"Myślę, że moja książka zmieni obraz historii złamania kodu Enigmy Brytyjczykom, którzy wyobrażali sobie, że Alan Turing dokonał tego sam, pracując w jakiejś ciemnej szopie. To nieprawda" - mówi RMF FM Dermot Turing. Autor książki "XYZ. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy" i bratanek słynnego kryptologa Alana Turinga jest gościem jubileuszowego zjazdu matematyków polskich w 100-lecie PTM. Weźmie udział uroczystości upamiętnienia polskich matematyków, Mariana Rejewskiego, Jerzego Różyckiego i Henryka Zygalskiego w Panteonie Narodowym w kościele św. Piotra i Pawła w Krakowie. Wczoraj minęła 80 rocznica ewakuacji polskich kryptologów z Warszawy. Do Francji dotarli 25 września 1939 roku.
Grzegorz Jasiński: To nie pierwsza pańska wizyta w Polsce, więc zdołał się pan przekonać, że pańska książka jest tu ważna..
Dermot Turing: To prawda, to nie jest moja pierwsza wizyta w Polsce. Książka została tu bardzo dobrze przyjęta, bardzo mnie to cieszy. Jestem przekonany, że wszyscy w Polsce znali tę historię, mimo to wydają się zainteresowani, chcą usłyszeć ją jeszcze raz. Jestem bardzo szczęśliwy.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Dlaczego tak dużo czasu minęło, zanim prawda ujrzała światło dzienne?
To interesujące pytanie. Prawdopodobnie dlatego, że gdy pisano oficjalną historię brytyjskiego wywiadu podczas II wojny światowej, Polska była wciąż pod rządami komunistów i informacje z trudem przedostawały się na zachód. Osoby, które wtedy przepytywano na potrzeby owej oficjalnej historii, wciąż jeszcze pracowały w Bletchley Park, tymczasem te, które znały polskich kryptologów, już stamtąd odeszły, nawet w połowie wojny. Tak naprawdę prawdziwą historię w Wielkiej Brytanii znali nieliczni. Niektórzy wiedzieli, że Polacy byli w to w jakiś sposób zaangażowani, ale świadomość co to konkretnie oznaczało była bardzo mętna i słabo to rozumiano. Tak ta opowieść się w Wielkiej Brytanii rozpoczęła, od bardzo niekompletnych informacji z dużą dawką dezinformacji. Były w tym także informacje fałszywe. Bardzo wiele czasu potrzeba było, także czasu, kiedy Marian Rejewski jeszcze żył i mógł powiedzieć, jak było naprawdę, co naprawdę się wydarzyło. Kiedy to zrobił, opowieść stała się bardziej wyważona. Tymczasem Brytyjczycy bardzo upodobali sobie historię tego, co zdarzyło się w Bletchley Park, uznają to za istotny element swojej opowieści o wojnie, swojej dumy. Nie mówię, że to źle, ale to sprawiało, że polski wkład pozostawał w cieniu. Nawet, kiedy prawda była znana. Miło wiedzieć, że Brytyjczycy teraz chcą poznać całą prawdę, chcą zrozumieć tę historię.
Jak to zaczęło się dla pana, kiedy pan się o tej sprawie dowiedział?
Interesowałem się tym od dawna. Odkąd dowiedziałem się o Bletchley Park i o tym, że Polacy mieli tu jakiś udział, choć nie wiedziałem jaki. Naprawdę poważnie zainteresowałem się tym, gdy pracowałem nad biografią Alana Turinga i chciałem dowiedzieć się, skąd wzięły się jego idee, szczególnie te dotyczące "bomba machine", która znajduje ustawienia Enigmy. Okazało się, że odpowiedzi trzeba szukać w danych wywiadowczych, które dostarczyli polscy kryptolodzy. To otworzyło mi całe pole poszukiwań i było bardzo interesujące.
To była trudna praca?
Nie. Powiedziałbym, że to byłą interesująca i dość łatwa praca. Zabrała mi około 2 lat. Miałem szczęście, bo znaczna część francuskich materiałów archiwalnych stała się dostępna właśnie wtedy, gdy zaczynałem mój projekt. Nikt ich wcześniej nie widział, co było szczególnie interesujące. Dodatkowo jeszcze dokumenty na temat polskich sił zbrojnych podczas II wojny światowej zgromadzono w Londynie, nie mam do nich daleko. Uważam, że to było łatwiejsze zadanie, niż można było się spodziewać.
Jak ta część historii, o której pan pisze, zmieni albo nie zmieni opinii na temat Alana Turinga?
Myślę, że zmieni tę historię dla wielu Brytyjczyków, którzy wyobrażali sobie, że Turing dokonał tego sam, zbudował maszynę, rozwiązał zagadkę Enigmy pracując w jakiejś ciemnej, drewnianej szopie. To nieprawda na bardzo wielu poziomach, mimo to najpopularniejsza wersja tak właśnie głosi. Mam nadzieję, że ludzie wybiorą się do Bletchley Park, by przekonać się, że ta wersja nie ma nic wspólnego z prawdą. Tymczasem prawda jest znacznie bardziej interesująca, a poprzedzająca Bletchley Park polska część historii jest jeszcze ciekawsza. Dodatkowo jeszcze to przecież wciągająca historia szpiegowska. Mam nadzieję, że ludzie będą chcieli dowiedzieć się więcej.
Było kilka filmów o Enigmie, żaden nie oddał prawdziwej historii. Czy spodziewa się pan, że Hollywood przyjdzie z propozycją kontraktu na nowy film?
To byłoby bardzo miłe. Ale mówiąc poważnie, filmy to filmy, to historie opowiadane w szczególny sposób, niekoniecznie historycznie precyzyjny. Gdyby były precyzyjne, pewnie nie byłyby dobrymi filmami. Ale odgrywają wielką rolę, bo budzą zainteresowanie, dają rozrywkę, otwierają ludziom umysły i skłaniają, by dowiedzieć się więcej. Potem widzowie sięgają po książki, odwiedzają miejsca, jak Bletchley Park. Dopóki nie oczekujemy od filmów zbyt wiele, one dają dużo dobrego.
Co było największą niespodzianką podczas tej pracy?
Myślę, że największą niespodzianką było dla mnie odkrycie istotnej roli Francuzów, z której nie zdają sobie sprawy nawet oni sami. To Francuzi dostarczyli Rejewskiemu dokumenty, które pozwoliły mu odtworzyć Enigmę, to Francuzi doprowadzili do spotkania Polaków i Brytyjczyków, by można było przekazać te informacje, to Francuzi uratowali polskich kryptologów w czasie wojny. Ich rola nie była do tej pory rozumiana, ale dostęp do odtajnionych w 2016 roku dokumentów sprawił, że ta część historii stała się dużo jaśniejsza, ciekawsza i... zabawna, bo francuskie postacie są interesujące i nieco... dziwne. I barwne. Dodają nowe spojrzenie na całą historię.