Dzisiaj, kilkanaście minut po godzinie 13:00, Ziemię minęła asteroida SW 2020, która została odkryta zaledwie kilka dni temu. Ma ona kilka metrów szerokości i nie zagrażała naszej planecie, chociaż - jak podkreślają astronomowie - minęłą nas bardzo blisko.

REKLAMA

Większość przelotów asteroid, które są określane jako bliskie Ziemi, czyli potencjalnie mogące nam zagrażać, to przeloty wyznaczane dystansem Ziemia - Księżyc.

W momencie, gdy słyszymy, że asteroida minie nas o połowę dystansu do naszego naturalnego satelity, to uważamy, że jest to bliskie. Asteroid SW 2020, odkryta zaledwie kilka dni temu, będzie przelatywać w odległości 28 tysięcy kilometrów od Ziemi. Można powiedzieć, że prawie muśnie te najbardziej odległe warstwy związane z Ziemią, magnetosfery, więc jest to bardzo bliski przelot - mówił RMF FM dr Leszek Błaszkiewicz, astronom z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Asteroida nie będzie widoczna gołym okiem. Największe teleskopy je zobaczą, ale my nie. Najbliżej będzie Australii i Nowej Zelandii - tłumaczył.

Dlaczego tę asteroidę odkryto zaledwie kilka dni temu? Im mniejsze ciało niebieskie, tym trudniejsze do obserwacji. My obserwujemy te obiekty dzięki temu, że światło słoneczne odbija się od ich powierzchni. Ich powierzchnie nie są lustrami, są ciemne, pochłaniają światło, więc im mniejsza asteroida, tym trudniejsza do zauważenia. Asteroidy poruszają się po różnych orbitach, czasami nadlatują z kierunku odsłonecznego, pod światło. To stara technika stosowana przez pilotów myśliwców, żeby nie zostać zauważonym. Taką sytuacją mieliśmy z asteroidą z Czelabińska, gdzie mieliśmy potężną eksplozję. Tamta asteroida została zauważona w ostatniej chwili - mówił astronom.

Każdego miesiąca mamy kilka, a nawet kilkanaście przelotów asteroid. Zdecydowana większość z nich przelatuje w odległości większej niż odległość Ziemia - Księżyc. Na Ziemi jest sieć teleskopów, które analizują trasy przelotów tych ciał niebieskich i na bieżąco aktualizują trajektorię.