celowe działanie tylko dlatego, że przynosi złe skutki - mówi psycholog i neurolog, profesor Scott Huettel z Duke Institute for Brain Sciences. Intencjonalność zakłada, że dana osoba ma w tym konkretnym działaniu jakiś cel i to powinno obowiązywać zarówno przy dobrym, jak i złym wyniku. Ale tak to nie działa - dodaje.
Badania aktywności mózgu uczestników w czasie rozpatrywania każdego z powyższych scenariuszy pokazały, że do oceny, na ile dane działanie jest celowe wykorzystujemy dwa różne mechanizmy. Analiza negatywnych zdarzeń odbywa się w rejonie mózgu sterującym emocjami, aktywuje tak zwane ciało migdałowate. I trudno tam o obiektywizm. Inaczej z analizą zdarzeń pozytywnych, które niczym nam nie grożą. Ta zostawia ciało migdałowate w spokoju i łatwiej nam oceniać sytuację na zimno. Wniosek jest prosty, instynktu nie zmienimy, ale zdając sobie z niego sprawę możemy nasze reakcje nieco korygować.